Wakacje się kończą, a wraz z tym tzw. sezon ogórkowy. Lubię ogórki, ale ile ich można zjeść? Teraz zaczną się happeningi w całym kraju, będzie w czym wybierać. W Mławie odbędzie się kolejna rekonstrukcja słynnej bitwy wrześniowej. Może wreszcie wygramy tę bitwę…?
Można mieć nadzieję i to wcale nie płonną. W końcu od roku prawie mamy nowy rząd i nową politykę. Także nową politykę historyczną (IPN, symbole, pomniki, bohaterów…). Odtąd nic nie będzie tak jak było, wszystko będzie, jak percypuje Suweren (inaczej pozakonstytucyjny Ośrodek Dyspozycji Politycznej, albo jak wolą inni grupa trzymająca władzę, dość osobliwa, bo jednoosobowa).
Minister Waszczykowski zapowiedział to w radiu, gdy wspomniał, że katastrofa smoleńska „nie miała takiego przebiegu, jaki miała i będziemy tę świadomość przekazywać”. Potwierdził to także Sławomir Mizerski w „Polityce” w tekście „Dlaczego jest tak jak nie jest”. W jego opinii powołana przez ministra Macierewicza podkomisja rządowa rzeczywiście nie daje szans na to, aby katastrofa smoleńska miała taki przebieg, jaki miała. W tej sytuacji jest całkiem prawdopodobne, że również inne wydarzenia z polskiej historii miały inny przebieg, niż miały. Według nowego kierownictwa IPN nie wszystko (niestety) w polskiej historii było tak, jak było i to musi być przedmiotem dalszych badań historyków.
Wczuła się już w ten nowy nurt poznawczy minister Zalewska (Anna), odpowiadając na pytania dziennikarki Olejnik odnośnie tego, kto popełnił zbrodnię w Jedwabnem („różne zawiłości historyczne”), a także, kto spowodował pogrom kielecki („to fakt historyczny, w którym doszło do wielu nieporozumień”). Jakże to ożywczo inne od tego, czym karmiły nas poprzednie formacje lewackie i zwiastuje nową, prawdziwą (nie jakąś łże-biologiczną, darwinowską) ewolucję dziejów. Chce się żyć i ewoluować!
Nowy, odważny świt dziejów (parafraza Huxleya). Zmienia się prawo i sprawiedliwość. Zmienia się szybko kultura (na bardziej przaśną, łokciową). Najbardziej zmienia się armia. Jeszcze kilka miesięcy temu minister Macierewicz obwieścił w czasie pamiętnego Audytu że w ogóle nie mamy armii. Poprzednicy zostawili Polskę bezbronną, szczególnie na wschodnich rubieżach. A tam właśnie odwieczny nieprzyjaciel już się gotował do skoku i mógłby zająć nasz kraj w kilka godzin. Siły zbrojne nie były w stanie zapewnić minimum bezpieczeństwa (moździerze bez amunicji, gnuśniejące rosomaki i te tablice Mendelejewa…). I nagle 15 sierpnia okazało się, że mamy najnowocześniejszą armię świata, wspaniałe czołgi i samoloty, żołnierzy o wysokim morale. Wszystkich nas rozpierała duma. Z taką armią już nigdy nie przegramy żadnej bitwy w przyszłości (ani w przeszłości też nie). To wszystko osiągnęliśmy w ciągu kilku miesięcy!!
Minister wojny nadal udoskonala strategię. Powołał wojska Obrony Terytorialnej Kraju (złożone głównie z mężnych rezerwistów), wspierane przez aerokluby w całym kraju. Minister to ogłosił w samej Łososinie Dolnej. Już były pierwsze liryczne reakcje: dmuchawce, latawce, wiatr… (w duchu Magdy Umer). W końcu wojna jest też romantyczną przygodą, co mają zaświadczać nowe muzea. A wraże siły z pewnością ulękną się, jak naszych paralotniarzy powołają w kamasze. I jak zobaczą w boju przedwojenne śmigłowce, puchacze…
Ale te sukcesy nie przyszły łatwo. Ciężko na nie zapracowali nasi najtężsi stratedzy. A właściwie to jeden szczególnie nam objawił się talent. To Bartłomiej Misiewicz, rzecznik samego ministra, już od dziesięciu miesięcy na tym wymagającym stanowisku. Pomimo młodego wieku (25 lat) najbardziej zasłużył się dla obronności kraju i dostał złoty medal od ministra. Poprzednio doświadczenia zdobywał jako technik w aptece „Aronia” w Łomiankach (wyrzucam sobie, bom setki razy był w tej okolicy i nigdy do tej akurat apteki nie zajrzałem). Cieszę się, że stawiamy na tak genialną młodzież. Smutno jednak, bo kilku oficerów z zazdrości zapewne odesłało swoje srebrne i brązowe medale zdobyte na polu walki. Cóż za małoduszność.
Polska już nie jest ruiną! W ciągu miesięcy przeistoczyła się, jak larwa w motyla. Nawet niemiecka prasa potrafi się Polską zachwycać. Melissa Ludstock w „Donau Kurier” uważa, że Polska zaskakuje, jest nowoczesna i ma dobra infrastrukturę. Warszawa jest jak Nowy Jork! Specjalnie udałem się w lipcu na Manhattan, żeby to sprawdzić. I zgadza się. Z tym tylko, że tam jest dużo głośniej i duszniej. A polski wciąż Greenpoint przypomniał mi raczej Koluszki.
U nas jest słodko i błogo. Nawet na szczytach władzy (a może szczególnie tam). Potwierdza to ciechanowski poseł Marek Jakubiak w ostatnim wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. Cytuję: „W Pałacu Prezydenckim dzieje się coraz lepiej, dochodzą do mnie głosy, że prezydent zaczyna mieć własne zdanie”. Po prostu klawo! Tylko, czy się z nim zgadza, szczególnie publicznie…? Chętnie bym widział, aby tym problematem zajął się jakiś kabaret. Może „Paranienormalni”, którzy wystąpią u nas we wrześniu?
Tak czy inaczej nieustępliwie nadciąga do nas nowy świt dziejów. Czas się wyzeruje i cała historia zacznie się od nowa (a miała się skończyć, jak głosił Fukuyama). Ale… co będzie z bitwą mławską…?