Joanna Kondrat – artystka niebanalna, uznawana za jedną z najlepszych polskich autorek tekstów, wielokrotnie nagradzana, a przy tym niezwykle skromna. Jej twórczość doceniło wielu krytyków. W sobotę piosenek w jej wykonaniu mogli posłuchać mławianie. Koncert, który odbył się w Państwowej Szkole Muzycznej był zwieńczeniem kampanii „Biała Wstążka”.
W jego trakcie wyświetlono też „Niebieski Film” – pierwszy polski obraz o ofiarach przemocy – bez udziału ofiar. Zrealizowany w więzieniu obraz zawiera wypowiedzi sprawców przemocy uzupełnione komentarzami ekspertów. Joanna Kondrat jest jego współautorką.
Skąd pomysł na „Niebieski film”?
Pomysł wyrósł z rocznych doświadczeń i obserwacji, które zbierałam w trakcie spotkań i koncertów w zakładach karnych i z bezpośredniego kontaktu ze sprawcami przemocy. Poza tym w styczniu dotarła do mnie informacja, że pogotowie dla ofiar przemocy „Niebieska Linia” traci część dofinansowania na funkcjonowanie telefonu zaufania. Wiem, jak trudna jest praca z ofiarami przemocy i z jej sprawcami. Chciałam pomóc. Stąd „Niebieski film”, aby zwrócić uwagę na skalę zjawiska i nierównowagę praw sprawcy i ofiary. I „Niebieski koncert”, aby podziękować tym, którzy takiej pracy się podejmują.
Ale filmów o przemocy było przecież już wiele…
Tak, ale to pierwszy polski obraz, w którym nie pokazujemy ofiar przemocy – tylko jej sprawców. To prawda, było już wiele reportaży i materiałów filmowych o nieszczęściu kobiet. Tak wiele, że niewielu zwraca już na nie uwagę. Prowadząc rozmowy z ekspertami byliśmy przerażeni tym, jak łatwo kobiety stają się ofiarami, często nie zdając sobie sprawy lub nie przyznając się przed sobą, że są manipulowane i dręczone przez sprawców. A z drugiej strony – przerażenie budziło minimalizowanie znaczenia swoich czynów przez osoby skazane za przemoc. Chcieliśmy, aby osoby dotknięte przemocą zobaczyły, jakie mechanizmy rządzą ich życiem. Chcieliśmy też, aby ten obraz dotarł do pracowników socjalnych, wolontariuszy, aby podkreślić, jak wielowątkowym zjawiskiem jest przemoc wobec kobiet. To nie tylko cios wymierzony pięścią.
Trudno było namówić sprawców przemocy, żeby stanęli przed kamerą?
Nie było łatwo. Paragraf 207 (dotyczący przemocy w rodzinie- przyp.red.) jest paragrafem bardzo niemile widzianym w zakładach karnych, więc sami sprawcy ukrywają się i niechętnie dzielą się takimi informacjami. Oni nie tyle bali się mnie czy kamery, co innych współwięźniów. Mimo tego udało się nam znaleźć kilku rozmówców.
Rozmowa to jedno, a szczerość w rozmowie to coś innego…
I na tę szczerość było bardzo ciężko ich namówić. Niektóre rozmowy trwały po kilkadziesiąt minut, z czego do filmu wybieraliśmy dwie, może trzy minuty. Działo się tak dlatego, że poziom wyparcia u sprawców przemocy domowej jest bardzo wysoki. Niektóre pytania padały po kilka razy zanim usłyszałam prawdziwą odpowiedź. To były historie prawdziwych kobiecych dramatów, a nawet historie zabójstw. Starałam się zachować profesjonalny dystans, co nie zawsze się udawało.
Wypowiedzi sprawców przemocy są jednak uzupełnione komentarzami ekspertów.
Gdyby wszyscy nasi rozmówcy wyrazili skruchę i pełną świadomość tego co zrobili, wypowiedzi ekspertów być może byłyby zbędne. Bardzo długo zastanawialiśmy się nad tym z Darkiem Łukawskim, współtwórcą filmu.Większość rzeczy, które usłyszeliśmy to negacje tego, czego ci ludzie się dopuścili. Pozostawienie takich wypowiedzi bez komentarza byłoby ryzykowne, bo mogłoby się okazać, że winę za przemoc ponosi np. alkohol, a nie oni. Mogłoby się okazać też, że winę za ich przemocowość ponosi ofiara, a nie oni. Wypowiedzi ekspertów – Renaty Durdy, kierowniczki „Niebieskiej Linii”oraz prof. Bogdana de Barbaro, wykładowcy Uniwersytetu Jagiellońskiego, psychiatry, który pracuje z parami sprawca-ofiara pozwoliły podkreślić, że winę za przemoc ponosi zawsze sprawca.
Czy sprawcy przemocy, z którymi pani rozmawiała, żałowali tego co zrobili?
Mogę opierać się tylko na moim odczuciu. Kilka razy widziałam łzy. I w trakcie koncertów, i w trakcie realizacji zdjęć do filmu. Ale tylko nieliczni potrafili wyrazić skruchę i przyznać się przed sobą, że niszczyli życie bliskiej im osoby. Wiem, że dla nich to też było mocne doznanie, kiedy ktoś, kto przychodził „z wolności” mówił do nich z szacunkiem mimo, że wiedział już co zrobili. Nie przychodziłam ich oceniać. Wielu osadzonych to ludzie, którzy w przeszłości sami byli ofiarami przemocy, niejednokrotnie gnębieni we własnych domach przez najbliższe im osoby.
Wydała pani swoją drugą płytę „Karma”. Ma niesamowitą okładkę. I stała się „Niebieską Płytą”.
Okładkę stworzył Rafał Olbiński, wspaniały artysta, w przeszłości wykładowca nowojorskiej Akademii Sztuk Pięknych, laureat ponad stu nagród na międzynarodowych konkursach, w tym Międzynarodowego Oskara za najbardziej niezapomniany plakat na świecie. Rafał namalował obraz, który stanowi okładkę płyty pod wpływem muzyki. A sam krążek jest bardzo w domenie tego czym jest pokora, czym jest upadek i gotowość na zmianę. Tworząc przekaz nigdy nie wiemy czym zdołamy kogoś wzruszyć, a takie jest przecież zadanie sztuki – ma dotknąć, inspirować i wywoływać refleksje. Za swoją powinność biorę pisanie o rzeczach ważnych. Płyta została wydana rok temu przez Polskie Radio. Wtedy jeszcze nie wiedziałam że stanie się „Niebieską Płytą”.
Piękny, mądry wywiad. Doskonale wiem, o czym pani Joanna mówi. Dla mnie to na szczęście już przeszłość, ale wiem ile kobiet tkwi cały czas w piekle, z którego boi się wyjść. Trzeba o tych sprawach mówić, ale trzeba też wyciągać rękę, czasem na siłę, do ofiar i ich dzieci.