Dziś Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Rozmawiamy o nich z doc. dr. Leszkiem Zygnerem, rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Ciechanowie i Mławie.
Nasza Mława: Jest pewna bajka o dwóch braciach. Jeden był dobry i mądry, drugi bogaty i wpływowy. Pewnego dnia bogaty zaczął zazdrościć mądremu szacunku jakim darzyli go inni i postanowił go zniszczyć. Podłożył ogień pod jego domem. Nikt z ludzi z wioski nie ruszył na pomoc, bo wszyscy bali się, że żądny władzy bogacz i z nimi policzy się tak samo. Tylko mała mrówka wzięła na grzbiet kroplę wody i ruszyła prosto w ogień. Ludzie, których mijała tłumaczyli jej, że to bez sensu, że zginie jak mądry i dobry brat. – Wiem – odpowiedziała – ale przynajmniej pokażę po czyjej jestem stronie… Widzę w tym sporo analogii do żołnierzy wyklętych. Wiele osób twierdzi dziś, że to na co oni się porywali, to była walka z wiatrakami. Jej wynik był przecież z góry przesądzony…
Leszek Zygner: Polacy często w swojej historii podejmowali decyzje, które dla ich sąsiadów były niezrozumiałe. Co tu kryć, to była wojna domowa, ale oczywiście wówczas tak się tego nie nazywało. Warto jednak podkreślić, że zdecydowany opór w tej sytuacji, która nastała po 1945 roku, stawiała naprawdę duża grupa społeczna. I powinniśmy patrzeć na tych ludzi właśnie w takich kategoriach. Oni naprawdę zrobili bardzo wiele. Pamiętajmy, że to byli ludzie świadomi, często w kwiecie wieku i doskonale wiedzieli na co się decydują. Bardzo trudno w takim czasie być świadkiem, a oni się tego nie bali. Obyśmy my dziś mieli takich świadków.
Odważnych i pełnych miłości do ojczyzny?
Przede wszystkim.
Zapytam nieco przewrotnie: czy żołnierze wyklęci to nie jest ostatnio temat „mocno przereklamowany”? Co rusz jakieś uroczystości, biegi itp.
Nie. Uważam, że wiedzy o nich ciągle jest za mało. Badania rozpoczęły się tak naprawdę ćwierć wieku temu i przynoszą coraz więcej odkryć. To dzięki nim poznajemy życiorysy ludzi, o których przez całe lata nie można było nic oficjalnie napisać. Niemal każdy zakątek naszego kraju ma swoich bohaterów. Warto utrwalić pamięć o nich.
Jeśli chodzi o północ Mazowsza, to który z żołnierzy wyklętych jest najbardziej rozpoznawalny?
Takich bohaterów ma prawie każdy powiat. Niewątpliwie, gdy chodzi o Mławę to takim człowiekiem jest „Puszczyk”, czyli Wacław Grabowski. Z tym miastem jest kojarzony także absolwent przedwojennego kolegium nauczycielskiego – Zacheusz Nowowiejski „Jeż”. Wielu bohaterów ma też ziemia przasnyska czy ciechanowska. Tu warto wspomnieć chociażby o legendzie „Roja” ( Mieczysława Dziemieszkiewicza- przyp. red.)
Był też kontrowersyjny Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”. Radni Ciechanowa swego czasu chcieli nadać jego imię jednemu z rond… Skończyło się wielką aferą.
To jedna z sytuacji, która pokazuje, że historia najnowsza często ma i drugie oblicze związane z ludźmi, którzy wiele wydarzeń pamiętają, albo nawet byli ich uczestnikami i stawali po różnych stronach barykady. Uważam, że te dzisiejsze spory mają kontekst polityczny i wcale nie chodzi tu o dbałość historyczną.
Wierzy pan w to, że kiedyś uda się odnaleźć grób „Puszczyka”?
Trzeba dołożyć wszelkich starań, aby nie tylko jego grób, ale także groby wszystkich członków jego oddziału odnaleźć. Wątpię, by to był grób w takim znaczeniu jak to dziś rozumiemy. Pewnie jest to raczej jakieś miejsce, gdzie oni wszyscy zostali pogrzebani. Pamiętajmy, że żyją jeszcze dzieci tych bohaterów i mają tylko jedno marzenie, o którym mówią, gdy się spotykamy. Wszyscy chcą móc zapalić świeczkę na grobach swoich ojców. Choćby dlatego, tych poszukiwań nie wolno przerwać.
Gdy taki żołnierz wpadł w ręce przeciwnika to obchodzono się z nim wyjątkowo brutalnie.
Trudno to sobie nawet wyobrazić. Najbardziej przykre jest to, że nawet ze zwłokami żołnierzy wyklętych obchodzono się w delikatnie mówiąc niewłaściwy sposób. I to właśnie powoduje, że zastanawiamy się czy kiedykolwiek odnajdziemy ich szczątki.
Jest wiele osób, które denerwują wizerunki żołnierzy wyklętych np. na koszulkach. Panu to przeszkadza?
Takie koszulki najczęściej nosi młodzież, to zauważyłem także u studentów. Uważam, że tej grupie społecznej nie powinno się nic podpowiadać. Oni sami wiedzą. kto dla nich wiąże się z jakimi wartościami. Mało tego, sądzę. że obecność postaci historycznych na koszulkach młodzieżowych ma większą wartość aniżeli te importowane z Francji, USA czy innych krajów. Także biegi organizowane w wielu miejscach to nie tylko dbanie o tężyznę fizyczną. To ciekawa forma połączenia teraźniejszości z tą niedawną przeszłością, która jak się okazuje dla wielu osób ma duże znaczenie.
