Przez 17 lat zorganizowano tutaj 137 wystaw, a ponad 90 artystów w tym miejscu po raz pierwszy pokazało swoje prace. Każdą nową ekspozycję otwiera wernisaż, którego scenariusz i program zawsze jest dopasowywany do osoby, której twórczość akurat jest prezentowana. Grały więc zespoły jazzowe, tańczono walca, wystąpiła orkiestra dęta, a jedna z malarek wyskoczyła „na wejście” z pudła po telewizorze.
– U nas nigdy nie jest nudno ani sztampowo – zapewnia Janusz Dębski, opiekun i twórca mławskiej galerii „Trzynastka”, która mieści się w miejscu nieco niezwykłym – na korytarzu przychodni lekarskiej przy ul. Żwirki w Mławie. Pomysł mógłby wydawać się dziwny, ale jak się okazuje, ma same plusy. Wystawy ogląda wiele osób, którym pewnie nie przyszłoby do głowy pójść do „zwykłej” galerii.
Janusz Dębski wymyślił tę lokalizację w 2000 roku, gdy szukał miejsca, w którym mógłby pokazać swoje fotografie przedstawiające mazowieckie pałace i dwory.
Właścicielowi centrum medycznego – Andrzejowi Wójciakowi – idea sztuki w poczekalni również się spodobała, pomógł nawet w zakupie pierwszych antyram. I tak 13 grudnia przed 17 laty odbyła się inauguracyjna wystawa. Wtedy też padł propozycja nazwy. – Ktoś powiedział, że skoro jest „trzynasty” to niech i galeria nazywa się „Trzynastka” i tak już zostało – wspomina jej założyciel.
Sztuka bez ograniczeń
Jak zaznacza, zależało mu, żeby były kolejne ekspozycje. Założenie od początku było proste: zaprezentować może się każdy, kto tworzy – maluje, fotografuje, rzeźbi, pisze.
– Takich osób w Mławie jest wiele, ale często to, co robią, wkładają do szuflady. Szkoda by było, żeby zostało w niej na zawsze, dlatego namawiam ich do współpracy – dodaje opiekun „Trzynastki” i zwraca uwagę, że coraz częściej artyści również sami się zgłaszają. Nikomu do tej pory nie odmówił.
Poziom prac jest różny, ale pokazanie ich jest też okazją, żeby o swojej pasji podyskutować, porozmawiać z bardziej doświadczonymi twórcami, posłuchać rad i opinii.
Są jednak bezsprzeczne talenty, chociażby 10-letnia Antonina Nadratowska – najmłodsza do tej pory autorka, której obrazy można było obejrzeć w galerii.
Co istotne, dzięki kontaktom z ośrodkami i instytucjami kultury z sąsiednich miast, ekspozycje z Mławy są przekazywane dalej, nic się „nie marnuje”, a artyści mogą się promować w innych miejscowościach. Działa to też w drugą stronę i łatwiej dzięki temu udaje się zaprosić do Mławy malarza czy fotografa z zewnątrz.
Ściana wierszy
Po rocznej przerwie, do galerii ma wrócić „kącik poetycki”, który funkcjonował przez kilka lat i był współtworzony przez Marka Arenta, mławskiego poetę. – Drukowaliśmy wiersze różnych autorów, nie tylko z Mławy i wieszaliśmy je na jednej ze ścian. Obok były kartki, na których zwiedzający mogli napisać swoje opinie na temat utworów. Komentarzy nigdy nie brakowało – zapewnia pomysłodawca galerii.
Chętnie też użycza jej przestrzeni szkołom, które realizują przeróżne projekty i konkursy, na które młodzież przygotowuje prace plastyczne. Dzięki „Trzynastce” swoim talentami mogli się pochwalić szerszej publiczności m.in. wychowankowie Ośrodka Szkolno-Wychowawczo z Mławy. Na 16. urodziny przychodnię zdobiły z kolei zimowe obrazki wykonane przez dzieci z Domu Dziecka z Kowalewa.
Jednak nie tylko amatorzy tutaj wystawiają swoje dzieła. To miejsce ma już swoją sławę, która przyciąga znane nazwiska.
– Była u nas Katarzyna Kobuszewska z Płocka ze swoimi niesamowitymi ikonami, był pochodzący z Mławy malarz Janek Chądzyński, był Zbigniew Jabłoński z Gdyni – poeta, pisarz, lekarz, podróżnik, a przede wszystkim fotografik, była również fotografka – Ewa Czaplicka-Kubka z USA, czy malarka Klara Stolp z Grudziądza – wymienia Janusz Dębski.
Z jego inicjatywy powstał dwa lata temu Mławski Klub Fotograficzny. W „Trzynastce” można oglądać zdjęcia zrzeszonych w nim osób.
Pasja to podstawa
Tak jak w profesjonalnych galeriach, tak i tutaj o wszystkich autorach zwiedzający mogą się dowiedzieć czegoś więcej – zawsze na głównej ścianie wiszą plansze z informacjami o nich, o przebiegu ich kariery, o dotychczasowych sukcesach.
Każdą wystawę, niezależnie czy uznanego malarza, czy początkującego grafika, otwiera wernisaż.
– Twórcy są różni, dlatego i te spotkania są niepowtarzalne. Zawsze staramy się na nie zaprosić a to muzyków, a to poetów, a to tancerzy i połączyć ze sobą różne sztuki – podkreśla nasz rozmówca.
Nie brakuje również happeningów – z tych najbardziej oryginalnych warto wymienić występ… striptizerki (podobno z innym niż spodziewane zakończenie) i malarkę, która w przebraniu wyskoczyła wśród gości z wielkiego pudła.
Organizacja wernisaży, jak i samych ekspozycji, jest możliwa dzięki wsparciu sponsorów i przyjaciół galerii, która działa non profit i, jak śmieje się jej opiekun, jest napędzana przede wszystkim pasją. I to jest chyba klucz do sukcesu.
– Do końca roku mamy już zgłoszenia od artystów, które chcą się u nas zaprezentować. To mówi samo za siebie i cieszy mnie bardzo. Mam wielką nadzieję, że za trzy lata będziemy świętować 20-lecie – zdradza swoje marzenie Janusz Dębski.