Kursując nieustannie pomiędzy Mławą a Warszawą pozbyłem się wprawdzie kompleksu leniucha-wykształciucha (co opisałem wyczerpująco w jednym z niedawnych felietonów), ale wpadłem za to w otchłań – mówiąc górnolotnie, aksjologicznej ambiwalencji. A używając bardziej plebejskiego języka, ugrzązłem w pułapce zderzenia wartości. Wartości jak się zderzają i są różne, to się bardzo nie lubią, tak jak pijacy po flaszce. Stąd mój splin, czyli smutek serca i wielka melancholia. Witaj smutku….i rozpłyń się w wiosennym deszczu…
Po latach spędzonych w Mławie tkwią we mnie głęboko cnoty mieszczańskie. Takie jak praca, dom, rodzina, kościół, ojczyzna, niekoniecznie w tej kolejności. Z drugiej zaś strony każdy pobyt w Warszawie otwiera mnie na inny, kuszący świat, pełen ekstrawagancji. Elegancja, kultura, odmienność. Jest tam też ten szeroki świat, obejmujący multi-kulti i wszelakie mniejszości. Nawet tak „egzotyczne” jak LGBT, które w Mławie wydają się nie występować wcale, a już na pewno nie mają dobrej prasy, w stolicy zaś zdobywają nawet uznanie prezydenta miasta, który jak wiadomo nadał im ostatnio kontrowersyjne prawa (co nie przeszkadza że niektórzy z nich nie wytrzymują presji „normalsów” i odbierają sobie życie jak choćby w maju pewna 24-letnia pani która skoczyła do Wisły z Mostu Łazienkowskiego).
Wybory do PE te sprzeczne wartości uwypukliły. W szranki stanęły bowiem dwie formacje, konserwatywna i liberalna, złączone wolą obrony w Parlamencie Europejskim polskich interesów, przed zakusami wrażych sił. Takich jak Żydzi, Niemcy, a nawet tak groźnych jak wegetarianie i cykliści, co jeszcze niedawno szczerze podkreślał nasz były minister od zagranicy, bodaj w drodze do odkrytego przez siebie San Escobar. A zatem trzeba było wypracować taką strategię działania którą Starsi Panowie, gdyby dziś żyli nazwali by pewnie ” wespół w zespół, by Brukselę móc zmóc”…. Kojarzycie jaką piosenkę parafrazuję? („Bo jeśli kochać to nie indywidualnie, bo jeśli kochać to tylko we dwóch”). Na pewno coś kojarzycie, choć mało kto z was pamięta złote lata 60. Cóż, Starsi Panowie Przybora i Wasowski oraz ich kabaret są już passe, teraz śpiewają w chórze anielskim a tańczą dla nich niebiańskie hurysy.
Unia Europejska to inny kabaret. To znaczy, inna scena polityczna…. I najwyraźniej Europy nie da się kochać „we dwóch”, ani nawet we dwie formacje polityczne, zwłaszcza tak różne od strony wartości jak Zjednoczona Prawica oraz Koalicja Europejska. Dziś wiemy kto wygrał, kto przegrał, kto ile otrzymał mandatów. Jak to celnie określił jeden z internautów” pokonała salon chata, a najbardziej zaś Beata”. Tak, bo sama Beata Szydło otrzymała pół miliona głosów, więcej niż niektóre partie. Dzielnie walczyła z „szaleństwem brukselskich elit” pokonała też Tuska 27:1…. Wiemy że w Warszawie, we wszystkich bez wyjątku dzielnicach miasta, podobnie jak w innych dużych miastach, takich jak Poznań, Gdańsk, Bydgoszcz, a nawet sąsiedni Płock, wygrała Koalicja, zaś na wsiach i w małych miasteczkach zdecydowanie wygrała Prawica, czyli PiS. Na PiS głosowali głównie i tłumnie ludzie z wykształceniem podstawowym i zawodowym, zaś na Koalicję przeważnie ludzie z wyższym wykształceniem. Dlaczego wytworzył się taki podział? Czy on jest dobry czy zły? I czy faktycznie ludzie w małych ośrodkach wiedzą coś czego ludzie w dużych miastach nie wiedzą? Czy bardziej kochają Polskę? I czy ten podział musi być tak emocjonalnie toksyczny? Czy sprzeczne wartości dadzą się pogodzić? Czuję się dobrze w Mławie choć tutaj i jeszcze bardziej w powiecie wygrał PiS. Już jakieś ćwierć wieku temu Marek Barański, naczelny „Trybuny” napisał w tej gazecie artykuł o bardzo charakterystycznym tytule „Mława idzie”, przez co rozumiał postęp chamstwa i ciemnoty. O ile wiem mławski ratusz protestował ale bez odzewu.
Zresztą, od tego czasu wiele zmieniło się w Mławie na korzyść. Przeciętny mławianin żyje lepiej niż kiedykolwiek w historii. Ale głosuje tak jak mieszkańcy wsi, którzy mają prawo czuć się niedowartościowani, a nawet pokrzywdzeni. Czy może powodem wyboru PiS przez mławian był brak zainteresowania miastem przez polityków Koalicji? Nie widziałem ich w Mławie, nawet ich banerów nie było…. Zmarły młodo poeta Andrzej Bursa napisał w wierszu „Sobota” słynną deklarację: „Mam w dupie małe miasteczka”. Być może ten wiersz wzięli sobie do serca politycy Koalicji i nic dziwnego że prawie wszędzie na prowincji przegrali. Czy będą umieli z tego wyciągnąć wnioski? Bo jeśli nie i jesienią będzie powtórka z rozrywki, albo też PiS zdobędzie więcej niż połowę głosów w polskim parlamencie, obawiam się że może dojść do zmiany konstytucji i przebudowy ustroju.
Demokracja, swobody, wolności, prawa obywatelskie i niezależne sądy mogą nam zniknąć na długo. I wtedy dopiero będzie splin, czyli prawdziwy smutek. Nie tylko „smutek tropików” jak u Brazylijczyków Claude’ Levi-Straussa, ale smutek i żal Sarmatów którzy przypomną sobie Wyspiańskiego i jego „miałeś chamie złoty róg”……Na razie jednak otrząśnijmy się z melancholii i przypomnijmy sobie piosenkę, która według Starszych Panów jest „dobra na wszystko”. Bo przecież „piosenka to jest klinek na splinek, na brzydki bliźniego uczynek, na braczek rzucony na rynek, na taki jakiś nie taki ten byt”. Więc może to jeszcze nie jest wcale splin a splinek….?
Nie wiem dlaczego podejrzewa Pan Pis o to że jest Prawicą, to że sobie sami nadali takie określenie nic nie znaczy. To jest partia socjalistyczna, dotykająca wręcz komunizmu. Prawica nie przekroczyła progu wyborczego.
Dobre pytania panie Danielu ale pan wie, że w Mławie jest bigoteria, ot co…
Skąd takie statystyki ?
Panie Danielu ja widzę niestety jesień w ciemno-brunatnych barwach. Obym się mylił.