Michał Chlastosz – mławianin, nauczyciel wychowania fizycznego, trener pływania II stopnia zwycięzca plebiscytu na trenera roku 2017 w Mławie. Szkoli dzieci i młodzież w mławskim klubie Płetwal. Wśród jego wychowanków są odnoszący coraz większe sukcesy Andżelika Łyczek (powołana do kadry juniorów Polski), Jakub Szczepański czy Anna Powązka.
Gratuluję! „Trener roku” to chyba miłe wyróżnienie, biorąc pod uwagę, że o zwycięstwie decydują głosy mławian.
Na pewno jest to docenienie i wyraz sympatii, z tego się cieszę. Ale myślę, że taka nagroda należy się wszystkim trenerom, którzy potrafią skupić wokół sobie dzieci z naszego powiatu, poświęcić im czas. Sama gala i plebiscyt jest dobrym pomysłem – dzięki temu ludzie więcej dowiadują się o klubach i sportowcach z Mławy, o tym, że odnoszą sukcesy gdzieś w Polsce. Zdobywamy też w ten sposób kibiców i to jest ogromny plus, i korzyść tego przedsięwzięcia.
Dla Płetwala rok zaczął się bardzo dobrze. Z każdych zawodów, w których wzięliście udział, przywieźliście po kilkanaście lub kilkadziesiąt medali.
Dlatego staramy się często wyjeżdżać na zawody. Dla naszych wychowanków jest to odskocznia od treningów, poza tym mogą się sprawdzić i zobaczyć jak ich ciężka, codzienna praca przekłada się na wyniki. Bez zawodów zaczynają się nudzić. To są też sprawdziany dla mnie jako trenera, widzę w którym miejscu jesteśmy, co robimy dobrze, gdzie musimy wprowadzić korektę.
Medale motywują dzieci?
Na pewno i to zarówno te, które zdobywają same, jak i te, które mają ich koledzy z grupy. Zawsze staram się to podkreślać – wygrana, nawet indywidualna – to jest zasługa całej grupy. Gdyby Andżelika Łyczek, nasza finalistka mistrzostw Polski, źle się w swojej grupie czuła, na pewno nie osiągnęłaby takich sukcesów. A w tej, w której trenuje, jest bardzo dobra atmosfera, wszyscy są zżyci, widać, że się lubią i chętnie spędzają ze sobą czas. To przyciąga i ułatwia treningi.
Ale nie chce mi się wierzyć, że jeśli dziecko, które mimo ciężkiej pracy, nie ma wyników, nie staje na podium, nie zaczyna być po pewnym czasie zniechęcone.
Tego niestety nie unikniemy, tak jest w każdej dziedzinie. Jedni mają iskierkę i po prostu łatwiej im wszystko przychodzi. Dlatego dużą wagę przywiązujemy do pobijania przez naszych pływaków ich własnych rekordów. Do bycia lepszym od siebie, nie od innych. To też motywuje. Zauważyłem, że medal kusi młodsze dzieci, a gdy dorastają, mają większą świadomość i zaczynają się skupiać bardziej na poprawianiu swoich wyników.
Iskierkę łatwo rozpoznać? Gdy widzi pan dziecko, które właśnie zaczyna przygodę z pływaniem, może pan „od ręki” określić, że ma do tego talent?
Tak, to widać – to jest wyjątkowe czucie wody, lekkość poruszania się, taka osoba nie musi wkładać wiele wysiłku, żeby płynąć ładnie. Ale nawet w przypadku talentów do sukcesu jeszcze długa droga. Nigdy się nie nastawiam, że z tego chłopca czy dziewczynki będzie zawodnik, bo musi być jeszcze spełnione szereg innych warunków.
Czyli?
Przede wszystkim ich praca. Często bywa, że dzieci z iskierką są leniwe, bo nie są przyzwyczajone do większego wysiłku. Do któregoś momentu wszystko im się udaje, ale gdy wchodzą na wyższy poziom, muszą zacząć więcej trenować, wtedy są zdezorientowane . A pewnego pułapu, bez ciężkiej pracy niestety się nie przekroczy. Poza tym muszą mieć w sobie też chęć pływania, są przesłanki zdrowotne, czasem materialne, no i oczywiście konieczne jest zaangażowanie rodziców.
Załóżmy, że rodzice nie są zainteresowani rozwijaniem talentu dziecka, nie walczycie wtedy mimo wszystko o takich zawodników?
