Gdy w poprzednim felietonie pisałem o polskich nazistach, których nagrała telewizja TVN (jak oddawali hołd Hitlerowi), jeden z czytelników napisał, że to „gównoburza”, a inni, że to margines nie wart wzmianki. O tym „marginesie” pełno było jednak w prasie krajowej, a nawet międzynarodowej. Faszyzm akurat w Polsce to tragifarsa. Teraz mamy zatrzęsienie tematów związanych z nowelizacją ustawy o IPN. Została uchwalona przez nasz parlament i podpisana przez prezydenta. Penalizuje zniesławianie polskiego państwa i narodu „wbrew faktom”. I jest to już zdecydowanie inny charakter „burzy”. Taka burza piaskowa, sypie piaskiem w oczy…
Ta ustawa z punktu weszła do historii polskiego ustawodawstwa. Znacząco pogorszyła stosunki z trzema ważnymi dla nas państwami: Izraelem, Ukrainą i Stanami Zjednoczonymi. Wprowadziła największy kryzys w stosunkach dyplomatycznych od 1989 r. Nie ma sensu cytować niezliczonych głosów protestu, nie tylko w tych trzech krajach lecz praktycznie wszędzie, Polski nie wyłączając. Były premier i adwokat Jan Olszewski tak ją skonkludował: „ ta ustawa jest bublem prawnym.” Dla każdego kto ma minimalne pojęcie o prawie, to oczywiste. Jest nie do zastosowania, bo polskie sankcje karne nie sięgną poza granice Polski, na przykład do Izraela czy Argentyny. Co prawda wyłącza z zakresu podmiotowego artystów i uczonych, ale w praktyce jak stwierdzić, czy dana osoba zajmuje się tematem zawodowo, czy amatorsko. Sąd tego nie ustali. Poza tym sądy nie są od ustalania faktów historycznych. Od tego są historycy, a i oni spierają się ze sobą na okrągło. Wiedzą o tym zwykli czytelnicy gazet. Jeżeli „wbrew faktom” nie wolno pomawiać państwa czy narodu o współudział w Holokauście, to zgodnie z faktami już wolno? To nielogiczne, bo zadaje kłam jasnej intencji ustawodawcy, że polskie państwo i polski naród nie mają nic na sumieniu w związku z Zagładą. Ale czy faktycznie Polacy nie mają niczego na sumieniu do tego stopnia, żeby karać li tylko za słowa? Na to nie będzie w świecie zgody i to było do przewidzenia. Ostrzegali przed tym rząd zarówno prawnicy z kancelarii Dentons (jednej z największych i najbardziej prestiżowych), jak również eksperci naszego MSZ (co przyznał zdymisjonowany niedawno były minister Witold Waszczykowski, obecny zaś minister spraw zagranicznych przyznaje w wywiadzie dla „Rz”, że w Jedwabnem mordowali Polacy)
Na pierwszy plan wysuwają się relacje polsko- izraelskie. Już wydawało się, że w ostatnich dekadach osiągnęliśmy postęp. Nawet tutaj, na północnym Mazowszu. Dwa lata temu, z inicjatywy poseł Anny Cicholskiej (po jej powrocie z Izraela) odbyła się ciekawa konferencja w PWSZ w Ciechanowie na temat naszych bilateralnych relacji handlowych i gospodarczych. Izrael został przedstawiony jako państwo nowoczesne, kraj z którym chcemy i możemy utrzymywać dobre stosunki. I ja zostałem zaproszony i byłem nawet uczestnikiem jednego z paneli. Przede wszystkim jednak ciekawie zaprezentowała się tam ambasador Izraela, Anna Azari. Wyglądało, że jest zakochana w Polsce. Rok później, w tej samej uczelni, ale na kampusie mławskim odbyło się seminarium poświęcone rocznicy likwidacji getta mławskiego, gdzie również wystąpiły panie Anna Cicholska i Anna Azari, całkiem już ze sobą zaprzyjaźnione. Gdy jednak niedawno okazało się, że nowelizacja ustawy o IPN jest bliska uchwalenia, to właśnie Anna Azari, występując na terenie obozu Oświęcim – Birkenau, z okazji Dnia Holocaustu, wezwała do nieuchwalenia tego prawa. Miejsce nie było do tego stosowne, ale najwyraźniej sprawa wzburzyła polityków izraelskich do tego stopnia, że rozpoczęli ze sobą walki o to, kto jest bardziej radykalny. Pewnie więc dostała takie instrukcje. A teraz zrobiło się gorąco w izraelskim Knesecie i jest całkiem możliwe, że w ogóle ją odwołają. Nasze relacje sięgną wtedy dna.
