O tej niewielkiej miejscowości w gminie Działdowo usłyszała ostatnio cała Polska. Wszystko za sprawą niewyjaśnionych zjawisk, które miały się dziać w jednym z domów. Media lokalne i ogólnopolskie, a także zwykli „ciekawscy” przyjeżdżają tu specjalnie po to, żeby zobaczyć nawiedzony budynek, z którego uciekli państwo Pokropscy i czworo ich dzieci.
Przez kilka dni rodzina mieszkała w Caritasie, to było jednak rozwiązanie tymczasowe i we wtorek wróciła do swojego mieszkania. Z Krystyną Pokropską rozmawialiśmy w środę i przyznała, że noc minęła spokojnie. Zjawiska, których się tak obawiają – fruwające przedmioty i dziwne dźwięki – na razie nie dają o sobie znać.
– Obecnie jest spokój, ale cały czas się boimy. Wiadomo, czy to wszystko nie zacznie się od nowa? – zastanawia się kobieta i dodaje, że niecierpliwie czeka na egzorcystę, który ma przyjechać w poniedziałek.
– Jesteśmy tym wykończeni. Moje dzieci są zmęczone i przerażone, starsza córka przebywa obecnie w szpitalu, to wszystko mocno się na niej odbiło – dodaje nasza rozmówczyni.
Mieszkańcy wsi o sprawie mówią niechętnie.
Są poirytowani i zaskoczeni zamieszaniem, które wywołała. – Wszyscy wzięli nas na języki, że niby nie wiadomo co się tutaj dzieje. Co chwila ktoś przyjeżdża, chodzi po naszym podwórku, zagląda w okna. Przez to wszystko nie da się tu spokojnie żyć – mówi sąsiadka Pokropskich, która mieszka w tym samym budynku. – Ja nigdy nie słyszałam żadnych pukań czy hałasów, a przecież gdyby coś działo się na górze, słychać by było to także w moim mieszkaniu – zauważa.
Teorii na temat przyczyny nawiedzenia różowego domu jest kilka.
Jedna z nich głosi, że odpowiedzialny za paranormalne zjawiska jest duch dziedzica Sterna, który przed laty mieszkał w tym domu i został zamordowany przez Armię Czerwoną. – To prawda, że bolszewicy go zamordowali, ale przecież nie w tym domu! Wywieźli go stąd i zastrzelili gdzieś indziej – tłumaczy nam jedna z mieszkanek Turzy Wielkiej. Ona i kilka innych osób, z którymi rozmawiamy przyznają też, że historię o opętaniu dziewczynki, która mieszkała z rodzicami w miejscowym dworku, poznali z mediów.
– Żyję w tej wsi od urodzenia i nigdy o tym nie słyszałam – mówi starsza kobieta.
Naprzeciwko domu w którym ma dochodzić do nadprzyrodzonych zjawisk, leży stary, ewangelicki cmentarz. Jest bardzo zaniedbany. Nagrobki, przeważnie z niemieckimi nazwiskami, są połamane i porośnięte mchem i trawą. Gdy robimy im zdjęcia, zaczepia nas jeden z mieszkańców. – W końcu ktoś szuka duchów, tam, gdzie trzeba – żartuje.
Możecie wierzyć czy nie, ale Stary znajomy mojego ojca miał taki problem. Jego córka czy której tam z jego dzieci, bo nie pamiętam grało w tabliczka ouja czy jak to się tam piszę i naprawdę wywołali ducha. Ja być może się z nimi spotkam i porozmawiam na ten temat jak to się stało i jak przede wszystkim z tym walczyli.
Byłem wczoraj w tym domu, jak zapowiedziałem, około godz. 17.00 byłem na miejscu i rozmawiałem z gospodarzem, który mi opowiedział całą historię. Byłem zawiedziony, że nie zastałem duchów. Sprawdziłem to metodą radiestezyjną. Poprosiłem, gospodarza aby mnie natychmiast powiadomił, gdyby duchy powróciły.
Witam. Moze byc prawda. Mojego Ziecia dom przeklepa jego Babka i dzialy sie ruzne tego typu rzeczy. Musial sprzedac dom.
Jak ok jak znów ich nękają, cos nie tak w tym tekście, jak sie cos pisze to …kończy
Z łaciny duch to „spiritus”. Przypadek? Nie sądzę
Bożesztymój! Cz Wy drodzy czytelnicy, również widzicie tam w oknie wizerunek dziecka tragicznie zmarłego przybitego gwoździem za język do stołu? Jestem w głębokim szoku, nareszcie wszystko jasne!
Przede wszystkim każda osoba wierząca wie że powrót jakiejkolwiek duszy zmarłego człowieka z „tamtego” świata na ziemię jest niemożliwy. Wg Biblii każda dusza zostaje osądzona i trafia albo do nieba albo do piekła.
Są jeszcze dusze które nie chcą przejść na drugą stronę.
No to ciekawa teoria bo o tym co się stanie z duszą decyduje wg Biblii tylko Bóg a nie dana dusza.
Kłamstwo ma krótkie nogi
Tak to zazwyczaj jest, że jak się coś dzieje to ludzie wyciagają jakieś nieprawdopodobne opowieści, czasem mające jakieś uzasadnienie, a czasem wyssane z palca, żeby tylko zaistnieć na chwilkę, pokazać się przed kamerą czy mieć zdjęcie z gazecie. Rodzinie wspólczuję bo nawet jeśli duchy ich nie będa nekać to ludzie pewnie będa ich palcem wytykać, bo im nie uwierzą
Ludzie już tacy są i pogadać lubią. Stare domy często kojarzą się z duchami. Siedlisko, na którym mieszkaliśmy należało do rodziny od niepamiętnych czasów. Nie brakowało ofiar, bohaterów, wspomnień wojennych. Stryj wywieziony do Mauthausen i zakatowany bo nie chciał wieszać rodaków. Nikt nie przyszedł i nie powiedział jak tam jest.
i za tydzień wszyscy zapomną o sprawie
Szybko wrócili coś 🙂 Ja bym nie wróciła