Zmarł Zbigniew Brzeziński. Najbardziej znany i wpływowy Polonus w Ameryce. Ktoś, kto kształtował moje pojęcia o świecie, gdy mieszkałem w Stanach. Ktoś, kto ten świat objaśniał, lecz też mu się przeciwstawiał. W Ameryce, gdy nie zgadzał się na interwencję w Iraku, jak i w Polsce, gdzie jako jeden z pierwszych dezawuował teorie smoleńskie (o zamachu).
Jednak ten ład w świecie, który współkreował jako strateg prawie się rozpadł. On wierzył w silną Amerykę i silną Europę. Wierzył w rządy prawa i w prawa człowieka. W erze Trumpa i Brexitu mamy przewartościowanie. Egoizm jest cnotą, a moralność zbytkiem. Wspólnoty się dezintegrują. Nikt nikomu nie ufa. Głośni są ci, którzy nie tyle kochają Amerykę („America First”), czy jakikolwiek inny kraj, ile wolną amerykankę…
Mnożą się przesądy i uprzedzenia. Jednym z niewielu, którzy idą pod prąd tym nacjonalistycznym tendencjom, jest nowy prezydent Francji Emmanuel Macron. Od początku postawił kwestię wzmocnienia Europy, rozumianej jako bardziej zintegrowana Unia, respektująca standardy prawa i wartości moralne. On jeden pośród kandydatów na urząd prezydenta Francji ośmielił się zaproponować, aby to Francja przejęła na siebie rolę uzdrowicielską. Razem z Niemcami, w których prawie na pewno po wrześniowych wyborach kanclerzem znów będzie Angela Merkel. Teraz ciskają gromy populiści. Że lewak i zdrajca sprawy francuskiej. Że jest za młody i nie przeprowadzi reform. Że nie ma zaplecza partyjnego. Polska publika „przypięła się” głównie do jego żony, Brigitte. Bo jest od niego dużo starsza (ponad 20 lat). Bo była jego nauczycielką w gimnazjum. Bo kto to w ogóle słyszał… Na forach internetowych aż roi się od bluzgów i wymysłów. Nie tylko ze strony zwykłych internautów, lecz także dziennikarzy. Mariusz Max Kolonko kpi sobie z niej i z niego że to raczej „mamuśka”, do której on przyjdzie się wypłakać. Rafał Ziemkiewicz zaś twierdzi, że w takich Stanach ona byłaby aresztowana za kontakty z nieletnim… Podobnie jak Polański.
Ale to nie ten kazus. W Stanach prawo jest surowe dla mężczyzn w związkach z nieletnimi i traktuje je prawie jak gwałt (statutory rape), chyba że związek zostanie uświęcony ślubem. Wtedy dziewczyna może być bardzo młoda i żadna okoliczność nie przeszkadza (szczególnie gdy jest w ciąży). Za to prawo traktuje łagodnie kobiety romansujące z chłopcami.
Francuska obyczajowość jest liberalna. Miłość nie zna tam wieku, a jeśli grzeszysz (jak większość francuskich prezydentów) „miłość ci wszystko wybaczy” ( Ordonka). Bo przecież Beatlesi ogłosili już światu „all you need is love”. Ten liberalizm obyczajowy widać też we francuskich filmach, które kto wie, czy nie z tego właśnie powodu przyciągały nas do kin przez lata. Czasami to się jednak źle kończy, jak widzieliśmy choćby w niedawno granym w Mławie filmie „Dalida” (słynna pieśniarka odebrała sobie życie).
Ale związek Emanuella z Brigitte jest innego typu. Widać, że to jest związek partnerski. Oni się kochają, wspierają w każdej sytuacji (ona jest jego główną doradczynią) , mają dla siebie respekt i podziw. To widać na każdym kroku, bo to jest szczere. W przeciwieństwie do kolejnego małżeństwa prezydenta Trumpa, za którym (podczas jego pobytu w Europie) jego żona Melania sunęła kilka kroków z tyłu, a bywało że odpychała jego rękę. Widać, że ona dla niego nie jest partnerką, lecz dekoracją.
