19 kwietnia będzie można ich spotkać w Miejskim domu Kultury. Piotr Polk (wcielający się w postać Oresta Możejko w serialu „Ojciec Mateusz”) i Piotr Szwedes ( znany m.in. z kultowego filmu „Młode Wilki”) zagrają razem na scenie.
Mława znalazła się na liście miejscowości, w których zostanie wystawiona sztuka „Pół na Pół”. Wyreżyserował ją Wojciech Malajkat. Spektakl zbiera same pochlebne opinie i cieszy się ogromną popularnością.
O nim, ale także o zdjęciach do filmu „Młode Wilki 3” w wywiadzie udzielonym specjalnie dla portalu „Nasza Mława” mówi Piotr Szwedes, aktor i zarazem producent spektaklu.
O czym jest sztuka „Pół na Pół”? Podobno spektakl był już wystawiony ponad sto razy…
– Tak, to prawda. „Pół na Pół” to komedia kryminalna, która na szczęście zmusza do myślenia. Ludzie nie tyko mogą się śmiać i bać – ale też myśleć. Głównie na temat tego, do czego życie zmusiło dwóch braci, którzy posuwają się do obmyślania planu na „zlikwidowanie mamusi”. Historia zaczyna się od tego, że chcą podzielić spadek. Mama wprawdzie choruje, ale jeszcze żyje i mieszka za ścianą. W sztuce bardziej zwracamy uwagę na to, co spowodowało, że doszli do takiego momentu. Jeden z braci zrezygnował z własnych planów i marzeń i opiekuje się chorą mamusią. Drugi uciekł z domu i trafił pod skrzydełka żony. Tylko czy to lepiej? Sztuka pokazuje też cienie tego, do czego prowadzi brak rozmów i kontaktu z ludźmi. Czasy są szybkie, komunikujemy się najczęściej za pomocą urządzeń elektronicznych, przestajemy dostrzegać siebie nawzajem, doprowadzając właśnie do takich sytuacji. Oczywiście nie namawiamy do czegoś złego, raczej ostrzegamy i budzimy ludzi do refleksji nad sobą i własnym życiem.
Scena w MDK w Mławie mocno odbiega od profesjonalnych scen w znanych teatrach, to nie problem?
– Ta sztuka jest grana od Przemyśla po Szczecin – także w małych ośrodkach. Znamy różne sceny i przez to jest jeszcze ciekawiej, to jest dla nas nowe wyzwanie. Ja bym nie rozumiał negatywnie tego, że coś jest małe – jest raczej po prostu inne. Ważne, że MDK spełnia wymogi teatralne. Jest scena i jest publiczność. Zdarzały się nam sale, w których było tylko 180 miejsc dla publiczności i tam też nas zapraszano. My naprawdę bardziej patrzymy na to, czy ludzie w ogóle czytają teatr. A dla teatru, ale takiego zawodowego (oczywiście nie mówię tu chałturach i łatwych rzeczach, pisanych na kolanie w cztery tygodnie -bo od takich stronię) nadeszły świetne czasy. Mówię o teatrze, który może być w Warszawie (jak np.Teatr Syrena, w którym gramy z Piotrem Polkiem), ale też o dobrym teatrze zawodowym, który jeździ po Polsce. Tylko proszę go nie mylić z teatrem objazdowym, bo to nie to samo. My wieziemy ze sobą nie tylko popularność naszych nazwisk, sztuki i autora, ale też ciężar artystyczny (choćby scenografię). Wieziemy jakiś problem i jakąś prawdę. Po to się kształciliśmy w Łodzi w szkole teatralnej i filmowej, żeby na scenie tę prawdę ludziom dawać. I jako producent tego spektaklu mogę powiedzieć, że to się udało nam osiągnąć. I to jest właśnie nasz wielki sukces.
Kiedyś słyszałam taką opinię, że publiczność w małych miastach jest bardziej „wdzięczna”, bo ona na co dzień nie ma dostępu do teatru, więc dla niej to jest wydarzenie…
– Może tak być, ale na pewno to już nie nie tak jak 20 -30 lat temu, kiedy były duże problemy, choćby z organizacją autobusu. Teraz prawie każdy ma samochód i w godzinę jest w stanie dojechać np. do Warszawy. Faktycznie bywa coś takiego, ale publiczność w małych miastach jest raczej bardziej uważna niż wdzięczna. W Warszawie nas mają na co dzień, może to z tego to wynika. Nas cieszy, że cała Polska chce czytać i oglądać teatr, a nie tylko kabaret. Trochę kopiemy się tu z koniem – oczywiście z wdzięcznym koniem jakim jest kabaret – ale to są dwa różne światy. Na ten sam kabaret ludzie chodzą i dziesięć razy, ale mało jest takich, którzy dwa razy pójdą na tę samą sztukę do teatru. Wiedząc, że dajemy pewną wartość ludziom przyjeżdżając również do was – tym chętniej ruszamy. Już na początku jako producent założyłem, że w tym spektaklu musi być jakaś wartość. Reżyseria Wojtka Malajkata i udział w spektaklu Piotra Polka pozwoliły zachować odpowiedni poziom.
