Czas pandemii to wyzwanie także dla edukacji, która dotąd prowadzona była zdalnie. Przed wyborami premier zapowiadał powrót do tradycyjnych form nauczania w szkołach i na uczelniach. Wakacje są na półmetku, a informacji mało. Uczniowie, rodzice i nauczyciele czekają.
Dariusz Piontkowski minister edukacji narodowej w poniedziałek 20 lipca przedstawił pierwsze założenia do organizacji roku szkolnego.
Kiedy i na jakich zasadach nastąpi powrót do szkół?
Na oficjalnym Twitterze Ministerstwa Edukacji Narodowej minister napisał tweet o treści: „Chcemy, aby uczniowie od września wrócili do tradycyjnej nauki w szkołach. Pracujemy nad przepisami, które zagwarantują bezpieczeństwo uczniów po powrocie do szkół”.
Poinformował też, że w toku są także prace nad regulacjami prawnymi, które miałyby określać postępowanie w przypadku wykrycia ogniska koronawirusa.
„Gdyby pojawiło się ognisko epidemii czy realne zagrożenie dla zdrowia uczniów i nauczycieli, chcemy, aby dyrektor po zasięgnięciu opinii GIS mógł szybko zareagować. Ważna będzie również rola kuratora” – wyjaśniał minister.
Oznacza to, że całą odpowiedzialność za naukę uczniów w czasie pandemii ministerstwo ceduje na dyrektorów szkół, którzy będą decydować o zamknięciu bądź otwarciu dla uczniów konkretnej placówki w przypadku stwierdzenia koronawirusa wśród uczniów i personelu placówki. Ponadto MEN chce by narzędzia zdalne po udoskonaleniu pozostały w szkołach jako sposób na uzupełnienie nauki tradycyjnej.
Prawdopodobnie w klasach będą mogli przebywać wszyscy uczniowie danej klasy (często to 24 osoby), a nie jak dotychczas tylko 12 osób. Ne będzie też specjalnie zalecane wprowadzenie systemu zmianowego w szkołach. Na razie nie wiadomo, jakie będzie postępowanie w przypadku pojawienia się w szkole osoby z objawami przeziębienia czy grypy, które w okresie jesienno-zimowym są popularne wśród dzieci, a bardzo trudno odróżnić je bez testów od koronawirusa.
Jak w innych krajach?
W Niemcy planują również po wakacjach uruchomić szkoły, ale tak zorganizować pracę by grupy 25 uczniów nie kontaktowały się z innymi. Podobny pomysł mają w Hiszpanii, gdzie nie ma możliwości zachowania dystansu 1,5 m między poszczególnymi osobami. W USA dyskusja się dopiero rozpoczyna, choć władze starają się, by nauka rozpoczęła się normalnie, to sytuacja epidemiologiczna wymknęła się tam spod kontroli i nie wiadomo jakie decyzje zostaną podjęte ostatecznie.
Powinny wrócić do szkoły,nic nie zastąpi nauki w szkole.Zdalna nauka to porażka,wszystko spada na rodziców,ogrom nauki mieli uczniowie i rodzice.A zaleglosci będą ogromne.
Nie ma dowodów na to, że dzieci zarażają i są narażone bardziej niż inne grupy społeczne. Rozleniwieni rodzice chcą brać pieniądze siedząc w domu. Poziom nauczania bardzo spadł. Nauczycielom też nie chce się pracować w szkole bo otrzymują pełne wynagrodzenie za niepełny wysiłek w pracy zdalnej.
A pozostali ludzie muszą harować na tych obiboków i cwaniaków.
Widzę że należysz do tych osób które zamiast chodzić do szkoły rzucało w nią kamieniami…. A teraz wylewasz gorzkie żale.