Ten cały show

Z dużą obawą wszedłem w ten nowy, teraz już całkiem rozpędzony rok. Jego początek kojarzył mi się z postanowieniami: dieta, ruch, zdrowie, więcej luzu, jeden felieton dziennie…

Wszystko to jednak wyparowało już po tygodniu. Gdzieś w okolicach „święta sześciu króli”, jak się wyraził znany polityk. I te proroctwa, dobre i złe… Niektóre czarne, apokaliptyczne. Te zazwyczaj także się nie sprawdzają. Choć wszystko może się zdarzyć. Diabeł wciąż jest postrachem egzorcystów i nawet coraz większa ich liczba niewiele pomaga. Ja jednak nie wierzę w Nostradamusa. (Żyjąc w XVI wieku przewidział, że w 2017 r. wybuchnie trzecia wojna światowa). „Jasnowidze to czarnowidze” (Stanisław Jerzy Lec).

Co nam zostaje? To, na co zawsze możemy liczyć. Narodowe zapasy. Polityczne wzmożenia i fajerwerki. Kabarety („Ucho prezesa”). Cały ten zgiełk i show. Zatem bez obaw. To wszystko będzie z nami przez cały rok. The show must go on…

Po intronizacji Jezusa Chrystusa oraz poświęceniu kibolskich szalików (nawet tych, na których widniał krzyż celtycki oraz napis „śmierć wrogom ojczyzny”), nic nie powinno już dziwić. Atoli, przebieg tak zwanego kryzysu parlamentarnego przez poniektórych zwanego „puczem” Ciamajdanu), był wyjątkowy. Był historyczny (i histeryczny był może też).

Marszałek Kuchciński wykluczył posła Szczerbę, bo miał z nim bardzo ostro na pieńku (za słowa „muzyka łagodzi obyczaje”). Ale go jednak nie pobił ani nie zastrzelił. A przecież mógł, bo ma immunitet, a słowa impertynenckie. Jak to łagodzi, kiedy marszałkowi nie łagodzi. Marszałek nie słucha muzyki, co najwyżej Radia Maryja, gdy występuje tam prezes (co się często zdarza, bo prezes pobożny).

Opozycja wszczęła awanturę. Blokowała Sejm i co gorsza, mównicę. Marszałek był zmuszony przenieść obrady PiS-u do Sali Kolumnowej, gdzie uchwalono budżet. W akcie retorsji nie wpuszczono większości posłów opozycji, więc się obyło bez niepotrzebnej dyskusji (w 1717 r. odbył się Sejm Niemy i też jakoś było).

Trwało to wszystko przez całe ferie i nawet występ posłanki Muchy („nie pucz, kiedy odjadę”) nie przyniósł sukcesu. Co prawda rząd wycofał się z planów ograniczenia swobody mediów w Sejmie, ale nic więcej opozycja nie ugrała. Okazało się za to, że pewien cytowany już wyżej polityk, poleciał na sylwestra do Portugalii, żeby omówić protest ze swoją zastępczynią. Mieli skromny budżet, więc wzięli jedno łóżko, by zaoszczędzić. Ale nie spotkało się to ze zrozumieniem. Akcje polityka poleciały w dół. Nie wymieniam tu jego nazwiska, bo nie chcę mu bardziej szkodzić, zresztą może się jeszcze odbije. A może mu co innego odbije, bo lubi nas zaskakiwać. Wykorzystam to w felietonach…

Mogę tylko zdradzić, że ma rumuńskie nazwisko. Zaś jego główny konkurent do funkcji szefa opozycji to Grzegorz Schetyna, lider Platformy, znany też jako konkurent Tuska. Schetyna bohatersko przetrzymał protest w Sejmie cały dzień dłużej niż ten rumuński bankster. W nagrodę Jarosław Kaczyński go nie krytykuje, wycina mu jego konkurentów, życzy długiej kariery, proponował wyższy status (na równi z wicepremierem). Nawet opozycyjny wobec rządu tygodnik „Newsweek” dostrzega, że tych dwóch polityków, to znaczy Kaczyńskiego i Schetynę, łączy coś więcej niż wyznawane wartości – łączą ich interesy. Kaczyński wie, że nigdzie nie znajdzie bardziej pociesznego i politycznie niegroźnego szefa opozycji niż właśnie Schetyna. Oszczędzają go także prawicowe tygodniki, w których często gości i bije w lewicę.

