Kontrowersyjne pytanie. Dla wielu retoryczne. Jakże, oburzą się, to poważna dziedzina. Od polityki zależy nasz byt, dobrostan, ustrój państwa i prawo. Lecz drudzy tylko się zaśmieją. Polityka jest bardziej zabawna niż „Ucho prezesa”. Kabarety bankrutują albo cienko przędą. Ludzie sarkają na politykę, ale gapią się w telewizor jak sroka w gnat. A potem skaczą sobie do oczu.
Jedni i drudzy mają dużo racji. Polityka dotyczy wszystkich. Stąd właśnie zamiast na partie, stawiajmy na ruchy społeczne. Na edukację młodzieży i aktywizację oddolną. Jojczenie przed telewizorem to stanowczo za mało. Polityka jest zbyt ważna, by oddać ją w pacht politykom. Zresztą, jak głosił Remy de Gourment „polityka zależy od polityków w tym samym stopniu, co pogoda od astronomów”. Ale, choć na pogodę też narzekamy („sorry, taki mamy klimat”), to na astronomów już nie.
Dla wielu polityka jest „brudna”. „Tylko nie baw się w politykę”, słyszałem przez lata. Będą cię szarpać i nie zaznasz spokoju. To nie jest dla wrażliwców. Nie zapisałem się więc do żadnej partii. Odrzucałem oferty, nawet jeśli obiecywano mi „mandatowe” miejsca czy inne konfitury. A i tak polityka dała mi w kość.
Gdy byłem na emigracji jako uchodźca i azylant niektórzy Polonusi patrzyli na mnie z góry. Oni przyjechali tam, żeby zarobić, po szmal. Mieli czyste konto. A ja miałem przeszłość pokrytą mgłami…I kto wie, czym ja się zajmowałem i jeszcze będę zajmował. Tym bardziej, że regularnie czytałem wtedy paryską „Kulturę”, która powinna się zwać „Polityką”. Nigdy wcześniej ani później nie czytałem pisma w tak pięknej polszczyźnie. I to mnie ujęło. A także pasja z jaką Jerzy Giedroyć wierzył w to, że Polska może być wolna. I miał przecież rację.
Te felietony też są polityczne. Poruszają bieżące sprawy. Zahaczają o politykę w stopniu większym pewnie niż inne mławskie artykuły. Ale czy jeden felieton „polityczny” to w tym mieście zbyt dużo? Pewnie moje poglądy są zbyt „lewackie” dla niektórych. Okazja do polemiki… Dlaczego jest jej tak mało? Mam na myśli dyskusję na argumenty, a nie na emocje. Przypisuje mi się tezy, których nie wyrażam („peany” rzekomo wyrażane na cześć takiej czy innej partii). Z drugiej strony nie mogę aż tak rozmieniać się na drobne by w każdym tekście wyrażać inne opinie (staram się zgadzać z własnymi zasadami.)
Rozumiem „rozstrzał” wszelkich opinii, bez precedensu w historii świata. Bo jest internet, media społecznościowe i zwariowany kołowrót zdarzeń, których nie umiemy pojąć. Telefonów jest więcej niż ludzi na świecie. Prawie połowa ludzkości ma dostęp do internetu. Każdy może być pisarzem… (a w każdym razie autorem hejtów)
Ale tylko jeden procent Polaków należy do jakiejś partii. Większość woli politykować w sieci albo gdzieś przy piwie. Z badań wynika, że na myśl o polityce Polacy najczęściej odczuwają złość. Nawet wyborcy PiS. Jak są wybory, to tylko połowa z nas idzie do urn. Porównajmy to z taką Francją, gdzie w czasie ostatnich wyborów prezydenckich głosowało 80 proc. Francuzów. Czy zatem mamy prawo sobie z nich dworować i wypominać im, że nie umieją jeść widelcem? (Choć nie słyszałem, żeby ktoś nie lubił francuskiej kuchni.).
Oczywiście, nasza polityka czasem śmieszy i tumani (i przestrasza, jak u Mickiewicza). Już nawet prymas Wojciech Polak zgromił polityków za niedawną uchwałę Sejmu z okazji rocznicy objawień fatimskich. „Takie akty powinny być w Kościele, a nie w Sejmie” – powiedział prymas. Tylko 30 posłów z nim się zgodziło i głosowało przeciw uchwale (20 z Nowoczesnej, pięciu z Kukiz’15 i jeden z PiS; posłowie PO tchórzliwie zbojkotowali głosowanie). Tymczasem oddzielenie sacrum od profanum jest nie tylko wymogiem konstytucyjnym, lecz także jest w pełni zgodne z doktryną katolicką. Nawet Kościół nie wymaga od wiernych akceptacji objawień. Co nie przeszkodziło posłom zaprosić ostatnio do Sejmu pewnego Francuza, który osobiście spotkał Jezusa w… Luwrze.