To prawda, że zdarzają się w świecie relacje nierzetelne, zniesławiające Polskę. Najczęściej wynikają z ignorancji. Gdy mieszkałem w Stanach, było to częstym tematem dyskusji z działaczami Kongresu Polonii Amerykańskiej oraz Polonusami, z którymi miałem bliski kontakt. Takimi jak Aloysius Mazewski (były prezes Kongresu), profesor Jerzy Lerski z University of San Francisco (recenzent mojej pracy na tej katolickiej uczelni), Jan Karski czy Jan Nowak-Jeziorański. Powołany został specjalny komitet, którego zadaniem było przeglądać amerykańskie publikacje pod kątem odniesień polskich i korygować oczywiste błędy, takie właśnie jak inkryminowane „polskie obozy koncentracyjne”. W rezultacie nie tylko, że listy do redakcji korygujące błędy były publikowane, ale niektóre gazety wydawały nawet specjalne oświadczenia, że takich błędów nie będą już popełniać. W większości autorzy mieli na myśli względy geograficzne, fakt że niektóre (bo przecież nie wszystkie) niemieckie obozy znajdowały się na ziemiach polskich. W tym duchu takiego określenia użyła nawet Zofia Nałkowska, którą o złą wolę nie sposób przecież posądzać. Amerykanie jednak zawsze odnosili się z szacunkiem do polskiej walki z nazizmem. Książka Jana Karskiego „The story of a secret state” stała się w Ameryce prawdziwym bestsellerem i była to pierwsza książka, którą przeczytałem całą po angielsku. Pasjonujące wspomnienie polskiego kuriera-emisariusza, który na własne oczy widział co działo się w getcie warszawskim i opowiedział to nie tylko prezydentowi Rooseveltowi, ale i wszystkim Amerykanom. W najpoważniejszym muzeum poświęconym Zagładzie, Holocaust Museum w Waszyngtonie rola Polski w pokonaniu faszyzmu jest mocno wyeksponowana, między innymi poprzez pokazanie dokumentów i zdjęć odnoszących się do polskiej organizacji „Żegota”, pomagającej Żydom w ucieczkach z Getta. Są tam zdjęcia ludzi „ Żegoty” oraz ich historie. Poruszające. Czułem się dumny jako Polak, że tak nas doceniają.