I tak się złożyło że po latach marazmu to nie Ameryka lecz Francja właśnie nadaje ton i budzi nadzieje. Ale te nadzieje mogą się okazać płonne. Europa i świat przeżywają kryzys. Dookoła nas są wojny, głód, nędza. Wzmaga się emigracja. Taki jest ten nasz najlepszy ze światów. Mamy w Europie setki tysięcy uchodźców. I w Polsce mamy 70 proc. obywateli tak przestraszonych, że nie chcą przyjąć nikogo. Nawet jeśli chce tego Kościół czy papież; nawet jeśli mamy zobowiązania międzynarodowe, bo należymy do Unii; nawet jeśli poprzedni rząd podpisał jakieś kwity (pacta sund servanda). Nawet jeśli stracimy reputację, jaka płynęła z „Solidarności”. Nie i już. Dlaczego? Bo politycy nas nastraszyli, że uchodźcy przywiozą nam pasożyty. A w każdym razie, to potencjalni zamachowcy i terroryści.
Tak mówią też emocje. Bo rozum podpowiedział by co innego. Dlaczego nie było zamachów we Włoszech czy w Grecji? A przecież tam jest najwięcej uchodźców. Dlaczego nie ma zamachów w krajach bałtyckich? Wszystkie one przyjęły uchodźców. Nie było też zamachów za poprzednich rządów. A jeśli kiedykolwiek były, to dokonane przez naszych katolickich „patriotów”. Takim był Eligiusz Niewiadomski, który zamordował prezydenta Narutowicza (i został skazany na karę śmierci), takim jest Janusz Waluś, który odbywa wciąż karę więzienia za zamordowanie jednego z lewicowych polityków w Republice Południowej Afryki. Polacy potrafią…
Podobnie ci zamachowcy, którzy dopuszczają się terroru w krajach takich jak Francja czy Wielka Brytania. Przeważnie są ludźmi urodzonymi i wychowanymi w tych krajach. Tak było choćby ostatnio w Manchesterze. Zamachu dokonał Brytyjczyk. Nawet jeśli pochodzenia arabskiego. Inną sprawą jest dlaczego zamachowcy wybierają sobie te kraje, a nie inne. Są na to różne hipotezy. Z pewnością rządom tych krajów winno to dać do myślenia. Gdzieś popełniono błąd. Ale terroryzm nie jest zjawiskiem nowym.
W latach 70. i 80. było o wiele więcej zamachów w Europie, zwłaszcza w krajach takich jak Niemcy (grupa Baader Meinhof), Włochy („Czerwone Brygady”), Anglia i Irlandia (IRA), czy Hiszpania (ETA). Zginęło kilkanaście tysięcy osób. Porównując – teraz jest spokój…
Mimo to zarówno rząd, jak i opozycja (ciągle kluczący w tej sprawie Schetyna), podtrzymują ksenofobiczne strachy i emocje, co jest niehumanitarne i niechrześcijańskie. Także niegodne etycznie. My Polacy, znani z solidarności, stawiamy teraz na egoizm. Świat zmienił już o nas zdanie.
Na szczęście nie wszyscy są samolubni. Są Polacy, którzy miłości bliźniego nie traktują w kategoriach sloganu. Na przykład pani Anna Stykowska z Łomianek pod Warszawą przyjęła do siebie młodą rodzinę z Iraku. Młodzi tkwili w obozie dla uchodźców w Dębsku. Dała im mieszkanie, które otrzymała po babci, pomogła znaleźć pracę. Teraz są szczęśliwi. Ona zaś nie tylko nie żałuje, ale inaczej by nie potrafiła. Sens życia widzi w pomaganiu innym. Jej też ktoś kiedyś pomógł. Czytałem o tym i byłem wzruszony. Ona też poszła pod prąd przeważającej opinii, ale z nurtem rzeki dobra i humanitaryzmu. Większość nie zawsze ma rację.
Kiedyś dał nam przykład Napoleon jak zwyciężać mamy. Dzisiaj inny Francuz – Emmanuel Macron, daje nam przykład jak można wzmocnić Unię i szanse na pokój i dobrobyt w Europie. A tacy ludzie jak pani Anna pokazują, że ludzka solidarność jeszcze nie zginęła. Jestem pewien, że także profesor Brzeziński na nich by stawiał.
Daniel Kortlan
Odpowiedzi do komentarzy:
Leszek Nowak: Rzeczywiście, święte słowa….
Anonimka: Przyznaję rację. Zgniłe jabłka byłyby lepszą metaforą…
Hejter: To prawda, tak do końca mnie także nie odpowiada żadna partia. Ale demokracja opiera się o system partyjny i lepszego modelu nie wynaleziono. Różne interesy społeczne muszą być reprezentowane. Już pisałem, że sam mam poglądy raczej synkretyczne..
Co do różnic między demokracją liberalną a autokratyczną można dyskutować. Pewnie napiszę jeszcze o tym felieton..
