Co prawda emocje wyborów prezydenckich mamy już za sobą, ale w przestrzeni medialnej pełno jest po nich różnych reminiscencji. Ostatnio zainteresowałem się mistycznym zagadnieniem polskiej duszy.
Jak wiadomo, przed wyborami Jarosław Kaczyński ogłosił w Radiu Maryja, że rywal Andrzeja Dudy Rafał Trzaskowski jest jej pozbawiony. A głosowało na niego ponad 10 milionów ludzi. Kaczyński już po wyborach doprecyzował, że jeśli ktoś się chce uważać za Polaka, powinien obstawiać tradycyjne wartości (w domyśle reprezentowane przez PiS). I odpowiednio głosować. Wtórowało mu w całej Polsce wielu proboszczów, którzy przedstawili jasną alternatywę: albo polskie, katolickie wartości, albo szatańskie. Czyżbyśmy zatem wyhodowali sobie w Macierzy 10 milionów odszczepieńców?
Sprawa jest arcypoważna. Zwłaszcza jeśli się zważy kaliber ludzi wypowiadających się na ten temat, jak również możliwe reperkusje. W Korei Północnej ci ludzie, postrzegani jako zdrajcy narodu, nieumiejący zachować się w sytuacji fundamentalnego wyboru, byliby już co najmniej kandydatami do dłuższych wczasów w obozach edukacyjnych, albo położyliby głowy pod topór. Podobnie jest w Turcji, gdzie prezydent Erdogan nie patyczkuje się z oponentami i wysyła ich za kratki. W jego ślady od dawna idzie prezydent Putin w Rosji, przy czym dysydentom zdarzają się tam różne dziwne przypadki i wypadki (vide ostatnio Boris Nemcow). Ma też do dyspozycji Syberię z niezmierzoną przestrzenią i tradycją aplikowania specjalnie wyszukanych pieszczot niesfornym. Na Węgrzech premier Orban też chyba rozważa te akcje, on teraz z Putinem za pan brat. A my przecież chcemy mieć Budapeszt w Warszawie… U nas w Polsce Józef Piłsudski nie wahał się po wyborach 1930 r. przed wysłaniem liderów opozycji na dodatkowe szkolenia w Berezie Kartuskiej. „Dobra zmiana”, na razie litościwa, może się łatwo odwołać do tych wzorów…
Nie tylko Jarosław Kaczyński odkrył, że oponentom brakuje polskiej duszy (i serca, zdaje się, również). Za nim poszło, z własnej niewątpliwie inicjatywy, wielu innych prominentów władzy. Co prawda marszałek Terlecki dostrzegł przyczynę problemu w niedostatecznie patriotycznej edukacji (bo większość młodych głosowała na Trzaskowskiego), ale to może ewentualnie usprawiedliwić tylko tę jedną kategorię wiekową (wiadomo, młodość jest durna). Ale co zrobić z mieszkańcami wielkich miast (powyżej pół miliona), którzy w przeciwieństwie do mieszkańców wsi zupełnie źle zagłosowali? Wśród nich prezydent Duda otrzymał tylko 7,5% głosów… Czy nie należałoby ich co najmniej relokować na dłuższy czas na wieś, jak w Chinach za czasów Mao Tse Tunga, żeby orząc i siejąc, dołączyli z czasem do tych, co „żywią i bronią”? Sytuacja wygląda szczególnie fatalnie w naszej pięknej stolicy. Po ostatnich wyborach na prezydenta miasta, które zakończyły się już w pierwszej turze zwycięstwem Trzaskowskiego ówczesna posłanka PiS (obecnie dumna sędzia Trybunału Konstytucyjnego), Krystyna Pawłowicz, ujawniła, że w Warszawie „głosowali Niemcy”. To dlatego TVP przedstawiała Trzaskowskiego w kampanii jako kandydata niemieckiego (który jednak, jako człowiek pozbawiony polskiej duszy, byłby też sterowany przez interesy żydowskie, gejowskie i wszelkie antypolskie). A jeszcze gorzej to wszystko wygląda z tymi niewdzięcznikami, co mają wyższe wykształcenie. Ci także w przeważającej liczbie głosowali na Trzaskowskiego, a jednocześnie prowadzili dywersję w mediach społecznościowych. Na ich tle jakże przyzwoicie zachowała się kategoria osób z li tylko wykształceniem podstawowym. Aż 70% z nich zagłosowało właściwie, czyli na prezydenta Dudę i pokazało – urbi et orbi, że duszę mają polską!
