Największe od lat protesty na tle płacowym medyków zaplanowane są na 11 września 2021 r. W służbie zdrowia zawrzało po tym jak po decyzji prezydenta politycy otrzymają wyższe nawet o 60% uposażenia.
Powstał już Ogólnopolski Komitet Protestacyjno-Strajkowy, który zajmie się organizacją zaplanowanego na 11 września protestu w Warszawie, w którym mają wziąć udział: lekarze, pielęgniarki, sanitariusze, technicy laboratoryjni oraz pracownicy niemedyczni.
Głównymi postulatami pracowników ochrony zdrowia są: doinwestowanie ochrony zdrowia, podwyżki wynagrodzeń oraz zwiększenie liczby finansowanych świadczeń dla pacjentów.
Konkretnie chodzi o:
– wzrost nakładów na system opieki zdrowotnej do wysokości 8 proc. PKB, tymczasem rząd zapowiada w roku 2023 finansowania ochrony zdrowia na poziomie 6 proc. i na poziomie 7 proc. w roku 2027
– wynagrodzenia pracowników ochrony zdrowia na poziomie średniej w krajach OECD i UE,
– zwiększenie finansowanych świadczeń dla pacjentów
– zwiększenie dostępności pacjenta do świadczeń,
– podwyższenie jakości samych świadczeń oferowanych pacjentom,
– zwiększenie liczby pracowników ochrony zdrowia do ilości średnich w krajach OECD i UE by nie musieli pracować po 300-400 godz. w miesiącu.
Protesty i zjawisko odchodzenia z pracy wśród medyków nasilają się, mimo iż Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że kolejne pieniądze przeznaczone na podwyżki trafiają do służby zdrowia. Poza pieniędzmi chodzi o warunki pracy i przepracowanie spowodowane zbyt wielką ilością dyżurów. Pracownicy służby zdrowia muszą ich tyle pełnić, bo jest ich za mało by zapewnić ustawowe wymogi jeśli chodzi o bezpieczeństwo obywateli przy normalnym czasie pracy.
Problem zaczyna się już na poziomie kształcenia, ponieważ lekarzy jednych specjalności kształci się zbyt wielu, a innych za mało. Do tego dochodzi ich emigracja już po zakończeniu nauki.
Szczególnie brakuje chirurgów, internistów absolwentów pielęgniarstwa i położnictwa.
Medycy uważają, że właśnie te problemy są jedną z przyczyn nadwymiarowej liczby zgonów w okresie pandemii.
Niemniej ważne są przyczyny ekonomiczne, które szczególnie artykułują ratownicy medyczki. Ludzie, którzy na co dzień ratują ludzkie życie, a potem transportują do szpitala, czują się niedocenieni. Uważają, że ich stawki godzinowe za tak wymagającą i trudną pracę są za niskie. Ratownicy swymi masowymi odejściami z pracy w ostatnim czasie doprowadzili do zamknięcia kilku oddziałów ratunkowych. Ich dochody to ok. 3400-3600 zł miesięcznie na etacie lub 35 zł brutto na kontrakcie.
Od 1 lipca 2021 r. obowiązuje nowa ustawa, według której żaden pracownik medyczny nie może mieć wynagrodzenia zasadniczego brutto na poziomie niższym 3049 zł (dotychczas 2997 zł, czyli wzrost o 52 zł). Z dodatkami może ono sięgnąć 4112 zł. Osoby zatrudnione posiadające wykształcenie średnie zarobią brutto ok. 3700 zł, z wykształceniem wyższym ok. 4200 a ci z konkretną specjalizacją prawie 5500 zł brutto miesięcznie.
W głowach im się poprzewracało… Dostają wyplaty a nie leczą … Na receptę zamówioną telefonicznie trzeba czekać kilka dni, ponieważ prawdopodobnie przepracowali by się gdyby musieli wypisać dla wszystkich potrzebujących. Na teleporadę trzeba czekać jeszcze dłużej. Normalne wizyty w przychodni i kompletne badania odeszły do lamusa. Oczywiście prywatnie przyjmują i pobieraja dodatkowe duże pieniądze… Ale i jakość tych prwatnych usług w Mlawie pozostawia wiele do życzenia…, slaby sprzęt, fachowość… Żeby się leczyć trzeba korzystac ze słuzby zdrowia w innych miejscowościach, oczywiście też prywatnie.
masakra jakaś
Masakra to tak naprawdę co dopiero będzie. Wymagania i oczekiwania stawiane przez Rząd oraz pacjentów względem pracy pracowników medycznych, jak i niemedycznych jest na poziomie zachodu, natomiast płace zza wschodniej granicy.
Mocno kibicuję 11 września. Politycy dają sobie od 60-110% podwyżki, bo im się należy – przecież nikt za tak niskie pensje nie będzie pracował – natomiast pracownicy szpitali mają wykarmić rodziny za oklaski.
Nie chcecie Ochrony Zdrowia to będziecie mieli ubezpieczenia jak w USA. Bogaci wyjdą na tym dobrze, biedni i bezrobotni będą umierali z powodu cukrzycy.
Dokładnie Paula zgadzam sie z Tobą w 100 % , zapomniałas dodać że to wszystko kosztem życia rodzinnego , tak pielegniarki/ pielęgniarze, lekarze , lekarki , ratownicy jak i wiele innych osób pracujących w szpitalach i nie tylko…….. a teraz w pandemii ciągly stres , stres i jeszcze raz stres, 24 na dobę, kto nie pracuje w zawodzie medycznym tak naprawde tylko potrafi narzekać , ze za wolno, ze brak dostępu do specjalisty, ze pielęgniarki sie nie moze dowołac jak czesto jest ze sa dwie na 50 pacjentow i to w oddziale urazowym,ie powiem juz gdzie ……… i co chwila ktos na emeryture odchodzi, srednia wieku pielęgniarkiw tym kraju to 53 lata , a do norm unijnych jezeli chodzi o pielegniarke na ilosc mieszkancow bardzo daleko, conajmniej przez dekade tego nie nadrobimy, wiec ludzie nie narzekajcioe ze jest zle bo bedzie duzo gorzej i to szybciej jak myslicie, tak naprawde z kazdym dniem jest gorzej…..
Wina polityków wszystkich ekip a nie medyków. To wie każdy myślący Polak. Tylko nie rozumie z jakich powodów politycy dali sobie tak ogromne podwyżki zarobków.