Nie od dziś wiadomo, że nagminne łamanie ograniczeń prędkości jest powodem znacznej ilości wypadków samochodowych. Decyzje brukselskich urzędników jak i samych koncernów samochodowych zmierzają do całkowitego wyeliminowania tego problemu z europejskich dróg w ciągu kilku najbliższych lat.
Po Volvo teraz Renault rozważa zamontowanie w swoich fabrycznie nowych pojazdach systemu, który nie pozwoli na rozwinięcie wyższej prędkości niż 180 km/h. Dotychczas tak konstruowano seryjne pojazdy większości marek, by nie przekraczały 250 km/h. Volvo w 2020 roku zamontowało taki elektroniczny ogranicznik prędkości. To nie wszystko. Pojazdy mają mieć także system, który będzie rozpoznawał znaki drogowe i automatycznie dostosowywał do nich prędkość auta.
To rozwiązanie ma być od przyszłego roku, czyli od 2022 r., obowiązkowym wyposażeniem wszystkich nowych aut: osobowych, dostawczych, ciężarowych i autobusów sprzedawanych na terenie Unii Europejskiej. Samochody będą też wyposażane w system automatycznego hamowania przed przeszkodą.
Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu (ETSC) zdecydowała, że trzeba zadbać, by auta same przypominały o ograniczeniu prędkości, bo łamie je nawet połowa kierowców. System ma rozpoznawać znaki i jednocześnie pozycję GPS pojazdu i przypominać kierowcy o obowiązującym na tym odcinku ograniczeniu, ale fizycznie nie blokując prędkości pojazdu.
Dokładne decyzje będą poprzedzone szeregiem badań naukowych. Pierwsze wyniki sugerują, że najbardziej irytuje kierujących i jest najmniej skuteczne w informowaniu kierowców wibrowanie pedału gazu oraz wszelkiego rodzaju brzęczyki. Kierowcom najłatwiej przyszło zaakceptowanie ograniczenia osiągów samochodu, po osiągnięciu obowiązującego w danym miejscu limitu prędkości. W tym rozwiązaniu pedał gazu stawiał większy opór po osiągnięciu dopuszczalnej prędkości. I właśnie to rozwiązanie obecnie jest najbliższe akceptacji.
Teraz nie będzie mowy o nieświadomym łamaniu przepisów, ponieważ by przyspieszyć trzeba będzie świadomie, z dużą siłą, naciskać pedał gazu.
Ponadto ubezpieczyciele coraz mocniej nalegają, by samochody miały „czarne skrzynki” rejestrujące prędkość, a wypłata odszkodowania była uzależniona od tego, czy prędkość została przekroczona.
Czyli tak państwo chce jak najwięcej zarobić na mandatach a ubezpieczyciele nie chcą wypłacać odszkodowań i tyle w temacie
Nie, Państwo chce żeby było mniej kalek z powodu piratów drogowych. A także aby podatnicy nie ponosili kosztów leczenia i rent osób poszkodowanych.
i bardzo dobrze. Jeśli nasi decydenci unikają egzekwowania nieprzekraczania prędkości to UE weźmie się za to. Ja bym jeszcze wprowadził blokadę na 140 km/h ponieważ w Polsce taka maksymalna prędkość jest dozwolona wobec tego nie wiem skąd aż te 180 km/h. Ale pomimo tego to krok w dobrym kierunku.
Jeśli wprowadzą tzw. czarne skrzynki rejestrujące prędkość to zostanie ułatwiony proces kierowania wariatów do zakładu psychiatrycznego.
Jeszcze bym dodał blokadę „decybeli” w elektronicznych urządzeniach audio czyli ograniczenie mocy dźwięku w głośnikach, dla tych, którzy użytkują taki sprzęt w blokach.