Po prezydencie Ciechanowa Krzysztofie Kosińskim również burmistrzowie Mikołajek, Giżycka i Mrągowa stają przeciw sanepidowi i rządowym obostrzeniom, by bronić lokalnych przedsiębiorców.
Przypomnijmy. Od jutra (27 lutego) na Warmii i Mazurach w związku z dużą ilością zachorowań na koronawirusa rząd zamyka hotele, kina, teatry, galerie handlowe i obiekty sportowe. Nawet uczniowie najmłodszych trzech klas szkół podstawowych wrócą do nauki zdalnej.
Spotkało się to ze sprzeciwem nie tylko przedsiębiorców, którzy po trzech tygodniach od przywrócenia działalności muszą ponownie ją zamknąć (np. Hotel Gołębiewski), ale także samorządowców z Mikołajek, Giżycka i Mrągowa.
Według nich powrót obostrzeń spowoduje nie tylko katastrofę działających tu firm żyjących z turystyki, ale także zachwieje budżetami lokalnych samorządów. Mieszkańcy pojezierzy czują się ukarani za zachowanie wypoczywających w oddalonym o setki kilometrów górskim Zakopanem.
W tej sytuacji, nie patrząc na wskazania rządowe, burmistrz Mikołajek Piotr Jakubowski stwierdził, że nie będzie zamykał lokalnych firm i sam stanie przeciwko decyzjom sanepidu. Uważa, że bez podatków od normalnie funkcjonujących firm obsługujących 8 tysięcy miejsc noclegowych będzie musiał wybierać czy ma płacić pensje nauczycielom, czy utrzymać pensjonariuszy w Domach Pomocy Społecznej. Według jego słów, w grudniu minionego roku rząd, odmówił wsparcia kilkudziesięciu ulokowanym na Mazurach gminom poprzez zastosowanie wsparcia w postaci rozwiązania zastosowanego na Śląsku. Tam zwrócono z budżetu państwa gminom część podatku umorzonego firmom. Rządzący argumentowali to tym, że na Mazurach nie ma turystów. Tymczasem innego zdania są samorządowcy z tych terenów. Uważają, że na terenie Polski, po górach i morzu, miejscem wypoczynku wielu osób jest właśnie kraina jezior na Warmii i Mazurach.