Weryfikacja rodziców chrzestnych. Czy to dobry pomysł? Rodzi się coraz mniej dzieci, co bezpośrednio przekłada się na zmniejszenie ilości chrztów. W ostatnich latach także rodzice noworodków coraz rzadziej występują o ten sakrament dla swych pociech. Mimo to polski Kościół Katolicki postanowił wprowadzić kolejne restrykcje. Tym razem wobec kandydatów na rodziców chrzestnych. Zaczynają one obowiązywać wraz z początkiem 2024 roku.
Teraz kandydatka lub kandydat na rodzica musi przejść „weryfikację”, niemalże jak tajny współpracownik służ bezpieczeństwa. Gdy proboszcz uzna, że nie przeszedł „weryfikacji”, nie będzie mógł zostać chrzestnym, mimo że oczekują tego rodzice dziecka, którzy najczęściej lepiej znają tę osobę od księdza.
Do obowiązkiem rodziców chrzestnych należy przede wszystkim uczestnictwo w wychowaniu dziecka, w tym zadbanie o jego rozwój duchowy. Dlatego właśnie księża uznali, że to oni lepiej od rodziców wiedza, kto najlepiej spełni się w tej roli.
Pierwotnie, gdy wśród młodych ludzi była dość duża śmiertelność, ustanowiono funkcję rodzica chrzestnego i jego rolą było zastąpienie rodziców sierocie. Dziś funkcję wyznaczania rodzin zastępczych przejęły sądy powszechne i w tym względzie rola chrzestnych została zredukowana. Dlatego obecnie rodzic chrzestny ma uczestniczyć w jego życiu dziecka i dbać o jego rozwój duchowy.
Według kościelnych przepisów rodzicem chrzestnym może zostać osoba, która ukończyła 16 lat, jako członek Kościoła Katolickiego przyjęła sakramenty chrztu świętego, eucharystii i bierzmowania.
To tylko wymogi formalne ponadto kandydat musi być praktykującym katolikiem, oraz żyć zgodnie z naukami Kościoła. Właśnie w tym miejscu księża chcą „weryfikacji”. Będą szczegółowo pytać o życie prywatne m.in. czy osoba nie żyje w związku niesakramentalnym, czy co tydzień chodzi do kościoła.
W diecezji płockiej proboszczowie także domagają się podpisania oświadczenia, że osoby te nie żyją w konkubinacie i nie podlegają karze kanonicznej. Ponadto przeprowadzane są szkolenia dla rodziców chrzestnych przygotowujące ich do nowej roli. Obecnie w czasie wszechobecnej komunikacji rodzic chrzestny musi spełniać anachroniczny wymóg, by mieszkać blisko dziecka, aby regularnie się z nim widywać.
Ciekawostką jest fakt, że rodzice dziecka mogą być niewierzący lub niezbyt gorliwie praktykujący, ale w przypadku kandydatów na rodziców chrzestnych nie wchodzi to w grę.
Kandydat na rodzica chrzestnego:
– Nie może być osobą niewierzącą lub niepraktykującą.
– Nie może żyć żyjących w związku niesakramentalnym (czyli mieć tylko ślub cywilny, albo konkubinat).
– Nie może być osobą żyjącą w tzw. trwałej okazji do grzechu (dotyczy to przede wszystkim narzeczonych mieszkający ze sobą przed ślubem).
– Gdy jest uczniem szkoły średniej, nie może nie chodzić na religię.
– Nie może mieć mniej niż 16 lat.
– Nie może być spokrewniony z dzieckiem w linii prostej, czyli rodzice, dziadkowie, rodzeństwo, co jeszcze kilkadziesiąt lat temu było normą.
– Nie może być obłożony karą kościelną.
Wszelkie formalności rozpoczynamy w parafialnej zakrystii około 2 miesięcy przed planowaną uroczystością. Tam przedstawiamy dokumenty niezbędne do chrztu (akt urodzenia) i dane rodziców chrzestnych (zaświadczenia z ich parafii potwierdzające, że mogą być chrzestnymi) oraz ustalamy termin chrztu i nauk.
Oczywiście wnosimy opłatę „co łaska”, ale lepiej wcześniej się dowiedzieć ile w danej parafii wynosi akceptowalna przez księdza kwota minimalna tej ofiary, by uniknąć nieprzyjemnych sytuacji.
To jest chrzest w kościele katolickim więc kościół ustala zasady. Jeżeli nam to nie odpowiada , pozostaje chrzest cywilny. Tam również obowiązują pewne zasady.
Paranoja Co co Wy cudujecie
Lepiej mniej, ale niech po katolicku żyją. 10 lat dziewczyna siedzi na kocią łapę, nie ma przeszkód do zawarcia małżeństwa i ona zostaję matką chrzestną. Księża też powinni się poprawić, na Torfa niektórzy bez bierzmowania zostają chrzestnymi i później uzupełniają.
Kościół – instytucja stawia na samozaoranie , ciekawa decyzja .
To jest po prostu chore. Jaki jest cel odepchnięcia młodych ludzi od kościoła. Przecież Oni dojrzeją i będą dobrymi katolikami a tak to już nigdy nie wrócą do wspólnoty kościelnej.
Skoro kosciol tego chce to mu w tym nie przeszkadzajmy. Samozaoranie jak się patrzy