Zima to idealny czas dla miłośników jazdy samochodem bokiem tak zwanego driftowania. Na śliskiej nawierzchni manewry te dają niektórym kierowcom dużo radości. Wielu z nich w tym celu wybiera puste parkingi. To może okazać się dość kosztowne.
Kosztowne driftowanie
Zima to idealny czas dla miłośników jazdy samochodem bokiem tak zwanego driftowania. Na śliskiej nawierzchni manewry te dają niektórym kierowcom dużo radości. Wielu z nich w tym celu wybiera puste parkingi. W ten sposób chcą zachować bezpieczeństwo, bo tam stoją tylko latarnie. Często tłumaczą, że w ten sposób mogą nauczyć się lub przypomnieć umiejętność wychodzenia z poślizgu.
Tymczasem do tego służą specjalnie dostosowane samochody w ośrodkach jazdy. Policjanci uważają, że driftowanie na pustych parkingach jest niebezpieczne dla samego kierowcy. Najczęściej tak jeżdżą młodzi kierowcy, z krótkim stażem za kierownicą. Ponadto gdy dochodzi do niego na drogach publicznych, jest nielegalne. Wyszaleć się w ten sposób wielu próbuje po zachodzie słońca w piątkowe i sobotnie wieczory.
Tymczasem o tej porze roku często po zmierzchu występują mgły i opady czasem deszczu lub śniegu, w takich warunkach na drogach tworzy się właśnie tu upragnione przez driftujących kierowców „lodowisko”.
Dlatego policja jest wyczulona na takie zachowania kierowców i bacznie obserwuje parkingi i puste place. Przyłapanym na tak niebezpiecznej jeździe mundurowi proponują mandat, który może wynieść aż 5 tys. zł i dodatkowo mogą doliczyć aż 16 punktów karnych. W przypadku odmowy sprawa trafi do sądu.
- R E K L A M A -
No najlepiej jak ktoś na pustym placu zakręci 2 oberki to dać 5 tys mandatu a bezkarni wyłudzacze i inni kryminaliści chodzą bezkarnie i policja nic z tym nie zrobi
Debilizm, po prostu debilizm w najczystszej postaci