Odnośnie armii przyjąłem opinię ekspertów. Ludzi takich jak generał Roman Polko. On przecież popierał PiS, teraz nie zostawia na nich suchej nitki. Zarówno w armii jak i w służbach źle się dzieje. Kompetentnych ludzi zastąpili mierni, a nawet ci dobrzy jacy zostali obawiają się zmian i starają się być przede wszystkim spolegliwi. W ten sposób niczego dobrego się nie zbuduje.
Zgadzam się też, że PKB rzadko przekłada się na realne życie ludzi. Poziom dochodów jest nadal niski, ale po pierwsze uzależniony jest on od wydajności pracy i zamożności instytucji które nas zatrudniają, a poza tym musimy wciąż konkurować kosztami pracy.
Roberto: To nie ja wykreowałem „strony” w naszym kraju. Ubolewam, że społeczeństwo jest mocno spolaryzowane. Politycy to lubią. Ale ja nie staję po jakiejkolwiek „stronie”. Raczej odnoszę się krytycznie do tych działań które niszczą demokratyczny porządek i ład prawny, niezależnie od tego pod jakim szyldem to się odbywa. Ostatni wyrok Sądu Najwyższego w kwestii ułaskawienia przez prezydenta Mariusza Kamińskiego jest dobrym przykładem. Teraz się okaże że Sąd Najwyższy, podobnie jak przedtem Trybunał Konstytucyjny w ogóle nie zna się na prawie. Nie lubię wciskania „kitu”. Bo nie chcę dyktatury. I jeśli pisanie o tym jest dla kogoś „nudne” to niech czyta cokolwiek innego. Jeszcze przynajmniej w tym względzie mamy wybór.
DK
Świetny tekst panie Danielu, jak zwykle różnorodny, bogaty i dynamiczny. W kwestii zmian środka ciężkości świata: Ameryka stała się jeszcze bardziej plastikowa, sztuczna i przy tym kiczowata. Nie generalizuję, ale skoro głowa tego kraju może się kojarzyć z szowinistyczną wersją Kena (tego od Barbie), to proporcje między szczerością a pozorem, z pewnością zostały zachwiane. A Francja imponuje – m.in. dobrym wyborem. Obejrzałam ostatni wywiad Zbigniewa Brzezińskiego z kwietnia tego roku dla „Wyborczej”. Stwierdził, że dziś Ameryka pogrąża się w chaosie, nie ma planu, działa ad hoc. Wywiad polecam wszystkim, bo mądrych ludzi zawsze dobrze słuchać.
Temat uchodźców nie jest niestety tak oczywisty i jednoznaczny jeśli chodzi o ocenę moralną takich czy innych postaw. Mnie postawa miłosierdzia jest jak najbardziej bliska – zarówno ze względu na wyznawaną wiarę, jak i zwyczajną ludzką przyzwoitość. Moim obowiązkiem jako katolika jest jednak bronić tej wiary, a jako Polaka – bronic swojego kraju i rodaków. Bardzo mnie boli ta alternatywa, ale jeśli mam wybierać między pomocą uchodźcom i zagrożeniu w ten sposób bezpieczeństwu moich współwyznawców i ziomków, a odmową pomocy uchodźcom i dzięki temu obroną współwyznawców i ziomków, wybieram to drugie. Owszem, nawet biskupi namawiali kiedyś, żeby przyjmować uchodźców, uważam jednak, że nie powinno się w ten sposób narażać obywateli naszego kraju. Dla władz państwowych również priorytetem powinna być ochrona własnych granic i własnych obywateli. Piszę to z bólem serca, bo w tej sytuacji nie ma chyba dobrego rozwiązania. Ktoś może mi zarzucić brak miłosierdzia, na które wyżej się powołuję, ale opowiadam się za mniejszym złem, by bronic swojej wiary i obywateli mojego kraju. Terroryzm jest wielkim złem współczesnego świata. W ubiegłym stuleciu mieliśmy hitleryzm i stalinizm, dziś mamy terroryzm. Największym i jakże bolesnym paradoksem tego zjawiska jest chyba to, że terroryści najbardziej szkodzą swoim własnym współwyznawcom i rodakom, którym przecież pomoglibyśmy w potrzebie bez wahania, gdybyśmy się nie obawiali o życie własne i bliskich.
” którym przecież pomoglibyśmy w potrzebie bez wahania, gdybyśmy się nie obawiali o życie własne i bliskich” – tchnie hipokryzją. Takie deklaracje są równie łatwe jak wydawanie pieniędzy, których się nie ma. Z jednym się zgodzę – nie ma tym, co pan pisze miłosierdzia. Jest za to egoizm, o którym pisze felietonista.