Pochodzący spod Mławy youtuber Sylwester Wardęga 17 stycznia opublikował filmik, na którym pokazuje, jak potraktowali go stróże prawa. Do wczorajszego wieczoru miał już blisko 1,6 mln wyświetleń.
– Tego dnia mieliśmy nagranie w Krakowie i pojechaliśmy odebrać koleżankę spod Galerii Krakowskiej. Tam jest taki straszny labirynt dróg, jak się wjeżdża na parking. Ja zamiast wjechać na parking dla samochodów osobowych, wjechałem na parking dla autobusów – rozpoczyna opowiadać Wardęga w filmiku pod tytułem „Policjant chciał mnie udusić”.
Jak wyjaśnia dalej, pojawił się ochroniarz, który zażądał zapłacenia 80 zł za wjazd na teren prywatny. Ponieważ youtuber nie zamierzał płacić, wezwano policję. Funkcjonariusz tłumaczył, że podstawą prawną do pobrania opłaty jest regulamin parkingu.
Dalej na filmiku widać, jak policjant nakłada na Wardęgę mandat, a ten odmawia jego przyjęcia. Gdy mundurowy wypisuje dokumenty, youtuber wysiada z samochodu, by zrobić sobie zdjęcie z osobą, która go o to w międzyczasie poprosiła.
– Nie wydawało mi się nic złego w tym, żebym wyszedł z samochodu i zrobił sobie to zdjęcie. Niestety, policjant widział tą sytuację zupełnie inaczej i powiedział, że nie zastosowałem się do jego zaleceń – kontynuuje performer.
Koniec końców funkcjonariusze chcieli go zaprowadzić do radiowozu, a on się opierał. W pewnym momencie przewrócili Wardęgę na ziemię. Jeden trzymał go za szyję i przyciskał ciężarem swojego ciała, a drugi zakładał kajdanki, wzywając wsparcie. Ostatecznie youtober trafił do radiowozu.
– Chciałbym, byście pamiętali, że nie każdy policjant to taki dziwak, który wzywa wsparcie do podduszanego chłopka, zakutego w kajdanki w obawie, że ten się zaraz przemieni w Super Sajanina i wszystkich pozabija. Na swojej drodze spotkałem też wielu normalnych policjantów, którzy podczas swojej pracy nie zapominali, jak być człowiekiem – podsumowuje.