Gdy w lipcu ub.r. 7-letnia Natalka z Miączyna Dużego zaczęła się skarżyć na bóle brzucha, rodzice byli przekonani, że to objawy zwykłej wirusówki. Na wszelki wypadek pojechali do lekarza. Ten skierował ich do szpitala w Ciechanowie z podejrzeniem zapalenia wyrostka robaczkowego. Ostateczna diagnoza była dla nich szokiem. Dziewczynka choruje na raka.
Z Ciechanowa od razu trafiła do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie.
– Tam córeczka przeszła szereg badań i okazało się, że ma guza w nadnerczu, tzw. ganglioneuroblastomę IV stopnia – mówi Justyna Kopowicz, mama Natalki.
Od razu przeprowadzono operację i go wycięto. Jednak kolejne guzki pojawiły się obok prawego oka, w dolnym odcinku kręgosłupa i kości kulszowej. Lekarze zdecydowali się na rozpoczęcie chemioterapii. Dziewczynka ma za sobą już 10 cykli – przyjmowała je w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka.
– Niezbyt dobrze to znosiła. Miała dużo gorszych dni, ale była bardzo dzielna – opowiada pani Justyna.
Wczoraj, 8 lutego, mała pacjentka została przewieziona do Lublina, do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego, w którym czeka ją przeszczep komórek macierzystych. Poprzedzi go kolejna, bardzo silna chemia.
– Aklimatyzujemy się w nowym miejscu. To już czwarty szpital w ciągu tych kilku miesięcy. Bardzo wierzymy, że wszystko się uda, przeszczep się przyjmie i wrócimy do domu – przekazała nam wieczorem mama Natalki.
Od lipca spędziły w nim zaledwie kilka dni – dwa razy były na przepustkach, ale za każdym razem, ze względu na pogorszenie się stanu zdrowia dziewczynki, musiały zaraz wracać na oddział. A w Miączynie Dużym czeka na nie tata Rafał i niespełna dwuletni Dawidek.
– Tęsknimy za sobą, jest ciężko, ale jestem spokojna bo synkiem opiekują się też dziadkowie, ciocie, wiem, że niczego mu nie brakuje – zapewnia pani Justyna.
Cała rodzina spotkała się w szpitalu na Boże Narodzenie.
– Krewni przyjeżdżali do nas na zmianę, było miło, chociaż to nie to samo, co święta w domu – zauważa nasza rozmówczyni.
Pan Rafał stara się odwiedzać córkę i żonę jak najczęściej. Dojazdy jednak kosztują, a w tej chwili żyją tylko z jego pensji. Część leków byli zmuszeni sami finansować, dochodzą też koszty przebywania pani Justyny z córką na oddziale. Na szczęście znalazło się wiele osób gotowych pomóc.
– Otrzymaliśmy ogromne wsparcie od znajomych, sąsiadów, a nawet obcych ludzi. Również gdy potrzebna była krew dla Natalki znalazło się wielu dawców. To bardzo podnosi na duchu – zaznaczają państwo Kopowiczowie.
18 lutego w ich rodzinnej wsi stowarzyszenie „Miączynianki” organizuje zabawę, z której cały dochód (wstęp kosztuje 10 zł) będzie przekazany na leczenie 7-latki. Zagra zespół „Impact”.
Pomóc można także wpłacając datki na konto Fundacji Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym „Kawałek Nieba”, 31 1090 2835 0000 0001 2173 1374, tytułem: „763 pomoc dla Natalii Kopowicz”.
Aby przekazać 1% podatku należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243 oraz w rubryce „Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1%” wpisać „763 pomoc dla Natalii Kopowicz”.
Natalko pamiętaj Bóg Cię kocha bardziej nisz myślisz…będzie OK !!!
Bądz dzielna dziecinko obyś szybko wróciła do swojego domku
Trzymaj się Natalko, mocno trzymamy kciuki za to, żebyś szybko wróciła do swojego domku!