Rozmawiała Agnieszka Milewska
Do Ernsta. Bardzo ciekawy punkt widzenia Pan przedstawił. Berlingowcy, którzy nie mieli wyboru i ginęli za Ojczyznę nie mają prawa do miana bohaterów ? Jeśli nie mieli wyboru, to przecież stali się ofiarami zbrodniczego, sowieckiego systemu i chyba tym bardziej im się cześć należy. Wyklęci są lepsi bo mieli wybór ? Tym gorzej o nich to świadczy, ponieważ mogli wybrać między szaleńczo – romantyczną ,,walką" z góry skazana na klęskę lub przyjąć pozytywistyczną postawę i wziąwszy się za uczciwa pracę odbudowywać Polskę. Poprzez stosowanie takiej demagogii zachowujemy się, jak komuniści – wówczas jedni byli wielcy, a drudzy blee. Dziś stosujemy odwrotny zabieg – ci pierwsi to byli blee, a ci drudzy byli bohaterami. Czy wszędzie musimy kierować się tym pozbawionym obiektywizmu polactwem ?
A może warto przytoczyć antysemicką agitację Wyklętych. Kolportowane przez nich antysemickie ulotki do dziś spoczywają w archiwach IPN.
OK
Oczywiście wszystkim walczącym za wolność Polski należy się pamięć i cześć. Ale jak to w naszym kraju bywa, historia traktowana jest wybiórczo i wykorzystywana przez polityków do uprawiania propagandy. Nawet kontrowersyjne postacie, jak ,,Łupaszka”, czy ,,Bury” są dziś bohaterami. Obecnie rządzący obóz buduje mit Żołnierzy Wyklętych zawłaszczając go. Czy tylko oni walczyli za Ojczyznę ? Czy ich leśne eskapady były większym bohaterstwem, jak walka żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego generała Berlinga ? Jakież to niesprawiedliwe, kiedy wydaje się, że pamięć o tych drugich wyrzucona została na śmietnik polskiej historii. Pamiętamy żołnierzy AK walczących w powstaniu warszawskim, upamiętniamy jego bohaterów, lecz nikt nie śmie dziś wspomnieć o śmierci ponad 2 tysięcy Berlingowców, którzy przepływali Wisłę i walczyli wspierając powstańców. Nikt za nich mszy nie odprawia. Jednych nazywa się Żołnierzami Wyklętymi, czy jak kto woli Niezłomnym, a innym odbiera się dziś prawo do czci i pamięci. Może warto nazwać żołnierzy 1 Armii WP Żołnierzami Zapomnianym ? W większości byli do młodzi ludzie, którzy nie załapali się do Armii Andersa. Po opuszczeniu łagrów wstąpili do armii Berlinga wierząc, że mają szanse walczyć o wolną Polskę. Przelewali krew podczas marszu na Berlin, a na koniec okazało się, że ich walka była bezsensowna, ponieważ Polska popadła w kolejną niewolę. Może policzmy, jak duża ofiarę krwi ponieśli Wyklęci, a jaką Berlingowcy. Może dla równowagi i poprawności historyczno – patriotycznej warto zacząć organizować biegi i rajdy szlakiem żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego. Przykre jest to, że głównie dla potrzeb politycznych tworzy się mit jednych, aby Wyklętymi uczynić drugich. Ale to takie polskie, katolickie.
Mam wrażenie, że z Wyklętych dziś uczyniło się element popkultury, jak z Che Guevary. Ich wizerunki są na koszulkach, plakatach i transparentach ONR. Za moment będą na kubkach, długopisach i kijach bejsbolowych. Cieszymy się, że młode pokolenie rośnie w duchu patriotycznym, ale prawda jest taka, że większość z tych młodych ludzi nie ma zielonego pojęcia o historii i nosi ,,patriotyczne” symbole, bo tak jest cool. Ich wiedza jest powierzchowna i opiera się tylko na jednostronnym przekazie środowisk prawicowych. Mając na koszulce napis ,,śmierć wrogom ojczyzny” zawsze można pod przykrywką patriotycznych pobudek obić komuś twarz za lewackie poglądy.
W wychowaniu młodego pokolenia cel powinien chyba być jeden – obiektywna nauka historii, utrwalanie pamięci o wszystkich bohaterach i krytyka tych, którzy na to zasługują.
Jest istotna różnica między Berlingowcami a Żołnierzami Wyklętymi czy Powstańcami Warszawskimi. Berlingowcy po prostu nie mieli innego wyjścia, a Żołnierze Wyklęci z własnej woli narażali życie walcząc o wolną Polskę. Berlingowcy wstąpili do Armii Czerwonej, aby uniknąć śmierci w sowieckich gułagach. Forsowali Wisłę, bo taki dostali rozkaz. Nie traktujemy ich jak bohaterów, bo z całym szacunkiem dla ich tragicznej historii robili to, co musieli, aby przetrwać.
Artykuł "poprawny', a ci co noszą koszulki,które ich wyróżniają, śmiem twierdzić,że nie wiele wiedzą na temat historii powojennej.Osoby,które były nękane,podpalane,okradane przez tzw,wyklętych już nie żyją.Jedni jak i drudzy w większości byli analfabetami, nie zdawali sobie sprawy dlaczego się tak dzieje – może Puszczyk,Bury czy inni wiedzieli,że walczą o Polskę,która dla nich i ich wnuków jest dopiero teraz sprawiedliwa.Smutne bardzo smutne historie – tylko dlaczego tak nas dzielą?