Członkowie stowarzyszenia „Radzanovia” długo przygotowywali się do tej inscenizacji i nakręcenia filmu, który ma przypomnieć o zapomnianych już tradycjach związanych ze świętem Matki Boskiej Gromnicznej. Efekt można obejrzeć poniżej. Specjalnie dla „Naszej Mławy” Agnieszka Rychcik-Nowakowska opowiada jak, a przede wszystkim dlaczego, nagranie powstało.
Zdjęcia i montaż: Leszek Giziński, Studio Wadera
Agnieszka Rychcik-Nowakowska: Żyjemy w bardzo rozpędzonym świecie, w którym wszystko dzieje się tak szybko, że człowiek coraz rzadziej ogląda się za siebie, a całą swoją energię skupia na teraźniejszości. Większość z nas pracuje, odprowadza dzieci do przedszkola lub szkoły, robi zakupy, sprząta, gotuje i mimo to, że nasze otoczenie jest coraz bardziej zautomatyzowane i co do zasady powinniśmy mieć więcej czasu dla siebie, coraz więcej moich znajomych skarży się, że „nie wyrabia” się ze swoim życiem i tęskni za tym, co było kiedyś. Oczywiście, żeby mieć co wspominać trzeba coś „przeżyć” i mieć jakiś bagaż doświadczeń. Być może dlatego coraz więcej osób zaczyna interesować się tym, co nieuchronnie przemija, a co kiedyś wpisywało się w dzieciństwo i młodość poprzednich pokoleń.
Bardzo często mamy w pamięci zapachy, smaki, ale także kolory i kształty przedmiotów używanych na co dzień, których raczej nie uświadczymy już we współczesnym życiu.
Chociaż żyje nam się bardziej wygodnie, często nawet luksusowo, to wielu z nas, nieważne czy z miasta czy ze wsi, z nostalgią wraca do czasów, gdy ludzie mimo zmęczenia ciężką pracą w polu, zagrodzie czy fabryce, mieli więcej czasu na wspólne spotkania, śpiewy czy grę w karty.
Myślę, że wielu moich znajomych – pasjonatów tradycji, bierze udział w rekonstrukcjach wydarzeń historycznych właśnie z potrzeby przypomnienia zwykłego codziennego życia tych, którzy kiedyś żyli przed nami.
Ostatnio, przeglądając Internet, natknęłam się na zdjęcia obrazów ukazujących Święto Matki Boskiej Gromnicznej w tradycji ludowej. Zdałam sobie sprawę, że chociaż sama w takim święcie wielokrotnie uczestniczyłam, to niewiele o nim wiem. Zorientowałam się, że gdyby moi synowie zapytali mnie, na czym polega celebrowanie tego święta, nie umiałabym dać konkretnej odpowiedzi. Zaczęłam przekopywać różne źródła pisane, szukać w sieci i rozmawiać z tymi, którzy mogli pamiętać o tym pięknym katolickim święcie z własnego przeżycia lub z opowiadań starszych ludzi.
W mojej głowie zaświtała myśl, że warto zająć się tym tematem i w jakiś przemawiający do wyobraźni sposób przekazać jak to święto było obchodzone przed wojną. Mając już doświadczenie przy organizacji inscenizacji przedwojennych wesel i targów, wpadłam na pomysł nakręcenia filmu pokazującego przygotowania do Święta Matki Boskiej Gromnicznej.
Ponieważ mieszkamy w miejscowości, która przed Powstaniem Styczniowym była miasteczkiem, a obecnie jest wsią, chciałam oddać atmosferę domu zwyczajnej polskiej rodziny, której głową mógł być kowal, stolarz czy cieśla, bo takie właśnie zawody były przed wojną bardzo popularne i cenione.
Tak się złożyło, że czas realizacji filmu przypadł w okresie ferii zimowych, co oczywiście miało swoje plusy i minusy. Młodzież nie szła wprawdzie do szkoły, ale część wyjechała na zaplanowany wypoczynek. Sporo osób chorowało bo akurat szalała grypa. Z dorosłymi nie było problemu, oprócz teg,o że większość z nich musiała wziąć w pracy urlop i dojechać do Radzanowa. No ale czego nie robi się dla pasji. Jeśli się kocha to, co się lubi, człowiek jest w stanie pokonać wszelkie trudności. Scenariusz miałam w głowie, rekwizyty w szafach, operator kamery – Leszek ze studia Wadera przyjechał spod Warszawy by uwiecznić nasze poczynania, bo jak stwierdził „warto to robić” dla potomnych.
Rekonstruktorzy dopisali w komplecie – niektórzy z gorączką, a jedna osoba nawet z ręką w gipsie. Mój mąż napalił w piecu „kozie” i po kolei zaczęliśmy odgrywać sceny z dawnego życia. Najmłodsi, Michasia i Gabryś bawili się jak to dawniej bywało – byle czym, szyszkami, szmacianymi lalkami i drewnianymi konikami. Matka strofowała córki, starsi synowie dokładali drewno, by nie wygasło pod kuchnią. I tak snuło się zwykłe życie. Cała rodzina siedziała przy stole, śpiewano kolędy. Dekorowano gromnice szparagusem i wstążkami. Z wizytą przybyła rodzina z pobliskiego Ratowa. Do drzwi zapukał również sąsiad stolarz z żoną i ojcem. Panowała iście familijna atmosfera. Gospodyni częstowała ciastem, a wuj Antoni przygrywał na harmonii. Co jakiś czas któreś z dzieci wyglądało zza firany zaintrygowane ujadaniem psa. Za oknem rozpościerał się przepiękny zimowy krajobraz, a uroku chwili dodawały odgłosy spadających z dach śnieżnych czap. Domownicy szykowali się do wyjścia na mszę świętą, a dzień był wyjątkowo mroźny i wietrzny. I tak szli rekonstruktorzy jak postacie „wyjęte” ze starych obrazów Axentowicza z cyklu „Na Gromniczną”, chowając nosy w ciepłe kożuchy, chusty i szale, w rękach dzierżąc świece, które miały chronić od złego i wszelkiego nieszczęścia. Myślę, że warto było ponieść trud przygotowań, by przypomnieć tę piękną polską tradycję.
Agnieszka Rychcik-Nowakowska, radzanowianka, pasjonatka historii, minionych czasów i zapomnianych tradycji. Wraz z mężem Rafałem Nowakowskim założyli w Radzanowie miniskansen i stowarzyszenie „Radzanovia”. Organizują widowiska i inscenizacje, podczas których przypominają dawne obyczaje i obrzędy. Dotychczas odbyły się m.in. rekonstrukcje przedwojennych jarmarków, wesel – polskiego i żydowskiego. Ostatnio wraz z parafią pw. Św. Rocha i członkami stowarzyszenia przypomnieli jak dawniej obchodzono święto Matki Boskiej Gromnicznej.
Super! Nie wiedziałem, że takie rzeczy się u nas dzieją 🙂
Jestem pod urokiem tego filmu i aktorów. Tak trzymajcie, bo łezka się w oku kręci, tak to naturalnie wygląda i przypomina, jak ludzie blisko byli ze sobą oraz, co spajało te więzi. Jak widać obyczaje, obrzędy, bliskość z naturą. Pozdrawiam i życzę takich kontynuacji pasji.
Pięknie uchwycona atmosfera tamtych czasów!
jesteście SUPER!!!!
Super pomysł! Fajnie, że ludzie mają takie pasje 🙂
dziękuję, pięknie zrobiony film, TRADYCJĘ trzeba chronić, dbać, przekazywać, dzięki