Ci ludzie, skoncentrowani głównie we wschodniej części Polski (w przeciwieństwie do części zachodniej gdzie aż w dziesięciu województwach zagłosowano na Trzaskowskiego), obronili polskość w czystym, piastowskim wydaniu. Bez zgubnych, zachodnich miazmatów (typu gender co się dobrze chowa, bo go nikt nie widział, czy przymusowa eutanazja, jeszcze lepiej schowana, ale nasz prezes Kaczyński czujnie ją w kampanii wyeksponował). Ale co teraz zrobić z tymi renegatami, co źle głosowali? Pewną nadzieję na wyjście z matni daje nam profesor Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Dudy w wywiadzie dla „DGP”. Otóż ujawnił on, że władze zastanawiają się teraz „jak komunikować się z ludźmi, którzy dali się zmanipulować”. Profesor Zybertowicz ma duże doświadczenie w tych sprawach; kiedyś marksista, do dziś agnostyk, wyznał w wywiadzie: „około 50. roku życia zapisałem się do polskości, i tego się trzymam”. Myślałem sobie, że polskość łatwo wyssać z mlekiem matki a tu okazuje się, że nieraz trzeba się pół życia z tym mocować i zastanawiać, czy warto…. Lepiej jednak późno niż wcale. To daje nadzieję innym grzesznikom. Ci ludzie, nie mając tak ostrego spojrzenia jak doradca prezydenta, dali się „zmanipulować”. Komu? Mediom działającym niechybnie w interesie niemieckich i żydowskich oligarchów (typu Georga Sorosa, który straszy Orbana na Węgrzech). Wystarczy teraz te media „spolonizować” jak deklarują ochoczo ministrowie w rządzie (głównie w resorcie aktywów państwowych) i będzie po bólu. Trzask-prask, poszoł won, nazistowski bolszewiku!
Ale czy na pewno przywrócimy wszystkim polską duszę i „tradycyjne wartości”? To przecież święta triada: Bóg, honor i ojczyzna. Do tego disco-polo i Zenek Martyniuk. Nie łatwo mieć wysublimowaną duszę. Ci odszczepieńcy, przebywali pewnie w innym zupełnie wymiarze duchowym, szatańskim. Czytali Miłosza, Gombrowicza, Szymborską, lub (nie daj Boże) Olgę Tokarczuk… A tam przebija się jedna tylko wartość – nihilizm. Mówił o tym pan prezydent w kampanii gdy podkreślił, że opozycja to gorsze niż koronawirus (a LGBT to nie ludzie…) Mówił też o tym jakiś czas temu prezes Jarosław Kaczyński, choć wtedy – nieoczekiwanie, zaoponował prymas Wojciech Polak. Ja też o tym pisałem w felietonie („dyskretny urok nihilizmu”). Teraz mamy już pełny sojusz ołtarza z tronem (tzn. z rządzącą partią), tak przynajmniej uważa ksiądz Isakowicz-Zaleski. Ten ksiądz naraził się jednak bardzo temu sojuszowi. Po pierwsze chce ścigać pedofilię w Kościele, którą tropią bracia Sekielscy, za co został ukarany i niewłączony do komisji, która została powołana do dyskusji o tych sprawach. Po wtóre, nie podoba mu się, że szef telewizji Polskiej Jacek Kurski otrzymał unieważnienie pierwszego, kościelnego małżeństwa po to, żeby zawrzeć drugie. Ale przecież, po 24 latach tego małżeństwa, z którego zrodziło się troje dzieci, mógł łatwiej dostrzec, że jego żona była „chwiejna emocjonalnie” i to wystarczyło, żeby małżeństwo uznać za nieważne od samego początku. Dobrze, że Kościół nie udziela rozwodów. Dobrze, że Kościół unieważnia małżeństwa. Zwłaszcza prezesowi telewizji publicznej. To się pięknie mieści w naszych świętych, polskich tradycjach. Śmieje się do nich nasza polska dusza i pan prezes Kaczyński (który był zresztą obecny na ślubie Kurskiego w krakowskich Łagiewnikach).
