Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak uważa, że w szkołach w całym kraju dzieci mają za dużo zadawane do domu, są przeciążone, a to powoduje ich niewłaściwy rozwój.
Podobnego zdania są rodzice z Mławy. Do naszej redakcji zgłosiła się mama siódmoklasistki.
– Moja córka w tym roku nie może sobie poradzić z nawałem zadań domowych. Przybyło jej wiele przedmiotów. Nie ma na nic innego czasu. Wraca ok. 14.00 lub 15.00 ze szkoły, je obiad i od razu zasiada do lekcji. Czasem kończy o 22.00 albo jeszcze później. To jest nienormalne!– skarży się nasza rozmówczyni.
Nauczyciele, z którymi się kontaktowaliśmy, potwierdzają, że po reformie oświaty, przywróceniu 8-letniej szkoły podstawowej, siódma klasa może być dla uczniów szokiem. Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Mławie Janina Lampkowska mówi, że te przedmioty, które dochodziły w klasie pierwszej gimnazjum, obecnie znalazły się w programie nauczania klasy siódmej. Jest ich dużo, to m.in. fizyka, geografia, biologia, chemia, plastyka i muzyka.
– Na początku roku, kiedy wszyscy dojrzewaliśmy do nowej sytuacji, analizowaliśmy tygodniowy rozkład zajęć, rozmawialiśmy z uczniami, uświadamiając im, że jest więcej przedmiotów i dlatego trzeba więcej przygotowywać się do zajęć. To się przekłada także na większą liczbę podręczników, zeszytów i na dłuższy pobyt dzieci w szkole. Takie rozmowy pod kątem pracy na lekcji i utrwalenia wiadomości w formie prac domowych były prowadzone we wrześniu – zdradza dyrektorka „Jedynki”.
Mówi, że sygnałów, aby dzieci były przeciążone pracami domowymi w młodszych klasach, nie miała. Zauważa jednak, że problem mogą stanowić także zajęcia pozalekcyjne, na które rodzice zapisują swoje pociechy. Każdy z rodziców powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, czy nie jest ich za dużo – sportowych, artystycznych, językowych?
– My nauczyciele sami widzimy, że w klasach siódmych, tych nowo powstałych, dzieciaki mają dużo więcej przedmiotów, godzin lekcyjnych, praktycznie dzień dnia mają po 7 – 8 godzin – przyznaje także Joanna Wyszkowska, kierująca Szkołą Podstawową nr 4 w Mławie.
Jak zauważa jednak, młodsi lub dojeżdżający uczniowie mają możliwość odrobienia prac domowych w świetlicy, pod okiem nauczycieli.
– Marzeniem byłoby, żeby dzieci zrobiły wszystko w szkole, a w domu już nie musiały, ale rozumiem nauczycieli. Jeżeli przedmiot jest raz w tygodniu, na przykład historia, to informacje, które uczeń wyniesie tylko z lekcji, nie wystarczą. Warto, żeby przejrzał materiał jeszcze w domu i go utrwalił. To nie musi być praca domowa pisemna – wyjaśnia dyrektorka.
W placówce przy ul. Pogorzelskiego 4, gdzie mieściło się Gimnazjum nr 2 (obecnie Szkoła Podstawowa nr 3) usłyszeliśmy natomiast, że nie było skarg na zbyt duże obłożenie pracami domowymi gimnazjalistów (pozostały jeszcze drugie i trzecie klasy).
– Doniesienia medialne w tej kwestii dotyczą raczej klas siódmych szkoły podstawowej– powiedziała nam wicedyrektor Agnieszka Kowalska.
Mam córkę w drugiej klasie szkoły podstawowej i jej tornister jest naprawdę ciężki.
Moim zdaniem ustawodawca powinien nałożyć obowiązek na wydawców podręczników szkolnych by były dostępne w internecie. Wersja papierowa w szafce w szkole, wersja elektroniczna w domu. Dostępne na podstawie jakiegoś kodu aktywnego przez rok i tylko jednocześnie na jednym urządzeniu (ochrona przeciw piratowaniu).
