Teodor Piegłowski swoje setne urodziny 8 listopada świętował w domu, natomiast wczoraj (11 listopada) życzenia zdrowia i szczęścia usłyszał przed wszystkimi zebranymi w parku miejskim na uroczystościach Narodowego Święta Niepodległości.
Pan Teodor przyszedł na świat w listopadzie 1918 roku, dokładnie w momencie, gdy Rzeczpospolita Polska odzyskiwała niepodległość i w roku jubileuszu 100-lecia suwerennej Polski świętuje swój własny, piękny jubileusz.
W czwartek, 8 listopada stulatek przyjął gości – przedstawicieli ciechanowskiej delegatury Wojewody Mazowieckiego, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz burmistrza Sławomira Kowalewskiego z delegacją.
– Urodził się Pan w roku, kiedy Polska odzyskała niepodległość, co sprawia, że Pański jubileusz jest jeszcze bardziej wyjątkowy – powiedział burmistrz, wręczając jubilatowi list gratulacyjny i okolicznościową grawerkę. Gratulacje złożyły mu również kierownik Urzędu Stanu Cywilnego Marzena Lipińska oraz rzecznik ratusza – Magdalena Grzywacz.
Przedstawicielka wojewody mazowieckiego – Anna Walczewska – odczytała list od premiera Mateusz Morawieckiego, a panie z ZUS-u i Ośrodka Szkolno-Wychowczego (ostatnie miejsce zatrudnienia jubilata) wręczyły Teodorowi Piegłowskiemu gratulacje i kwiaty.
Stulatek w doskonałej kondycji dziękował za odwiedziny i życzenia. Przyznał, że co prawda nie pamięta 1918 roku, ale z dzieciństwa ma wiele wspomnień. Tych związanych z wątkami niepodległościowymi też było kilka. – W 1934 roku poszliśmy do Iłowa na odsłonięcie pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego. Stał niedaleko stacji kolejowej, przy drodze na Działdowo. Pamiętam, jak mówili że „dziadek” jest taki silny, że wszystkich pokona, ale za rok już nie żył. Pomnik potem Niemcy zniszczyli – opowiedział.
Wspomnieniom zresztą nie było końca. Pan Teodor zrelacjonował gościom losy wojenne swoje i trzech braci: Józefa, który z Rosji przez Irak trafił do Włoch i walczył pod Monte Cassino (w 2015 roku też świętowałby 100-lecie, ale zmarł w maju, dwa miesiące przed rocznicą urodzin); Edwarda, który z Armia Kościuszkowską walczył pod Warszawą i pod Berlinem, oraz Pawła, który ruszył na wojnę na wozie zaprzęgniętym we własne konie, a potem przekonał Sowietów, że muszą oddać te zwierzęta, bo to własność prywatna i cało wrócił do domu.
Był sportowcem i zawsze trzymał formę. W latach 1937 i 1938 ścigał się na bieżni z Kusocińskim, który był mistrzem. Pan Teodor też miał niezły czas, trochę ponad 11 sekund na setkę. – A teraz to pewnie byłoby z 15 – żartuje. Bo już nie biega, ale sprawnie pokonuje schody, wchodząc do mieszkania na drugim piętrze. Codziennie też spaceruje i trudno mu usiedzieć w domu. – I tata uczy się angielskiego – dodaje Maria Piegłowska, córka jubilata.
Świetny stan zdrowia i dobra kondycja pozwoliły panu Teodorowi przyjąć zaproszenie burmistrza na obchody rocznicowe w parku miejskim.