Jeszcze na początku roku metr sześcienny drewna średnio kosztował 250 zł, co zdawało się ceną zaporową. Dziś trzeba za nie zapłacić 400 zł.
Jednym z powodów takich podwyżek może być eksport powodujący niedobór tego surowca na rodzimym rynku. Przeciwne temu są organizacje przemysłu drzewnego (Związek Polskie Okna i Drzwi (POiD), Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego (PIGPD), Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli (OIGPM), Polskie Stowarzyszenie Dekarzy (PSD) oraz Polski Komitet Narodowy EPAL).
Wszystkie apelują o ograniczenie eksportu (w znacznej części do Chin), który według nich wynosi rocznie 4 mln metrów sześciennych, czyli 10 % rocznego pozyskania. Dzieje się tak, ponieważ 80% drewna sprzedawana jest tylko firmom z pozytywną historią zakupów a 20% w formie otwartego przetargu.
Według przetwórców obecnie drewno jest najdroższe w historii. Od kwietnia 2020 r. do lipca 2021 tarcica iglasta i dębowa zdrożały w granicach 20 proc. Natomiast drewno klejone dębowe niemal 25 proc. a najwięcej drewno klejone sosnowe od 50 do prawie 80 proc.
Tak drastyczne podwyżki odbiją się głównie w budownictwie, ale też w przemyśle meblarskim, na cenach okien drewnianych i papieru oraz w wielu innych sektorach, bo drewno w gospodarce stosuje się na 30 tys. różnych sposobów.
Przetwórcy żądają zakazu sprzedaży drewna za granicę. Powołują się przy tym na petycję francuskiej Narodowej Federacji Drewna (Fédération Nationale du Bois) o zakaz eksportu drewna z UE. Pod tym dokumentem podpisało się 13695 europejskich firm drzewnych, w tym 735 polskich przedsiębiorców. Obecnie ich postulaty nie uzyskały akceptacji stosownych władz.
Na pewno nie robocizna
Nie trzeba tyle płacić wystarczy przywieźć z Czech lub Litwy bez cła.