Reklama potrafi uśpić zdrowy rozsądek i pod jej wpływem możemy uznać, że coś jest nam niezbędne. Jeśli dotyczy tzw. produktów prozdrowotnych, możemy mieć problem.
Zwykle nie posiadamy bowiem wystarczającej wiedzy, która pozwalałaby na ocenę ich skuteczności i bezpieczeństwa. A to istotne kwestie dla zdrowia.
W telewizji, radio, internecie promowane są:
- leki dostępne bez recepty,
- wyroby medyczne,
- kosmetyki,
- suplementy diety,
- dietetyczne środki spożywcze.
Można się pogubić: w zależności od zawartych składników lizak czy tabletka do ssania mogą być lekiem, wyrobem medycznym albo suplementem diety. Te ostatnie często mają postać kapsułek, tabletek, drażetek, saszetek z proszkiem czy ampułek z płynem i wyglądają tak samo jak leki.
W rezultacie zwykle nie wiemy, czy reklamowany preparat to lek posiadający udowodnione działanie lecznicze i znany profil bezpieczeństwa, czy też mieszanina substancji, które bez trudu dostarczymy sobie (zapewne taniej) w zrównoważonej diecie.
Tymczasem jest niebagatelna różnica między lekiem a suplementem diety, zwłaszcza jeśli chodzi o wiedzę dotyczącą ich bezpieczeństwa – m.in. skutków ubocznych.
Suplementy diety nie leczą
W potocznym odbiorze często postrzegane są jako leki pozbawione działań niepożądanych. Niesłusznie. Są to produkty, które posiadają status żywności, mającej uzupełniać dietę.
Mogą zawierać w swoim składzie witaminy, minerały, aminokwasy, enzymy, prebiotyki i probiotyki, nienasycone kwasy tłuszczowe i inne substancje znajdujące się w pożywieniu, które mają powodować działanie odżywcze. Zgodnie z przepisami nie mogą leczyć chorób lub im zapobiegać, gdyż wtedy powinny być traktowane jako leki i spełniać wszystkie stawiane lekom wymagania.
Wydaje się, że poza nielicznymi przypadkami wyrównywania niedoborów, działanie suplementów diety można porównać do efektu placebo. Ponieważ wierzymy, że zakupiony preparat działa, to jesteśmy skłonni widzieć jego efekt nawet wtedy, kiedy jest trudny do zmierzenia.
Nie można jednocześnie wykluczyć, że suplement diety, likwidując w naszym organizmie niedobory witamin czy mikroelementów, przyczyni się do poprawy zdrowia. Tak działa np. witamina C, której niedobór wiąże się z obniżeniem odporności i częstszymi zakażeniami wirusowymi czy bakteryjnymi.
Jednocześnie nigdy nie udowodniono, że jej suplementacja u osób, które nie mają niedoboru, w jakikolwiek sposób przyczynia się do poprawy odporności. Co więcej, nie można sobie z niej zrobić w organizmie zapasu na czas ewentualnego niedoboru: fizjologicznie nie mamy możliwości magazynowania witaminy C – jej nadmiar jest szybko usuwamy z organizmu z moczem.
O co chodzi z tym magnezem?
Zarówno niedobór, jak i nadmiar magnezu mogą prowadzić do szeregu zaburzeń. Ale w większości przypadków wystarczająca ilość tego mikroelementu znajduje się w diecie. Mało tego: organizm sam reguluje podaż tego pierwiastka i w przypadku diety ubogiej w magnez, z przewodu pokarmowego wchłania się ponad 90 proc. tego mikroelementu; jednak większość dawki zawarta w suplemencie nie wchłania się i trafia do toalety.
Preparaty z „podwójną dawką magnezu” działają zatem głównie na wyobraźnię i nie mają uzasadnienia medycznego.
Można się nabrać
W opisie działania suplementu diety często znajdziemy mało precyzyjne określenia jak: „wspomaga procesy”, ”przyczynia się do poprawy”, „jest uważany za”. Za to reklamy suplementów diety bez umiaru przedstawiają je jako środki na wszelkie dolegliwości. Kreują rzeczywistość, w której każda osoba pijąca kawę ma niedobór magnezu i powinna łyknąć kapsułkę, zamiast unikać przejadania się, wystarczy przyjąć inną, wspomagającą wątrobę, aby nie utyć – trzecią.
Niekiedy są to zupełnie błędne zalecenia, bo np. preparat mający likwidować tzw. kaszel palacza w rzeczywistości hamuje fizjologiczny odruch usuwania z dróg oddechowych zanieczyszczeń dostających się tam wraz z dymem tytoniowym. Zahamowanie odruchu odkrztuszania powoduje, że zostają one w drogach oddechowych.
Jak wprowadza się suplement diety
Wprowadzenie suplementu diety do sprzedaży wymaga powiadomienia Głównego Inspektora Sanitarnego.
Brak jest formalnego wymogu prowadzenia jakichkolwiek badań potwierdzających jego skuteczność czy bezpieczeństwo. Jeśli takie badania już są prowadzone, to zwykle są to testy konsumenckie, odnoszące się do zadowolenia z zakupu lub ze stosowania preparatu bez porównywania go z żadnym innym produktem.
Brak jest również zasadniczych ograniczeń dotyczących reklamy. Choć na opakowaniu produktu musi pojawić się określenie, że jest to suplement diety, to nie ma obowiązku przedstawiania tej informacji w reklamie.
Ograniczenia reklamy leków
Reklama leków można obejmować jedynie produkty dostępne bez recepty. Leki na receptę mogą być wyłącznie źródłem informacji kierowanej do fachowych pracowników ochrony zdrowia.
Jak odróżnić reklamę leku od innych? Musi ona mieć dołączony tekst: „Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu”.
Choć samodzielnie ordynowane leki też nie zawsze nas wyleczą, istnieje większe prawdopodobieństwo, że będą wykazywały skuteczność, czego nie zawsze można powiedzieć o suplementach diety.
(Tytuł i śródtytuły od redakcji)
Autor jest doktorem nauk medycznych, specjalistą farmakologii i farmakologii klinicznej oraz wykładowcą akademickim. Jest też praktykiem zajmującym się badaniami klinicznymi. Przez trzy kadencje był prezesem Stowarzyszenia na Rzecz Dobrej Praktyki Badań Klinicznych w Polsce.
Suplementy są wydawane również przez firmy, które produkują leki a więc są przebadane. Dlatego zawsze trzeba patrzeć na pochodzenie oraz firmę suplementów. Przy ogromnych niedoborach witaminy D3, musimy przyjmować suplement ponieważ nie uzupełnimy tej witaminy z samego jedzenia.
ps.fajne źródło obrazka 🙂
Bardzo fajny artykuł, szkoda tylko, że ludzie ślepo patrzą na reklamy, a jak ktoś merytorycznie się wypowiada pokazując, że reklamy wciskają kit, to nagle mają klapki na oczach i uszach.
Dziwne czasy nastały, że podważamy wiedzę ludzi wykształconych w danej dziedzinie pokazujących nam dowody na słuszność swoich racji, a łatwiej wierzyć pierwszemu lepszemu panu w fartuch w telewizji :/