Teraz świat jest skonsternowany. Nie wszyscy wiedzą o co ta burza. Słyszeli coś o „polskich obozach”, bo polski rząd to nagłośnił, tak jak niedawno usłyszeli o „szmalcownikach”, bo europoseł Czarnecki obdarzył poseł Różę Thun takim „epitetem”, za co został zdymisjonowany z pozycji wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Też może być dumny, bo stało się to po raz pierwszy w historii tego parlamentu. Twierdzi, że uwzięły się na niego środowiska „antypolskie”. To znaczy wszystkie główne frakcje w PE…
Ustawa o IPN wejdzie teraz w życie (jakkolwiek prezydent po podpisaniu przesłał ją w tzw. trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego) i już wiadomo, że będzie miała bardzo złą reputację. Będziemy znani z tego, że chcemy ukryć nasze okupacyjne grzechy i antysemityzm. Amerykański State Department w specjalnym oświadczeniu ostrzegł, że może to wpłynąć na stan sojuszu ze Stanami, a Sekretarz Stanu Rex Tillerson czuje się jej uchwaleniem „rozczarowany”. Będą nas kojarzyć z państwem krępującym swobodę dyskusji i badań naukowych. Już teraz niektórzy zwą tę ustawę Lex Gross, od nazwiska Jana Tomasza Grossa, autora niepochlebnych dla nas książek (najbardziej znane to „Sąsiedzi” i „Złote żniwa”), opisujących udział Polaków w mordowaniu Żydów. Autor mieszka od dawna w USA. Przypuszczam jednak, że jakiekolwiek sankcjonowanie Grossa jest niewyobrażalne, bo wzbudziłoby gniew wielu środowisk naukowych na całym świecie. W praktyce chodzi raczej o autorów krajowych. Niektórzy pisali o pogromach w czasie okupacji (Jedwabne, Szczucin, Goniądz, etc), inni o powojennych pogromach (np. Kielce),jeszcze inni o obozach dla Ukraińców (np. Jaworzno) albo o antysemityzmie, szczególnie po 1968 r. Ustawa ma wywołać tzw. efekt mrożący i zastąpić cenzurę, nie dopuszczając do publikacji takich książek jak niedawne „Miasta śmierci” Mirosława Tryczyka (pogromy na Podlasiu).
Czy to się uda? Bardzo wątpię. Tym bardziej, że zarówno decydenci polityczni jak i popierający ich w mediach dziennikarze zaliczają wpadki. Premier Mateusz Morawiecki mówiąc po angielsku był tak przejęty że postawił na równi obóz Mauthausen – Gusen i Katyń jako przykład masowych mordów popełnionych przez… Niemców. Innym razem, mówiąc o obozach koncentracyjnych zawiodło automatyczne tłumaczenie. Zamiast „niemieckie obozy śmierci” wyszło „polskie obozy śmierci”. To nie wina premiera, ale czy nie należało znaleźć lepszego sposobu tłumaczenia tak ważnych zagadnień? Prawicowi zaś dziennikarze, jak Rafał Ziemkiewicz, mówiąc o Żydach używają starych, skompromitowanych zwrotów, jak „parchy”. Wszystko to razem wywołuje demony z niebytu, fale antysemityzmu. Na forach internetowych roi się od takich wpisów jak „Żydzi do gazu”, czy ”Hitler powinien ich wszystkich załatwić”.
Światowej sławy artysta – malarz Wilhelm Sasnal określił to jako „szambo”, które się teraz wylało. Tylko czy ktoś się poczuje za to odpowiedzialny? Przecież to było do przewidzenia. Wiadomo, kto sieje wiatr zbiera burzę….
Odpowiedzi czytelnikom:
Rezydent: W pełni się zgadzam, że faszyzm w Polsce, w jakimkolwiek wydaniu jest makabryczny i groteskowy zarazem. I trzeba go zwalczać, zgodnie z prawem.
Bojack: Nie jestem przekonany, czy chodzi tylko o „kilku idiotów” Były już w poprzednich latach różne incydenty w wielu miastach (Wrocław, Białystok, etc). O niektórych pisałem. Były tolerowane. Do tych incydentów Bojack nie odnosi się ani słowem. Co do komunizmu i post-komunizm… temat zasługuje na odrębne potraktowanie. Nie jestem za tym, żeby dzisiaj, tyle lat po upadku PRL zbiorczo traktować ich według jednej sztancy. Zwłaszcza dzieci byłych prominentów. Wielu z nich ma dzisiaj zupełnie inne poglądy.
Jarząbek: Jeden widzi faszyzm, inny komunizm. I tak można by rozmawiać jak ślepy z głuchym… Proszę podać przykłady.
