To m.in. o tym pisała prasa sprzed stu lat. Jak zawsze w niedzielę zachęcamy do odwiedzenia portalu http://stolattemu.pl Można tam znaleźć więcej ciekawych, a czasem i zabawnych tekstów publikowanych w ówczesnych gazetach. Poniżej kilka z nich
Ofiary piorunów.
Ponieważ na podstawie rozmaitych wykazów i dat statystycznych, podawanych przez towarzystwa asekuracyjne, utarło się ogólnie przeświadczenie, że liczba pożarów, spowodowanych piorunami, ustawicznie z roku na rok wzrasta, a to skutkiem coraz częściej powtarzających się burz, stara się uczony niemiecki G. Hellmann wykazać, iż zupełnie inaczej ma się rzecz w odniesieniu do ludzi, zabijanych piorunami. Główny dowód Hellmanna stanowią stosowne daty statystyczne z Prus, czerpane z lat 1871 do 1914. Podczas gdy w zapiskach tych widzieć można cyfry, wykazujące stały rozwój ludności, liczby osób zabijanych przez piorun są bardzo niezdecydowane i z roku na rok ogromne wykazują przeskoki.
Od r. 1877 do 1878 spada naprzykład cyfra ta do połowy — 171:87, od 1904 do 1905 zwiększa się znowu prawie potrójnie —82:241, natomiast w latach 1908, 1909 i 1910 wykazuje ogromne przeskoki, mianowicie 177, 84, 236. —Wprawdzie w latach od 1871 do 1914 liczba osób zabitych przez piorun zwiększyła się nieco, w zasadzie jednak nadwyżka ta jest tak mała, że nie stoi w najmniejszym stosunku do procentowego przyrostu ludności. O ile bowiem przy wzroście ludności procent przyrostu wynosi przeciętnie 70%, to przy wypadkach śmierci z powodu pioruna przyrost wynosi zaledwie 9%. Również powiedzieć można, opierając się na cyfrach statystycznych, ze od roku 1891 zmniejszyła się na ogół liczba burz, nawiedzających środkową Europę.
(Ilustrowany Kuryer Codzienny, 12-04-1917)
Oryginalne małżeństwa.
Z pośród tylu najrozmaitszych form małżeństwa najciekawsze z pewnością są te, w których jedną stronę, zawierającą związek małżeński, stanowią kwiaty, owoce, rośliny, nawet przedmioty z pośród sprzętów domowych, jak wazy, kielichy i. t. p. Tak na przykład w Nepalu, każda dziewczyna, jeszcze jako dziecko zawiera formalne małżeństwo z owocem „kargu”, który następnie — po ukończeniu uroczystości ślub-nych wrzuca się do najbliższej świętej rzeki. Cała ta jednak ceremonia w płozem nie krępuje panny przy późniejszym wyborze prawdziwego małżonka. Z drugiej znowu strony, o ile wybór okaże się nie po myśli, może młoda żona bez żadnych trudności uzyskać rozwód.
Potrzebuje tylko pod poduszkę męża włożyć łupinę z orzecha… i już jest zupełnie wolnę, i może iść, dokąd się jej podoba. Związek z owocem „kargu” umożliwia także wdowom powtórne zamążpójście, bo według przyjętych w Nepalu zapatrywań, kobieta nigdy nie może być wdową, gdyż owoc, z którym ją za dziecinnych lat zaślubiono, zawsze uchodzi w dalszym ciągu za istniejący.
W jednam z państw w głębi Afryki istnieje zwyczaj, że rodzice dziewczyny, która z jakichkolwiek powodów nie mogła znaleść męża, zaślubiają ją. uroczyście z bukietem kwiatów. Następnego dnia, gdy kwiaty poczynały więdnąć, wrzucano je do studni i od tej chwili dziewczyna uchodziła już za wdowę.
W Himalajach istniał dawniej zwyczaj zaślubiania chłopca lub dziewczyny z glinianym dzbankiem, a to wtedy, gdy przepowiednie nie wróżą pomyślnych widoków ewentualnego małżeństwa w przyszłości. Przy uroczystościach ślubnych wiąże się szyję dzbana. z szyją chłopca lub dziewczyny sznurem, na znak nierozerwalności małżeństwa. O ile jednak później — wbrew przepowiedniom — dany osobnik znajdzie stosowną dla siebie partyę, nie łatwiejszego, jak unieważnić pierwsze małżeństwo: należało tylko rozbić dzbanek i już po wszystkiem, bo od tej chwili uchodził już za wdowca..
U Huronów, w Ameryce północnej, istniał dawniej zwyczaj zaślubiania młodych dziewcząt z siecią na, ryby, co miało podobno bardzo dodatnio wpłynąć na wynik połowu. Ceremonię zaślubin powtarzano corocznie w połowie marca Jako oblubienice sieci wybierano zawsze dwie młode dziewczyny, a uroczystości ślubne i pokupne z niemi zabawy trwały zawsze kilka, a nawet kilkanaście dni. Obchód kończył się mową wygłaszana do sieci, d zawierające napomnienie, że odkad dostała tak piękne oblubienice, jej obowiązkiem jest obecnie dbać o dostarczenie żywności dla całej rodziny.
(Ilustrowany Kuryer Codzienny, 12-04-1917)
Ekstrawagancye wojny. Papier wojenny.
Żaden z pewnością, artykuł niema tak szerokiego i wszechstronnego zastosowania w wojennych czasach — jak papier. Do czegóż nie jest on już używany i nadużywany? Szewc robi z papieru buty, fabryka bielizny, kołnierzyki, powroźnik szpagaty, galanterya laski spacerowe drobiazgi na biurka.
Lecz co najgorsza, — papieru używają także kupcy i to w kolonialnych sklepach, a co jeszcze smutniejsze do zawijania kawy, cukru, pieprzu, etc.
I cóż w tem tak złego, co smutnego? — zapyta zaintrygowany czytelnik. Przeciwnie! Jest to bardzo dobre i wesołe — ale dla sprzedającego.
W pierwszorzędnym handlu żąda jakaś pani specyalnej wędliny „takiej w srebrnym papierze”. Jest to salami lepszej sorty Co znaczy z osła, lub konia — oklejane staniolą.
Staniola jest już dość ciężka i oczywiście kupujący o tyle mniej otrzyma kiełbasy ile ona waży. Teraz jednak staniolowa kiełbasa zostaje zawiniętą, w olbrzymią. płachtę grubego twardego papieru i wraz z nią rzuconą, na wagę.
Kupująca protestuje robiąc słuszną uwagę, że piaci za kiełbasę, a nie za papier.
— A czy pani myśli, że my papier za darmo dostajemy? — pyta impertynencko „panna”.
— A czy pani myśli, że ja wasz papier będę jadła? — odcina się kupująca. — Proszę zważyć samą kiełbasę, obliczyć ile kosztuje, a potem zawinąć ją w papier.
— O nie! to niemożliwe! oświadcza skle-powa, a kupiec porywa kiełbasę z wagi i wiesza ję, na kołku.
— Dla tej pani niema kiełbasy! — oświadcza krótko i ekspedyuje spokojnie innych klientów.
Ten proceder jest stale uprawiany we wszystkich większych czy mniejszych handlach. Przy wysokich cenach wojennych jest dla nich papier znantienitym procencikiem dodatkowym… Papier oddaje kupcom detalicznym wyborne usługi w czasie wojny…
(Ilustrowany Kuryer Codzienny, 12-04-1917)