Walczymy, rozmawiamy z rodzicami, odwiedzamy szkołę, w której dana osoba się uczy. Ale trzeba jednak podchodzić do wszystkiego na chłodno, nie nakręcać się i nie obiecywać dzieciom za dużo, żeby się nie nastawiały na zbyt wiele.
W czym pomagają rodzice?
Mają bardzo duży wpływ na karierę dziecka. To jest dla nich przede wszystkim duży obowiązek i obciążenie – to oni wożą swoje pociechy na treningi, które odbywają się czasem osiem razy w tygodniu, zawsze popołudniami i dodatkowo nawet dwa razy o 6.00 rano. A przecież mamy dzieci nie tylko z Mławy, ale też z innych gmin naszego powiatu.
Jak udaje się panu namówić młodzież na trening o 6.00 rano?!
Zazwyczaj są już bardzo mocno wkręceni w pływanie i to one mnie namawiają, żebyśmy się spotykali o tej porze. Wtedy na basenie jest cicho, spokojnie, jest grupa zawsze tych samych kilku stałych bywalców. Możemy wtedy rozmawiać, spokojnie przeanalizować jakieś elementy ćwiczeń. Po południu na pływalni jest chaos i hałas, więc te wczesne godziny mają dużo zalet. Ale wiadomo, każdy ma gorszy dzień i tu ważna jest rola rodzica, żeby zmotywować dziecko, powiedzieć, że skoro już zdecydowało się na tę dyscyplinę i tyle pracy włożyło, to nie może odpuszczać.
Przy tylu treningach podejrzewam, że każdy ma któryś w momencie dość…
Pływanie to nie jest łatwy sport. Zawsze jest taki moment przesytu, że już nie można patrzeć na wodę. Tu też duża rola trenera, żeby na taki kryzys znaleźć sposób. Na każdego może być inny.
Ile trwają treningi?
Półtorej godziny – to optymalny czas.
Mówi pan o rodzicach nie zawsze zaangażowanych, ale pewnie są i tacy, którzy przesadzają w drugą stronę?
Zdarza się niestety. Mają duże ambicje i za wszelką cenę chcą, żeby ich syn czy córka wygrywali i osiągali doskonałe rezultaty. To jest trudna sytuacja, bo z kolei ich dzieci często się buntują, okazują swoją niechęć podczas treningów, nie chcą ćwiczyć, a rodzic ma pretensje do trenera. Na szczęście często kończy się to tym, ze dziecko łapie bakcyla, zmienia nastawienie. Ale raz miałem sytuację, że całkiem zrezygnowało. Rodzice mają pomagać, nie przeszkadzać. Nie mogą ingerować w treningi. Swoje dzieci wysyłam na zajęcia tam, gdzie mam zaufanie do trenerów i to jest bardzo ważne. To my widzimy jakie problemy ma dziecko, co mu nie wychodzi i my wyznaczamy cele, czasem mniejsze niż rodzice by oczekiwali, ale w przypadku danej osoby bardzo duże.
To w jakim wieku najlepiej zapisać dziecko na naukę pływania?
Jeśli mają być wyniki sportowe, to 5-6 lat jest najlepszym wiekiem. Jeśli ktoś zgłasza się z młodszymi maluchami radzę, żeby najpierw sam z nimi pochodził na pływalnię, pobawił się w wodzie. To jest fajny i miły czas dla rodziny. Są też kwestie związane z anatomią i budową człowieka – 2- czy 3-latek nie jest w stanie położyć się na wodzie. Gdy założyliśmy klub 11 lat temu, najmłodsze dzieci miały właśnie 5-6 lat. Można powiedzieć, że teraz nich wyrastają mistrzowie, jak chociażby Andżelika Łyczek czy Kuba Szczepański. Myślę, że teraz będziemy mieć coraz więcej sukcesów, bo i młodszych dzieci jest już więcej.
Jest szansa na olimpijczyka z Mławy?