Uczeń powinien spędzać moim zdaniem maksymalnie 90 minut nad pracą domową i powinna ona ściśle korespondować z materiałem przerabianym danego dnia w szkole. Uczeń jedyne co powinien mieć w domu to zeszyt ćwiczeń i kilka prostych zadań by utrwalić sobie materiał plus jedno może trudniejsze by wytężyć szare komórki (oczywiście na tyle nieskomplikowane by mógł wykonać je samodzielnie). Wiadomo tabliczkę mnożenia, wierszyk na pamięć, lekturę szkolną nie da się wypracować na zajęciach szkolnych i takie rzeczy muszą być robione w domu.
Co do opinii niektórych nauczycieli że to przez zajęcia dodatkowe dzieci nie mają czasu. Nie widzę w tym nic złego że dziecko chce chodzić na zajęcia sportowe, taneczne, basen, język i co mu jeszcze do głowy przyjdzie. Jeśli chcą się rozwijać i rodziców na to stać finansowo i czasowo to tylko trzeba się z tego cieszyć. Większość z nas miała w dzieciństwie do dyspozycji tylko trzepak.
Co innego wykonywanie godzinami pracy nauczyciela, a dziecko nie kuma co było na lekcji bo pani na FB dzieli się wrażeniami.( to akurat znam z opowieści znajomych). Moja córka miała to szczęście że trafiła na pedagoga który super tłumaczy i nie zadaje multum prac plastycznych nad którymi i tak ślęczą po nocach rodzice.
Zawsze mielismy dodatkowe przedmioty typu fizyka chemia itp. I lekcje do 15 czy 16, niezależnie od tego czy 7 klasa czy pierwsza gimnazjum. Moim zdaniem problemem jest to ze teraz nauczyciel leci z nadmiarem programu po lebkach nana lekcji,a reszte nadrobic trzeba w domu. Kiedys wszystko bylo na lekcji omawiane, a teraz tylko zapisuja przez polowe lekcji co zrobic w domu. Niestety..
Dlaczego wszyscy na tym portalu są anonimowi
Podaj swój adres i telefon- może wtedy uwierzę, że piszesz pod swoim prawdziwym nazwiskiem 🙂
Ludzie co wy opowiadacie! Przeprowadzam regularne rozmowy z uczniami i co się okazuje- średnio uczniowie poświęcają na naukę w domu 2 godz( dobrzy uczniowie). Pozostali 1,5 – 1 godz. Problemem są nie uczniowie ale rodzice nakręcający coś czego nie ma. Ciężkie tornistry = też bzdura. Wszystko znam z realnych obserwacji .Najważniejszym problemem dzieci są rodzice- uczniowie mówią- rodzice nie mają dla mnie czasu, rodzice nie interesują się mną, rodzice wracają po 19- wtedy zaczynam się uczyć, itp. Na pytanie ile czasu spędzasz w internecie- uczniowie odpowiadają – 3, 4 godziny.
To co pani pisze jest po prostu śmieszne i nie prawdziwe.
Co dzień słucham rodziców i dzieci… To prawda… Ten system sprawia, że nasze dzieci mają gdzieś szkołę i naukę… Bo nie mają już sił. Kiedyś szkoła miała zaciekawić i zachęcić do zgłębienia jakiegoś tematu, dziś odstrasza, bo jak coś do czego mnie zmuszają może mnie zaciekawić. Dyrektorzy mławskich szkół podstawowych powinni zastanowić się nad zmianami w swoich placówkach. Nie bójmy się zmienić systemu, bo zatracimy motywację naszych dzieci. Do odważnych świat należy. Zamiast na siłę zmuszać do nauki, bądźmy nauczycielami z pasją, którzy zarażą wiedzą swoje dzieci!
