W czasie epidemii SARS-CoV-2 w Europie liczba procedur kardiologii interwencyjnej podejmowanych w terapii zawału serca spadła średnio o około 20 -30 procent. Eksperci ostrzegają: przed nami wzrost liczby chorych z cięższymi postaciami zawału serca.
Dane Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (The European Society of Cardiology, ESC) pokazują, że w dobie epidemii SARS-CoV-2 do placówek medycznych zgłasza się znacząco mniej pacjentów z zawałem serca.
Koronawirus SARS-CoV-2 a zawał serca: zmniejszyła się liczba procedur kardiologii interwencyjnej.
„W ramach ESC, na przełomie marca i kwietnia 2020 r., przeprowadziliśmy ankietę w ponad 600 europejskich ośrodkach, realizujących terapię zawału serca. Szczegółowe dane są analizowane, jednak z uzyskanych wyników już dziś nasuwają się niepokojące wnioski: liczba procedur kardiologii interwencyjnej podejmowana w terapii zawału serca STEMI spadła o ok. 20 proc., a w zawale serca NSTEMI nawet o 30 proc. To sytuacja niezwykle groźna dla życia i zdrowia pacjentów” – powiedział prof. dr hab. n. med. Dariusz Dudek, prezydent-elekt Europejskiej Asocjacji Przezskórnych Interwencji Sercowo-Naczyniowych (European Association of Percutaneous Cardiovascular Interventions, EAPCI).
Zawały STEMI to te, które w zapisie EKG mają widoczne uniesienie odcinka ST. Ten rodzaj zawału uchodzi potocznie za cięższy. Zawały NSTEMI – bez uniesienia odcinka ST – są uznawane za lżejsze, choć eksperci przestrzegają: takie generalizowanie jest złudne.
„Na podstawie wyników badania ankietowego z 10 polskich ośrodków wiemy, że liczba realizowanych procedur kardiologii inwazyjnej podejmowana w terapii zawału serca STEMI spadła o ok. 13 proc., a w zawale serca NSTEMI – o 27 proc. Generalny spadek liczby wykonywanych procedur kardiologii interwencyjnej wiąże się z obawą pacjentów przed zgłoszeniem do placówek medycznych. Chorzy boją się zakażenia koronawirusem. Różnica w spadku realizowanych procedur, obserwowana w zawałach STEMI i NSTEMI, wynika stąd, że chorzy z lżejszymi objawami częściej decydowali się pozostać w domu. Jednak zawał serca, niezależnie od rodzaju, jest wciąż śmiertelnie groźny” – podkreślił prof. dr hab. n. med. Adam Witkowski, kierownik Kliniki Kardiologii i Angiologii Interwencyjnej Narodowego Instytutu Kardiologii w Warszawie, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.W czasie epidemii SARS-CoV-2 pacjenci z zawałem serca zwlekają z wezwaniem pomocy
Pozyskane w europejskim badaniu dane wskazują także na znaczące opóźnienie w realizacji procedur kardiologii interwencyjnej w odniesieniu do wystąpienia pierwszych objawów zawału serca. Zdaniem prof. Dariusza Dudka oznacza to, że pacjenci próbują leczyć się sami. Dopiero narastające objawy duszności i bólu w klatce piersiowej skłaniają ich do poszukiwania pomocy. Oznacza to więcej przypadków najcięższych postaci zawału serca, towarzyszących niewydolności serca, a co za tym idzie – większe ryzyko powikłań i konieczność zastosowania złożonych i skomplikowanych procedur kardiologii interwencyjnej.
„Można powiedzieć, że koronawirus przeniósł kardiologię o 20 lat wstecz, kiedy możliwości terapii interwencyjnej zawału serca były mocno ograniczone. Pierwsze niepokojące doniesienia z ośrodków europejskich skłoniły nas do niezwłocznego podjęcia działań. Jednym z pierwszych kroków było opracowanie zaleceń odnośnie do kampanii informacyjnej, skierowanej do opinii publicznej. Jej główny przekaz brzmi: w czasie epidemii zostań w domu, ale nie z atakiem serca!” – podkreślił kardiolog.
Prof. dr hab. n. med. Mariusz Gąsior, kierownik III Katedry i Oddziału Klinicznego Kardiologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu przekonuje: „Pacjenci przyjmowani z zawałem są badani i leczeni w specjalnych, izolowanych strefach. Jeśli zachodzi konieczność pilnej interwencji przy podejrzeniu infekcji SARS-CoV-2, wdrażane są stosowne procedury, zgodne z reżimem sanitarnym. Pacjenci nie są narażeni na kontakt z osobami podejrzanymi o zakażenie lub z potwierdzonym koronawirusem”
Zawał serca w czasie epidemii SARS-CoV-2: odwlekanie wizyty u lekarza grozi poważnymi powikłaniami
Zdaniem ekspertów wielu pacjentów wymagających leczenia interwencyjnego, którzy nie otrzymają stosownej terapii, zostanie dotkniętych poważnymi komplikacjami i powikłaniami – także odległymi.
„Na podstawie danych pochodzących z ośrodków polskich i europejskich z dużym prawdopodobieństwem przewidujemy, że do placówek realizujących terapię kardiologiczną będzie zgłaszać się coraz więcej pacjentów z ciężkimi, zaostrzonymi postaciami schorzeń sercowo-naczyniowych. To grupa chorych, u której często zachodzi konieczność zastosowania złożonych procedur terapeutycznych. Na ten scenariusz przygotowujemy się już dziś. Ośrodki są gotowe do podjęcia bezpiecznej terapii zawału serca. Nie ustajemy także w apelach do opinii publicznej: w przypadku wystąpienia niepokojących objawów warto jak najszybciej zgłosić się po pomoc” – powiedział prof. Adam Witkowski.
O najnowszych danych, prognozach i środkach zaradczych związanych z leczeniem zawału w Polsce i w Europie dyskutowali Eksperci Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK) i Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (ESC) podczas naukowego webinarium PTK 4 maja 2020 roku.
Źródło: InfoWire
Oderwane od rzeczywistości te wypowiedzi panów profesorów. Do pacjenta nie przyjeżdża karetka z Zabrza czy z Anina, tylko z lokalnego szpitala. I ja się wcale nie dziwię, że pacjenci się boją je wzywać. Ja też bym się bała. Nie koronawirusa, tylko procedur i po prostu traktowania przez personel. Czekania godzinami na pomoc czy chociażby szklankę wody, bo oni muszą najpierw zrobić test na Covid. Wożenia od szpitala do szpitala, bo nikt nie chce ryzykować i wziąć pacjenta „z ulicy”. Albo szukania wszelkich pretekstów, żeby tej karetki nie przysłać. A to się dzieje częściej niż w mediach piszą.