Maja ma 5 lat. Mieszka w Zdrojach w gminie Stupsk. Uwielbia chodzić do przedszkola i jeździć na rowerku. Trudno uwierzyć, że ta roześmiana dziewczynka walczy o życie.
-W drugiej dobie po urodzeniu Maja zaczęła słabnąć, zrobiła się cała sina, nie mogła oddychać. Z oddziału noworodków trafiła nie do domu, a na OIOM, a z niego została przewieziona do Szpitala Dziecięcego w Warszawie przy ul. Marszałkowskiej – opowiada Monika Słowikowska, mama 5-latki.
Okazało się, że dziewczynka ma poważną i złożoną wadę serca (pod postacią atrezji zastawki tętnicy płucnej z ubytkiem przegrody międzykomorowej i międzyprzedsionkowej, ze skorygowanym przełożeniem wielkich pni tętniczych), do tego odwrotne ułożenie wnętrzności, sinicę i serduszko po prawej stronie.
-Nasze życie zmieniło się diametralnie, nie mogliśmy jej nawet przytulić, tylko patrzyliśmy, jak leży w inkubatorze wśród obcych sprzętów. To były przerażające chwile, czekanie, nie do końca wiadomo na co – dodaje pani Monika.
Gdy córeczka państwa Słowikowskich miała 4 tygodnie przeszła pierwszą operację – zespolenie Blalock-Taussing – podczas której doszło do porażenia części przepony. W konsekwencji dziewczynka przez miesiąc walczyła o życie. Udało się i po trzech miesiącach rodzina w komplecie mogła wrócić do domu.
Trzy lata później, podczas kontrolnych badań okazało się, że zespolenie nie działa tak, jak powinno i konieczna jest druga operacja.
-W Polsce od początku proponowano nam operację Glenna, czyli w kierunku serca jednokomorowego. Po niej Maję czekałaby operacja Fontana, a jej serce miałoby już na zawsze mieć czynną, pracującą tylko jedną komorę – wyjaśnia mama dziewczynki i dodaje, że trudno było się z tym pogodzić, dlatego wraz z mężem szukali innych rozwiązań.
Tak trafili do profesora Edwarda Malca, który jest kierownikiem kliniki kardiochirurgii dziecięcej w Klinice Uniwersyteckiej w Munster.
-Pan profesor zgodził się z nami, że sytuacja Majeczki jest wyjątkowa i trzeba wykorzystać każdą możliwość, bo być może jest nadzieja na ocalenie dwóch komór – mówi pani Monika.
Dziewczynkę czekają badania, po których okaże się, czy jest szansa na uratowanie całego serduszka. -Zdecydowaliśmy także, że niezależnie od wyników, chcemy, aby Maję operował prof. Malec, człowiek, który uratował tysiące dzieci z poważnymi wadami i wierzymy, że uratuje także serce naszej córeczki – mówią państwo Słowikowscy.
Jednak badania zagranicą i operację muszą sfinansować sami. Potrzeba na to 155 tys. zł. Młodzi rodzice nie mają możliwości zdobycia takiej kwoty i dlatego zdecydowali się poprosić o pomoc. Na stronie portalu „Się pomaga” uruchomiona została zbiórka na ten cel. Potrwa do końca roku. Najmniejsza kwota może się przyczynić do uratowania Mai i jej serca.
Strona do zbiórka Mai – https://www.siepomaga.pl/majaslowikowska
Profil na FB, na którym można więcej dowiedzieć się o dziewczynce – TUTAJ
Trzymaj się Majeczko-pomagamy