To jest nasz najważniejszy cel. Pewnie nie będzie już zawodnikiem naszego klubu ,ale będzie naszym wychowankiem. W pływaniu konkurencja jest ogromna. Bardzo dużo dzieci trenuje, jest wiele klubów. My nie mamy szkoły sportowej, a w takiej placówce podejście do sportu jest bardzo poważne. W klubie jest 8 treningów w tygodniu, w szkołach mają po 12. Lekcje są tak ułożone, żeby dzieciaki mogły głównie ćwiczyć, wszystko jest temu podporządkowane. Pierwsze treningi są o 8.00 rano, więc jest inna regeneracja organizmu. Jest być może trochę mniejszy nacisk kładziony na naukę, więc uczniowie mogą się całkowicie temu poświęcić. Ja jednak swoim wychowankom powtarzam, że nauka jest najważniejsza. Sport jest niepewny. Sam byłem lekkoatletą, biegałem i miałem bardzo dobre wyniki. Ale gdy byłem na studiach złapałem kontuzję, zerwany mięsień i się skończyło.
Dlaczego nie trenuje pan lekkoatletów, tylko pływaków?
Na Akademii Wychowania Fizycznego mieliśmy dużo pływania. Dobrze się w tym czułem i odnajdywałem, dlatego zdecydowałem się na taką specjalizację. Ponieważ nie pływałem wcześniej wyczynowo, miałem do tego świeżą głowę. A gdy kończyłem studia, to właśnie w Ciechanowie na basenie zwolniło się miejsce dla trenera i dostałem ofertę pracy. Sporo udało mi się tam osiągnąć – miałem mistrza i wicemistrzynię Polski. Miałem doświadczenie z biegów, przekładałem to trochę na treningi pływackie i udało się osiągnąć dobre efekty.
Przeniósł się pan jednak na basen do Mławy.
Gdy w 2006 roku otworzono pływalnię razem ze znajomymi założyliśmy szkółkę, potem klub „Płetwal”, który w ubiegłym roku obchodził 10-lecie. W tym momencie mamy czterech trenerów i prawie 100 dzieci. Fajnie się rozwijamy. Największa satysfakcja jest, gdy widzimy, że dzieci chętnie przychodzą na zajęcia. Mamy też zaufanie rodziców, widzą, że jest u nas dobra atmosfera. Gdy gdzieś jedziemy, to starsi pomagają młodszym. Wyjeżdżamy razem na obozy, wtedy wszyscy się integrujemy. Mamy czas na rozmowy, na poznanie się.
Grupy są koedukacyjne, a czy jest przewaga chłopców lub dziewcząt? Inaczej trzeba podchodzić do jednych i drugich?
Mamy zauważalnie więcej dziewczyn. Może wynika to z tego, że są bardziej zadziorne, chłopaki szybciej odpuszczają. Z dziewczynami trzeba jednak więcej rozmawiać, wyjaśniać im wszystko. Z chłopakami jest „krótka piłka”.
Jakie plany przed klubem? Jakie medale do zdobycia?
Robimy dalej swoje, ćwiczymy, trenujemy, idziemy do przodu. Medale nie są naszym konkretnym celem, ale jeśli są, to świetnie. Jak co roku priorytetem są zawody centralne – rocznikowe mistrzostwa Polski jak i dobry występ na zawodach organizowanych przez nasz klub w kwietniu i listopadzie. Na najbliższych które odbędą się 21-22 kwietnia gościem specjalnym będzie Aleksandra Urbańczyk (medalistka mistrzostw świata i Europy).
Rozmawiała Urszula Adamczyk
Wywiad ukazał się również w 4. numerze kwartalnika „Mława Life” – magazynu wydawanego przez portal „Nasza Mława”.
Czasopismo dostępne jest m.in. w naszej redakcji przy Alei Piłsudskiego 5a w Mławie (budynek biura nieruchomości), w Miejskiej Bibliotece Publicznej oraz w Miejskim Domu Kultury.
Trenerze bardzo dobry wywiad,gratuluję świetnych wyników pływakom Mławskiego Płetwala jak widać i słychać na skalę Polski.
Przeczytałem na stronie urzędu ze otrzujęcie niewielką kwotę w porównaniu do Mławianki czy Zawkrza
Moje pytanie brzmi- jak pozyskujecie pieniądze bo przecież wyjazdy kosztują?
Pani Urszulo!Z przyjemnością czytam kolejny artykuł z kwartalnika opublikowany na fb.Wspaniałe są osiągnięcia Mławian w dziedzinie kultury i sportu. Ciekawe jest podejście całej społeczności naszego Mazowsza (rodziców, szkół, MDK, KGW,GOK , mieszkańców )pełne zaangażowania w działaniu i odbiorze. A także w sponsorowaniu (pieniężnym i rzeczowym , które sprawia , że niektóre inicjatywy są „na bogato”ku zadowoleniu wykonawców, uczestników i widzów. Czołem!