W przypadku uczniów już wiadomo, że od września wrócą do szkoły. Studenci niekoniecznie zapełnią gmachy uczelni.
Jak zapowiada ministerstwo szkolnictwa wyższego — jeżeli sytuacja epidemiczna nie zmieni się w najbliższym czasie, we wrześniu zostanie wydane rozporządzenie w sprawie ograniczenia działalności uczelni, utrzymujące zasady obowiązujące od maja, a ono co prawda dopuszcza tradycyjną formę kształcenia, ale w bardzo niewielkim zakresie. Większość zajęć odbywać ma się zdalnie tzw. metodą hybrydową. Chodzi o studia pierwszego i drugiego stopnia oraz o studia podyplomowe.
Sytuacja dodatkowo komplikuje się, ponieważ uczelnie posiadają autonomię i same decydują, w jaki sposób będą prowadzić naukę. Niektóre uczelnie (np. SGH, Uniwersytet Śląski) już poinformowały, że w pierwszym semestrze nauka będzie odbywać się zdalnie. W systemie hybrydowym studia będą prowadzone m.in. na Uniwersytecie Warszawskim, w Akademii Leona Koźmińskiego czy na Poznańskim Uniwersytecie Adama Mickiewicza.
Dostanie się też wynajmującym . Bo klientów będzie brak. A na tarcze się nie załapią bo podatków nie płacili . Taka karma.
Ciekawe czego nauczy się zdalnie student medycyny na wydziale chirurgii. Nie chcialbym być operowany przez takiego „lekarza”.
Ale u nas społeczenstwo chce polezeć w domu. Zwlaszcza te paniusie z malymi dziecmi otrzymujac pieniądze za nic nierobienie.
Praktycznych umiejętności? Dobry żart.
Jak ktoś się będzie chciał nauczyć to i tak się nauczy, wykładowcy na uczelni nie są od nauczania tylko od wskazania drogi do rozwiązania problemu. Student sam musi znalesc rozwiązanie i sam się nauczyć
Dokładnie. Wykładowca to nie trener… Gorzej jak taki za swój życiowy punkt obierze aby każdego przemalować na swoją modłe bo w życiu mu lub jej nie wyszło. Piekłem nie jest wykładowca z pasją lecz wykładowca klakier – mściwy, zawistny i jeszcze Ci głupot napcha do bani.
Małe dzieci, które powiedzmy sobie szczerze, wkładają ręce do buzi, dłubią w nosie i nie myją rąk po wyjściu z toalety, dodatkowo przechodzą covida bezobjawowo , tzn mogą wrócić do swojego domu i zarazić całą rodzinę, mogą swobodnie brać udział w zajęciach. A student który jest dorosły traktowany jest w tej sytuacji niepoważnie. Chyba łatwiej jest dorosłym zachowywać restrykcję niż dzieciom, które zapominają wszystko po pięciu minutach.
Studenci często pracują… Ja nie widze problemu.
Do sklepów i kosciolów chodzą a do szkoły dlaczego nie. Jadą nad morze zatloczonym autobusem a do szkoly nie chce się.
Czego oni naucza sie diedzac w domu. Co będzie warte ich wyksztalcenie bez praktycznych umiejętności. Kto ten rocznik bedzie chciał zatrudnić.