Zastanawiam się, czy poczucie humoru widzów wszędzie jest jednakowe? Panowie przecież jeżdżą z tym spektaklem do różnych miejsc w Polsce…
– Tak, to jest specyficzny humor. Sztuka jest bardzo inteligentnie napisana. Tu nie chodzi tylko o to, żeby się pośmiać. W którymś momencie ludzie jednak zamierają, zaczynają się orientować z czego tak naprawdę się śmieją. Czasami są to bardzo drastyczne rzeczy. Tak jest np. gdy dwóch braci – delikatnie mówiąc- chce usunąć mamusię ze świata. Publiczność owszem śmieje się ze sposobów, które wymyślają, ale to służy tylko temu, żeby pomyślała o tym, jaki był tego powód. To nie jest czysta komedia i dlatego reakcje ludzi na humor tej sztuki i sposób jego odczytywania jest niezwykle wartościowy. Do tego trzeba sporo dystansu, bo musielibyśmy być przecież wariatami, żeby na poważnie brać próby zamachu na matkę. Nawet na naszych plakatach promujących spektakl jest takie zdanie „Czy myśleliście kiedykolwiek o tym, żeby zabić własną matkę? Nawet nie próbujcie.”
Owszem, dotykamy pewnych drażliwych rzeczy, ale tylko w jakimś celu. I to się sprawdza- ludzie dziękują i piszą nam, że nie spodziewali się, że mogliby się śmiać z takich rzeczy. Po tym spektaklu są poruszeni, oczyszczeni. On zmusza widza do refleksji. A nas podczas gry na scenie najbardziej cieszy nie ten śmiech, ale cisza, którą powodujemy. To znak, że widownia już wie o co w tym wszystkim chodzi. I im więcej tych pauz w śmiechu, tym większe jest nasze zwycięstwo.
Jest pan także aktorem filmowym. Trudniej grać w filmie czy w teatrze?
– Takiego typowego podziału nie ma. Film w moim życiu się zdarzał ( „Młode Wilki”, serial „Złotopolscy” i wiele innych filmów fabularnych), ale teatr dla aktora zawodowego to podstawa, to jest swego rodzaju baza. Teatr ostatnio bardzo mnie pochłonął, chociaż mogę to już powiedzieć – w wakacje ruszamy ze zdjęciami do filmu „Młode Wilki 3”. Teraz to będą już młode wilki 20 lat po… Wracamy na duży ekran z dużym hukiem i mamy nadzieję, że pół Polski także z wielkim hukiem wróci do kin, bo przecież ten film dla pewnej części społeczeństwa stał się kultowym. Wydaje mi się, że nadszedł czas żeby zobaczyć jak potoczyły się losy bohaterów tego filmu.
„Młode Wilki 3” to będzie film łączący dwa pokolenia. Pokazuje nas dwadzieścia lat po, ale także nasze dzieci. Trochę porównujemy czy my – młode wilki w 90-tych latach- mieliśmy łatwiej czy gorzej. Czy może nasza dzisiejsza młodzież ma trudniejsze życie, bo wprawdzie nie ma bagażu politycznego na plecach, ale nie ma też autorytetów. To się świetnie udało Jarkowi Żamojdzie umieścić tuż obok sensacyjnej fabuły tego obrazu. To film i o nas i o młodych naszych czasów. Pisanie nowego scenariusza trwało dwa lata…
A wracając do teatru – moją miłość do niego w pełni realizuje Kompania Teatralna, którą założyliśmy. We wrześniu ruszamy z kolejną premierą- tym razem to „Komedia małżeńska”, którą Wojtek Malajkat również reżyseruje i gra ze mną na zmianę. Gra również Iza Kuna, Joasia Liszowska, Mikołaj Roznerski i Nina Suszyńska, czyli młode pokolenie też idzie razem z nami pod rękę. I to jest wspaniała rzecz.
Osttanio znowu obejrzałem "Młode wilki", no cóz, do niektórych rzeczy nie powinno się wracać. Ale na nową część na pewno pójdę z synem.
Super wywiad, super pan Szwedes 🙂 Zapowiada się świetna sztuka. Czy ktoś wie, czy jeszcze są bilety?
Są
Będę! 🙂 ah! Nie mogę się doczekać 🙂