W przestrzeni medialnej króluje pandemia. Przerażające. Choćby dlatego, że istnieją inne choroby, na które ludzie zapadają. W atmosferze strachu i niemożliwości dostania się do szpitala, leczenia. Sam też nie czuję się zdrowy. Im więcej lat tym trudniej o względy Morfeusza. Nie mogę spać, czuwam. Czuję napięcie i niepokój. Gdy zasnę, męczą mnie sny niespokojne, na krawędzi horroru. Kiedyś były łagodne, niemal literackie historie w rodzaju Dyla Sowizdrzała albo Piotrusia Pana. Z nimi mogłem się od biedy identyfikować, bez traumy, pomimo różnych wad tych postaci. Kochałem literaturę. Ostatnio w moich snach pojawia się jednak potwór przypominający dinozaura….
Rozszyfrowanie snów to specjalność freudystów. Żadnego nie znam, nie będę zatem drążył ich znaczenia. Ani nie pójdę do wróżki czy jasnowidza. Bom racjonalny… a przynajmniej za takiego chcę uchodzić. Mój sen może wynikać z faktu, że czytałem o odkryciach paleontologów na dalekiej Grenlandii. Odkryto tam ostatnio szczątki ssaka żyjącego ponad 250 milionów lat temu. Ale czy był to dinozaur i czy to on mi się przyśnił? Zacząłem obsesyjnie myśleć o potworze, a on z kolei zaczął przybierać łagodniejsze kształty. Nawet polubiłem gada. Do tego stopnia, że umiem percypować świat z jego perspektywy. To spowodowało zamęt w mojej głowie. Nic już nie jest, jak było. Ten dinozaur pojawia się w moich snach regularnie i jest jak gdyby moim alter ego. A ja stałem się jego prostą inkarnacją. Ja dinozaur…. (?!)
Przez całe życie zdarzały mi się niewiarygodne przygody. W innym wymiarze. Metafizyczne, psychotyczne. Czułem się wyniesiony ponad przeciętnych zjadaczy chleba, acz jednocześnie niezrozumiany i w żaden sposób nie mogłem dostosować się do otoczenia. Przez nonkonformizm do dzisiaj dostaję cięgi od tych, co żyją, jak Pan Bóg przykazał. Teraz może być tylko gorzej. Bo jako dinozaur błądzę rano i błądzę wieczorem. Nie umiem znaleźć właściwej przystani. Ani głębszego sensu. Świat stał się tak niepojęty, jak nie przymierzając u Harry’ego Pottera albo Olgi Tokarczuk. Co gorsza, stał się miejscem groźnym. Pełno w nim gadających głów nie wiadomo o czym, przyciągających się i odpychających według nieznanego wzoru. Pandemia jak aerozol spowija ludzkie tłumy w jedną szarą otchłań. Groza pochłania miliony ludzi na całym globie, chorych, głodnych, opuszczonych. A dinozaur otwiera paszczę ze zdziwienia i roni łzy….
Jak zawsze próbuję rozeznać co dzieje się w ojczyźnie. Bez powodzenia. Polska walczy z pandemią, jak ze smokiem wawelskim. Co prawda, jeszcze niedawno premier, jak i prezydent oraz Główny Inspektor Sanitarny zapewniali, że „wirus jest w odwrocie” i nie trzeba się go bać czy chować w domu, teraz jednak zdają się być w panice. Szczególnie GIS, który zapewniał, że wirusa nie ma, a ci, którzy go widzą, niech włożą sobie lód w majtki. W połowie października liczba zakażonych miała się wypłaszczać na niskim poziomie. Gdy mamy teraz grube tysiące zakażonych i rekordowe zgony Jarosław Pinkas stwierdza, że pandemia przyspieszyła. Jego modele i algorytmy nie zadziałały. Zorganizował więc pielgrzymkę na Jasną Górę. Niewiele to dało. Przynajmniej ja jako dinozaur tego nie rozumiem. Po tej pielgrzymce zakaziło się jeszcze więcej ludzi, w samej Częstochowie 25 duchownych. Pojawiły się głosy, że to pielgrzymka spóźniona. Nie sądzę. Były minister zdrowia Łukasz Szumowski, dawno już, jeszcze przed pandemią, zawierzył polską służbę zdrowia Matce Boskiej i też nic to nie pomogło. Mało tego, sam Szumowski poważnie się zakaził…. Podobnie jak wielu prominentów z rządu, parlamentu i Kościoła. Na szczęście, jak zapewnia senator z PiS a doktor z zawodu Stanisław Karczewski, wystarczy zjeść „jabłko z wieczora i nie ma doktora”. Zaś dla głęboko wierzących biskup płocki Piotr Libera stawia wielkie krzyże morowe („od powietrza, głodu, ognia i wojny….”).