Kurski jest z telewizji i może sobie pozwolić na wiele. A właściwie na wszystko, a co tam. Jego partia wygrała, a on ją wspomagał propagandą. Jego podwładny, szef telewizyjnej Dwójki Marcin Wolski tak uzasadniał polskie tradycje: „Jest jak w brydżu, rozdaje ten, kto bierze ostatnią lewę”. Gdyby zaś ktoś tej mądrości nie zrozumiał, wyjaśnił to najprościej jak mógł: „Zasady są proste. Były wybory, wygrała ta partia, więc trzeba się z tym pogodzić. I mordy w kubeł”.
Amerykanie określają to jeszcze prościej: the winner takes all. Ale się z tym nie zgadzają. Na całym Zachodzie obowiązuje przesąd, że partię zwycięską także obowiązuje praworządność. Do tego właśnie Unia Europejska chce nas daremnie przekonać. My się jednak nie damy. My wypowiemy konwencje i traktaty. Albośmy to jacy tacy? My mamy naszą dumę i duszę….
AUTOR: Daniel Kortlan
Całkiem świeży felieton. Przy kilkunastu przykładach prymitywnej dehumanizacji wyborców Andrzej Dudy w stylu Pani Jandy lub Pani Nurowskiej – warto zauważyć, że w tej kwestii partia rządząca nie jest diamentem bez skazy. Wiadomo, do skandalicznego wyszydzania połowy Polaków przez zwolenników jaśnie oświeconej opozycji j, jeszcze brakuje… Ale nie przystoi, nie przystoi….
Panie Danielu, dla profesora (z bożej łaski) Zybertowicza miałabym lepszy argument. Jeżeli on się martwi że wyborcy Trzaskowskiego zostali „zmanipulowani” to niech się bardziej martwi tym jak wyborcy Dudy zostali zmanipulowani przez TVP. Potwierdziła to poprzez krytykę „Wiadomości” TVP Rada Etyki Mediów jak również Krajowa Rada Radiofonii I Telewizji. TVN np. nie została przez te instytucje skrytykowana. A przecież w obu instytucjach dominują nominaci PiS….Ciekawa jestem, co by powiedział na to Zybertowicz?
lewacki bełkot
Jak się nie ma argumentów to najlepiej napisać „lewacki bełkot”.
Jakie to płytkie, ale czego wymagać od osób popierających PIS, od wielbicieli disco-polo i Zenka Martyniuka?
Ja wolę Gombrowicza, Szymborską i Tokarczuk oraz kiedyś Radiową Trójkę, a dziś Radio Nowy Świat.
Cóż… jestem odszczepieńcem 🙂
tak. jasne. jakoś gościowi źle patrzy i tyle. A propos berezy to dziś szłyszałem dobre porównanie że aresztowanie towrzysza Nowaka to druga „bereza” a tokarczuk jest takie disco polo tyle że literackie .
Dla ciebie najlepsza literatura to zapewne harlekiny.
No tak, Tokarczuk nie dla wszystkich, a porównanie jej książek do disco polo to bezczelność i ignorancja.
Panie Danielu.
Jak zawsze trafiony felieton – i w czas i w miejsce.
Ciekawych czasów dożyliśmy , gdzie „stary kawaler” z Nowogrodzkiej i jemu poddani – sądują nad naszymi duszami….
Pozdrawiam
Dewon bez P(is)olskiej duszy
W powiecie Mławskim z pewnością Wolska
Panie Lopez. W języku polskim nazwę powiatu pisze się małą literą a nie dużą. Może Pan nie jest Polakiem, i dlatego pisze Pan pogardliwie Wolska.