Schetynie nic nie grozi, ale tych innych szkodników trzeba by ukarać. Mówią o tym często posłowie PiS-u, ale tu trzeba by ostrzej. Przed wojną była taka Bereza Kartuska. Świetne miejsce, super obóz dla opozycji. Dzisiaj to miejsce jest na Białorusi, ale jeżdżą tam przecież nasi politycy, jeden po drugim, chwalą Łukaszenkę (szczególnie Waszczykowski, Karczewski). Niechby się odwzajemnił i udostępnił ten obóz tak kiedyś zasłużony. Niektórzy księża ostatnio głośno i jednoznacznie mówią (np. ksiądz Bortkiewicz w Radiu Maryja), że miejsce opozycji jest za kratkami. No to jest szansa…

Na tle opozycji, Kaczyński jest geniuszem dla jednych, dla drugich capo di tutti capi. Nawet bohater mojej młodości (nieodżałowany Władysław Gomułka), nie otrzymywał aż tylu dowodów uznania. Łza się w oku kręci, bo bardzo jestem sentymentalny. Nie tak dawno Forum Ekonomiczne w Krynicy przyznało mu tytuł Ekonomisty Roku. Ostatnio jeden z dzienników ogłosił go Prawnikiem Roku (drugie miejsce zajął Andrzej Duda, trzecie sędzia Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska). Uzasadnienie było proste: Kaczyńskiemu udało się zmienić model państwa i prawa bez zmiany konstytucji! Furda tam konstytucja, furda normy prawa, niezależne sądownictwo, niezawiśli sędziowie. W końcu liczy się tylko wola suwerena, jak to ogłosił w Sejmie marszałek senior Kornel. Prawo to imposybilizm. Dawno już odkrył to nasz naczelnik Jarosław. Żeby tak jeszcze przejąć samorządy… Przecież i prawo nie jest potrzebne, i samorządy też nie. Centralna władza jest najmądrzejsza. Najtrudniej może być w Warszawie. Ale i na to znalazł się sposób! PiS chce przyłączyć 33 gminy do Warszawy, te zwłaszcza, które głosują patriotycznie (czyli na właściwą partię). W ten sposób Warszawa będzie większa niż Londyn albo Nowy York! Gdyby tak udało się przesunąć granice stolicy do Mławy, to wszyscy faktycznie żylibyśmy w nowym Księstwie Warszawskim! Nasz wódz byłby monarchą. W nowej radzie tego Lewiatana ma być 50 radnych, po jednym z każdej gminy – z Wiązownej, gdzie mieszka około 10 tysięcy osób i z takiego Mokotowa, gdzie mieszka prawie ćwierć miliona – to jest prawdziwa równość i sprawiedliwość! Niech sobie inteligencja wielkomiejska nie myśli że wszystko może!

A znowu jeden z tygodników uznał Jarosława za Człowieka Wolności… I bardzo mi się to podoba. To pokazuje, że wolność jest stanem umysłu (jak głosił Seneka), niechby nawet patologicznego, narcystycznego, ale jednak… Nie jest ważne jak jest, ważne, jak to postrzegamy. W tym sensie niewolnicy mogą być bardziej wolni niż ich właściciele. Jeżeli nie czują się wolni, to już jest ich wina… Każdy jest kowalem swojego losu. Teraz nikt w Polsce, choćby nie wiem jak doskwierała mu nowa ustawa inwigilacyjna, nie może się czuć niewolny. Wolność jest naszym patriotycznym obowiązkiem.

Nie wszyscy są jednak uświadomieni, fakt. Na przykład internauci. Dowcipkują. Przyznają Jarosławowi tytuł Muzyka Roku, bo świetnie gra podobno Szydłem na Dudzie… To ja już bym wolał zaprosić go do Mławy i przyznać mu oficjalnie tytuł Elektronika Roku. Znowu Mława byłaby górą (chociaż artykuł pod tym tytułem „Mława Górą”, pióra Marka Barańskiego, który ukazał się kiedyś w „Trybunie” był najgorszym artykułem, jaki kiedykolwiek czytałem o Mławie).