Czytelnik: Znam już tę piosenkę, która się powtarza pod moimi felietonami od dawna: Nie lubię PiS, ale nie pozwolę złego słowa napisać o tej partii. Tak się składa, że to jest partia rządząca i od rządzących należy wymagać więcej. Od tego też są media. Jest jeszcze wolność mediów, choć nie wszystkich. Tzw. „streszczenia” moich felietonów dokonywane przez Czytelnika są infantylne. Jeżeli tak postrzega moje felietony, to albo niech ich nie czyta albo może „prysły mu jakieś zmysły”. Jest tyle wątków i tematów, do których można się odnieść… Ale zawsze znajdą się tacy, którzy najchętniej zamknęliby nam buzie, bo przecież istnieje tylko jedna prawda, ta którą oni wyznają, czyż nie?
Kuba: Nie mogę się zgodzić. Z nazizmem w Polsce (ale także rasizmem, nacjonalizmem, rasizmem, ksenofobią) nikt na poważnie nie walczył. Te organizacje powinny być zdelegalizowane. Natomiast z organizacjami „spod znaku sierpa i młota” walczy cały aparat państwa oraz wszystkie prawicowe media, których jest multum. Pamiętajmy jednak, że nie tylko komunistów, ale w ogóle ŻADNEJ lewicy nie mamy w parlamencie. I wcale nie jest to zdrowa sytuacja.
Obiektywny: Jeżeli ktoś widzi „duchy” to jego problem. Co do Pałacu Kultury, to nie wejdę na barykady i nie będę się domagał rozbiórki. Jako dziecko chodziłem tam na basen, później jako młodzieniec byłem tam aktorem w Teatrze Młodzieżowym, następnie chodziłem do kin i teatrów, także na koncerty. Proszę mi pokazać lepszą salę koncertową w Warszawie dla występów rockowych. Mam do tego miejsca duży sentyment, mimo wszystko. To jest dziś miejsce wpisane do rejestru zabytków i najbardziej charakterystyczny budynek w stolicy. Niech już będzie…
Panie Danielu,
Organizacje pseudo-nazistowskie muszą zostać potępione, niezależnie od tego, czy to tylko pięć osób, czy sto. Organa państwa powinny prowadzić odpowiednie działania, by takie grupy nie mogły funkcjonować w polskim społeczeństwie. Jednak powtórzę – moim zdaniem jest to nadal ewidentny margines. Nadwrażliwość medialna, by nie powiedzieć – histeria, jest celowa i chodzi o to, by ktoś miał się dowiedzieć, nabrać przekonania, że my, Polacy, jesteśmy nazistami. Temu ma służyć ta histeryczna nadbudowa wokół reportażu – stworzeniu medialnego przekazu, funkcjonującego w przestrzeni publicznej, również międzynarodowej: „Patrzcie, neonazizm jest w Polsce poważnym problemem”. Tymczasem w rzeczywistości tak nie jest, to narracja nieprawdziwa i krzywdząca.
Jeśli chodzi o bieżący felieton:
Były rozmowy w MSZ z ambasadą, które toczyły się przynajmniej od połowy listopada, i nikt słowa na temat nowelizacji ustawy o IPN nie powiedział. Były inne rozmowy w Ministerstwie Sprawiedliwości i też nic nie wskazywało na to, że jest problem. Wreszcie była serdeczna wizyta przedstawicieli naszego rządu z panią premier Szydło na czele w Izraelu, z półprywatnym spotkaniem z Netanjahu w jego mieszkaniu, z jego żoną itd., podczas którego również ten temat w ogóle się nie pojawił. Przecież gdyby to był tak palący problem, to byłby wówczas sygnalizowany.
Proszę o podanie kilku przykładów wyzysku pracowników w firmach produkujących elektroniczne urządzenia?