Dla tych, którzy nie wierzą w gusła, restrykcje są konieczne. Choć nie są konsekwencją przemyślanej strategii. Tej ani rząd, ani opozycja nie mają. Nie ma też właściwej podstawy prawnej (także w kwestii noszenia maseczek), bowiem rozporządzenia nie są w Polsce źródłami prawa. Ludzie nie rozumieją, dlaczego siłownie czy teatry są tak bardzo dotknięte restrykcjami, pomimo że nie stanowiły nigdy ognisk koronawirusa. A sklepy, galerie, kościoły funkcjonują prawie swobodnie. Setki tysięcy miejsc pracy jest zagrożonych, a wiele osób traci źródło utrzymania. Mamy tzw. łagodny lockdown. Niektórzy imają się różnych forteli, aby utrzymać się na powierzchni. Na przykład krakowski klub Atlantic Sports (siłownia) ogłosił, że staje się ….kościołem i organizuje codzienne spotkania religijne. Interesujące. Przypomina mi to jednak starania Polskiego Kościoła Latającego Potwora Spaghetti. Nie przejdzie.
Pandemia to jednak niejedyny problem. Po tym jak ujawniły się spory w obozie Zjednoczonej Prawicy, dzieją się rzeczy niebywałe. Nie do pojęcia dla zwykłych dinozaurów. Jarosław Kaczyński „awansował” na wicepremiera. Choć nie ma ściśle określonych prerogatyw, wiadomo, że będzie w rządzie głównym rewizorem. I będzie sprawował pieczę nad szeryfem Ziobro. Ich wspólnym, politycznym sukcesem było aresztowanie Giertycha. Ten aż zemdlał z wrażenia w swojej własnej łazience. Niepotrzebnie. Sąd zwolnił go z konieczności przebywania w areszcie, podobnie jak innych podejrzanych. Za to nie mógł się stawić w sądzie, by bronić ważnego klienta. I jego tajne dokumenty zostały sprawdzone. Furda tajemnica adwokacka.
„Piątka Kaczyńskiego” to niby ustawa o ochronie zwierząt. Przeszła w Sejmie z dużą pomocą opozycji. W Senacie też przeszła, ale po dużych zmianach (niektóre z nich są wynikiem dobrych relacji prezesa pewnej firmy z samym premierem, lobbying działa). Wielu posłów PiS, a nawet senatorów wierzgnęło i nie chciało poprzeć miłośnika kotów. Wskazywali, że ustawa uderza w interesy hodowców i rolników, tym samym w polską gospodarkę. Nacisk centrali był jednak wielki. Jak mówił senator z naszego okręgu Jan Maria Jackowski, żona jednego z senatorów PiS była szantażowana, że zostanie zwolniona z pracy jeśli mąż nie zagłosuje właściwie. Tutaj dinozaur całkiem się popłakał. Pamięta i docenia działalność Cyryla i Metodego. Cyryl jak Cyryl, ale te Metody….
Niedawno premier Morawiecki wrócił z Brukseli, szczęśliwy, że wynegocjował wielki budżet dla Polski z Unii Europejskiej. Setki miliardów Euro. Odtrąbiono to jako wielki sukces, bo ponoć nie było związane ze sprawą praworządności w Polsce, czyli upartyjnieniem sądownictwa. Teraz się okazało, że premier nie odniósł sukcesu, bo związek między budżetem a praworządnością jest. A my Sarmaci na to nigdy nie pozwolimy, żeby nam w obcych językach mówiono jak mamy zarządzać sprawiedliwością. Nowy wicepremier Kaczyński ogłosił zatem, że będzie weto, polskie weto wobec tego budżetu. Polska pokaże jeszcze w Europie, co potrafi. Non possumus. Wbrew temu co mówiła ambasador USA w Polsce, Jarosław Kaczyński podkreślił, że Polska jest po dobrej stronie historii. Z pewnością przekonał wszystkich. Nawet jeśli Joe Biden, kandydat na prezydenta USA, mogący zdobyć wkrótce Biały Dom nazwał Kaczyńskiego zbirem, w towarzystwie Putina i Łukaszenki. Za to Antoni Macierewicz broni Kaczyńskiego na swój sposób. Powiedział w telewizji „Trwam” że każdy, kto stanie po stronie Unii w konflikcie z naszym rządem jest zdrajcą i powinien być surowo karany. To bardzo dumna i pryncypialna postawa. Ucieszą się patrioci.
Nie wiem tylko dlaczego mój nocny gość dinozaur śmiał się jak arlekin i płakał jak bóbr na przemian przez cały sen….. wyjątkowo długi. Wreszcie się przynajmniej wyspałem.
AUTOR: Daniel Kortlan
Kler myśli, że zacznie rządzić w Polsce w XXI wieku tak jak rządził w średniowieczu.
PIS ich niebotycznie finansuje, a ponadto rządowi cały czas na kolanach na Jasnej Górze i w Toruniu, a więc uważają, że mogą się szarogęsić w Polsce jak za tamtych czasów, ale….
hola, hola, panowie, purpurowi książęta – rząd nie wszyscy Polacy, wszak Polacy nie gęsi i swój rozum mają i mam nadzieję, nie dadzą się wam zapędzić w kozi róg. Czyż nie za bardzo się rozpędziliście?