Minister Waszczykowski odkrył, jak wiadomo, San Escobar, państwo którego nie ma (jak dotąd). Proponuję, żeby tam właśnie odbywały się różne uroczystości. W końcu nie tylko z Białorusią i z Węgrami jest nam po drodze. To państwo miałoby leżeć gdzieś w rejonie Karaibów – wymarzone miejsce na podróże polityków. Im dalej tym lepiej.

Ciekawie się dzieje w wielu miejscach na świecie. W takiej Ameryce mają już prezydenta Trumpa. Po paru tygodniach rządów skłócił Stany z połową świata. To jest wyczyn, o którym nawet Jarosław nie mógłby marzyć, chociaż się starał jak mógł. Trump najpierw otworzył front z Meksykiem. Zaprosił wprawdzie prezydenta Meksyku do złożenia wizyty, ale uprzedził go wcześniej, że musi się zgodzić na sfinansowanie muru między oboma krajami. Gdy prezydent Meksyku odmówił i zrezygnował z wizyty, Trump zwrócił się do swoich współpracowników: „widzicie, mur już działa”. Australijskiego premiera zbeształ w rozmowie telefonicznej za to, że powołał się na wcześniejsze porozumienie między tymi krajami w sprawie imigrantów (i zakończył rozmowę po 25 minutach, chociaż miała trwać godzinę). Wydaje się za to być w świetnej komitywie z Putinem…

Poza tym Trump dotrzymuje słowa. Wydał dekret przeciwko imigrantom z siedmiu krajów, choć wielu z nich ma już zorganizowane życie w Stanach, a nawet pozwolenia na pobyt. Cóż, znajdą sobie inne miejsce do życia… Trump w dalszym ciągu opowiada się za torturami, tak jak obiecywał w kampanii wyborczej. Myślę, że nie poprzestanie na waterboarding (podtapianiu), tylko przywróci prawdziwe i sprawdzone tortury, takie jak palenie czarownic czy łamanie kołem. Będzie się działo…

Ale nawet w Ameryce nie wszystkim się wiedzie. Taki na przykład światowej sławy cyrk Ringling Bros. and Barnum & Bailey Circus, który od 146 lat ściągał tłumy, musi zamknąć przedsięwzięcie. Słynny „The greatest show on Earth” („Największy show na Ziemi”) wystawiany od 1952 roku, też nic nie pomógł. Cyrk w naszych czasach to klapa. Nie ma popytu. Ludzie widzą, że już nie muszą płacić za show, który tak naprawdę mają wszędzie wokół…

P.S. W nowym roku wiele się zmienia w portalu Nasza Mława. Niestety, ja się za bardzo nie zmienię. Nadal będę pisał bardzo subiektywnie, bo na to mogę sobie pozwolić w felietonach. Będę starał się pisać częściej, co pewnie ucieszy tych wszystkich, którzy lubią mnie czytać, a zmartwi moich krytyków. Ale tematyka nie musi być stricte polityczna. Tak wyszło, ponieważ jak widzę (i słyszę), większość moich rozmówców (tych co mnie czasem gdzieś zaczepiają na ulicy czy w sklepie) interesuje się tym, co się dzieje w kraju. Polityka to nie tylko rząd i opozycja, to także państwo i prawo, kultura i gospodarka, społeczeństwo. Tak to szeroko rozumiem i tylko w takim znaczeniu interesuję się polityką. Jeśli ktoś widzi to jeszcze szerzej, to bardzo proszę o propozycje tematów, w miarę możliwości spróbuję je uwzględnić. Ale proszę pamiętać, że każdy jest jakiś. Ja jestem grumpy old man (jako częściowy Amerykanin) i stąd moje anse i dysonanse, które jakoś tam ciągle w mojej duszy buzują. Pewne sprawy widzę w krzywym zwierciadle. Nobody is perfect…