Ja się z Panem zgadzam że od rządzących trzeba wymagać więcej. Tylko że jak rządziła PO, to Pan od rządzących wtedy nie wymagał więcej. Przynajmniej nie było tego widać w felietonach. Wtedy również miał Pan uwagi do PiS będącego wówczas w opozycji. Dlatego nadal uważam, że Pan nie tyle wymaga od władzy – niezależnie której – tylko Pan po prostu nie lubi PiS. Ja np. też nie głosuję na PiS, ale Pan jest w felietonach moim zdaniem bardzo jednostronny.
Panie Danielu, pomawianie zgodnie z faktami to już nie pomawianie ale prawda. Pisze Pan, że sądy nie są od historii, od ustalania prawdy historycznej. Jeśli nie są w przypadku ustawy o IPN, to czy są w przypadku ustawy o negowaniu holocaustu, takiej jaka obowiązuje w Izraelu? W Polsce zresztą też takie przepisy obowiązują.
Ko sieje wiatr zbiera burzę….a w czasie burzy pojawiają się pytania. Czy naprawdę nie ma skuteczniejszych form przeciwdziałania ewidentnym błędom i niewiedzy niż karanie? Czy naprawdę musimy zakładać, że osoby popełniające błędy zawsze mają złą wolę, pragną szkalować Polskę i upowszechniać na jej temat kłamstwa? Czy musimy przypisywać innym złe intencje? Czy jeśli błędy wynikają z niewiedzy, to też się karze? Czy się wtedy po prostu edukuje?
Pytasz czy nie ma skuteczniejszych form niż karanie? Zapytaj bo to Izrael, gdzie za negowanie holocaustu grozi 5 lat więzienia
Żydzi sami są sobie winni tej niechęci. Uważają się za naród wybrany, przypisują sobie monopol na cierpienie w obozach śmierci, jak przyjeżdżają do Polski prowokują wynajmując ochronę podczas zwiedzania miejsc w Polsce (robiąc niepotrzebne show). W pełni popieram Pana Ziemkiewicza, który powiedział w programie, że to były żydowskie obozy śmierci (skoro w małym procencie pomagali w holokauście to wnioski są następujące – ich wina!). Polaków tak łatwo się miesza z błotem. To jest teraz na czasie kto bardziej nam dowali. Cieszę się może nie z samej formy przekazu o prawdzie historycznej ale z tego, że Polska przestaje być chłopcem do bicia i wychodzimy z roli fajnego kumpla który ma 300 przyjaciół, a tak naprawdę żadnego. W szkole więcej uczyłem się o Mezopotamii niż o współczesnej Polsce, a patrząc na to jakie przekazy są w mediach i na jakim poziomie jest edukacja boje się, że zakłamywanie historii będzie powszechne i krzywdzące. Polacy muszą dbać o prawdę historyczną inaczej będziemy kojarzeni z pierogami niż z heroizmem i bohaterstwem.
Przykład podwójnych standardów :
Sprawa skandalicznego przedstawienia Klątwa – argument: wolność artystyczna, można poniżać Papieża, wiarę katolicką to jest ok. Spalenie kukły Żyda – wielkie oburzenie i proces sądowy, Polacy faszyści, naziści, ksenofoby, rasiści….
Pytanie do Pana Daniela Dlaczego Politycy PO, PSL a teraz w mniejszym stopniu PiS tak się podlizują tym Ukraińcom. Wyrządzili nam tyle krzywd podczas rzezi wołyńskiej, na każdym kroku podkreślają bohaterstwo bandery. Podczas wizyty Komorowskiego młody Ukrainiec rozbił mu jajko na garniturze, Poroszenko niby jest naszym przyjacielem, a teraz często krytykuje Polskę. Coś z tym jest nie tak. Po co Polsce Ukraina? Po co nam taki partner pełen sprzeczności. Wiem, że Ukraińcy przyjeżdżają tutaj do pracy, często krytykują zarobki, ale nikt ich tu na siłę nie zwoził. Może Pan się do tego ustosunkować?