Ha Ha dobra zmiana a tak miało być dobrze dla dzieci poco ta głupia reforma gimnazja były po wojnie a podstawówki w komunie no i dobra zmiana powraca
Nie jest tak tylko z 7 klasą ;(. Klasa mojego syna(6kl) kończy zazwyczaj o 15/16 z, lekcjami siedzi czasem do 23 przez co nie ma czasu na nic innego. Chodzi do szkoły nie wyspany i nawet nie ma czasu na zjedzenie śniadania, obiadu czy kolacji. W szkole tak samo, pytam się dlaczego nie zjadł kanapek-odpowiedź jest prosta, musiał uczyć się na lekcje bo miała być kartkówka, ktoś tam miał zapytać. Ma tyle lekcjiże książki w plecaku się nie mieszczą choć ma jeden z wiekszych plecaków. Często nie ma siły wieczorem na nauke więc powtarza materiał rano przez co częstp spoźnia się do szkoły. Nauczyciele(niektórzy) nie rozumieją dzieci przez co mój syn chodzi zestresowany. Nie jest to tylko moja opinia. Jedna wielka PORAŻKA
Dzieci mają za dużo zadawane.Mają ciężkie plecaki i póżno wychodzą ze szkoły.Po przyjściu do domu zjadają obiad i szybko do lekcji.Gdy skończą odrabiać, trzeba szybko się zacząć uczyć , bo następnego dnia klasówka po klasówce,albo kartkówki. Te dzieci nie mają czasu dla siebie tylko szkoła i szkoła.W szkołach powinny być szafki,gdzie dzieci zastawiałyby książki.Zadania domowe powinny być zadawane tylko na weekend.Świat nie kończy się tylko na szkole.To jakaś paranoja!!!
Polskie szkoły to porażka . Dzieci mają głowę” pełną” a nie „dobrze wyposażoną ” Pedagodzy też byli szkoleni tym samym sposobem więc słabe rozumienie tematu jak postępować z młodym człowiekiem który chodzi do szkoły. Bezwzględność, brak współpracy między nauczycielami a czasem indywidualnego podejścia do niektórych uczniów zniechęca dzieci do nauki. Gdyby tak nauczyciele konsultowali skuteczniej ze sobą ilość zadawanych prac domowych to i dzieci miały by więcej czasu i chęci na życie poza szkolne i więcej radości z niego. Hmm. .. ale cóż … odgórnie mają wyznaczony czas i ilość materiału jaki dziecko musi mieć wtłoczone w głowę więc dopóki nic nie zrobią tam na górze to normalnie nie będzie. Bo nienormalne jest to że dziecko po ośmiu godzinach w szkole jeszcze kilka godzin musi pracować nad lekcjami w domu . I to że zlikwidowano gimnazja niema nic wspólnego ze zbyt dużą ilością nauki. Na szczęście moje dziecko uczęszcza do szkoły za granicą i niema problemów z nauką i jest szczęśliwe i wiedzę sama chce czerpać tą którą powinna i tą którą traktuje jako hobby. Nie musi siedzieć do pierwszej w nocy jak czasami bywało i ogarniać materiału. Ogólny brak świadomości i bezradność rodziców. Może tak czas na zmiany systemu w innym tego słowa znaczeniu? Przydała by się prawdziwa rewolucja w systemie szkolnictwa i przewartościowanie ale to lata świetlne …
W końcu ktoś poruszył ten temat! To co się dzieje to masakra. Mój syn – 7 klasa – codziennie poświęca na prace min. 3 godziny, a najczęściej 4 albo 5! Próbują im wcisnąć dwa lata w jeden rok. Tak się nie da. Czasem sama coś mu odrobię, chociaż kłoci się to z moimi zasadami, ale ejst mi go po prostu szkoda. Ja przychodzę z pracy i mam wolne.
Nic nie robić. Niech siedzą w komputerze lub telefonie.
Powiedział, co wiedział
Hmmm, 5 klasa, lekcji zadanych multum, w każdym tygodniu sprawdziany i kartkówki. W nadchodzącym tygodniu zapowiedzianych takich mamy 5 sztuk. No przecież to jest paranoja …