Śmieszna jest ta Komisja („podkomisja”?) ds. katastrofy smoleńskiej. Ci specjaliści od zgniatania puszek i bomby termobarycznej. Ileż to już było tych hipotez, tych wstrząsów, wybuchów. Dobrze, że przewodniczący Berczyński „wykończył Caracale” i uciekł do Ameryki. Przy okazji pomógł obniżyć wielkie ego ministrowi M. Minister zaś robi co może by rozwalić armię. Już w 1992 roku próbował dokonać zamachu stanu, ale wtedy żołnierze Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych nie posłuchali go i nie wystąpili przeciw zwierzchnikowi sił zbrojnych (prezydentowi). Teraz pan Macierewicz buduje swoją własną formację. Przenosi do niej co lepszych oficerów. Kilkuset już w ogóle odeszło z wojska, ci najlepiej wykształceni. Często z pomocą Amerykanów, którzy podali nam rękę po katastrofie smoleńskiej. Teraz, jak słyszę, Amerykanie widząc co się dzieje obcięli 100% proc. środków pomocowych dla Polski. Mamy przechlapane w NATO i przechlapane w Unii. Za to wstaliśmy z kolan…
Pytanie o to, czy polityka jest poważna jest oczywiście pytaniem o polską politykę. A także o to, czy to jest takie bardzo śmieszne, gdy rządzący się ośmieszają.
Ech, bądźmy poważni…
Czy polityka jest poważna? – ciekawe pytanie. Polityka to abstrakcyjny byt, jest dokładnie taka jak ludzie, którzy ją tworzą – politycy. A Ci z kolei w dużej mierze są tacy jak ich wyborcy. Jeśli my – wyborcy – będzie my chcieli spektakli teczek, igrzysk nienawiści – będziemy je z cała pewnością mieli. Więc zapytałabym: czy wyborcy – my – Polacy jesteśmy poważni? Skoro nasi politycy tak bardzo nie?
Podobnie w tym roku wyjaśniano osiągnięcia noblistów z dziedziny fizyki. Użyto bajgli, precli i bułeczki z cynamonem. Przypomnijmy: gdy naukowcy zajmujący się katastrofą smoleńską posługiwali się przykładami zgniecionych puszek czy pękających parówek, mainstreamowe media podobnie jak Pan urządziły festiwal drwin.
Polityka nigdy nie była poważna i nie będzie. Politykom chodzi tylko i wyłącznie o utrzymanie się u władzy lub w opozycji do aktualnej władzy i tyle w temacie
Panie Danielu faktyczni Pana felieton jest polityczny, o czym na szczęście Pan pisze. Jednak zajmijmy się faktami. USA nie obcięło 100% srodkow pomocowych dla Polski, tylko zreformowało całą politykę programu USAID, włączając go do departamentu stanu. Ta pomoc wynosiła 3 miliony:) dolarów rocznie. Czyli prawie nic. Kwota porażająca. Prosze jednak uzupelnic tekst i dopisać, ze to „odcięcie” dotyczy całej Europy Srodkowo-Wschodniej. Z tego samego powodu, choć nie ma tam ministra M, Ukraina straciła pół MILIARDA dolarów rocznie i to jest juz KWOTA. Teraz o NATO. Pomijając wszelkie polityczne animozje, czy to czarni, czerwoni, czy zieloni rządzą, to Polska jako jedyny kraj posowiecki nie zrobiła dekomunizacji w latach 90, zarówno swoich służb jak i polityków. Faktycznie Żołnierze, ktorzy odeszli byli dobrze wykształceni, jednak zanim ukończyli elitarne uczelnie w USA, szkolili się jeszcze w ZSRR. Dlatego NATO nie mogąc ich zweryfikować, nawet palcem w tej sprawie nie kiwnie a szczerze mówiąc jest im to na rękę. Zapewne wielu z nich mogło podczas tych studiów w ZSRR nie miec zadnego kontaktu ze służbami tego kraju ale postanowiono tego nie weryfikować i usunięto wszystkich. Co do zamachu stanu w 1992 roku, to proszę pamietać o co toczyła się gra w tamtym okresie a toczy się w zasadzie do tej pory…..o otworzenie „puszki Pandory”, jaką są nadal teczki SB. Ujawnienie ich zniszczyło by wielu prominentnych polityków tamtych jak i jeszcze obecnych lat. Proszę zdać sobie sprawę z tego jaki kapitał polityczny niesie za sobą posiadanie wiedzy o tych teczkach. Do tej pory zapewne, jeszcze wielu polityków drży na myśl o ich ujawnieniu. Jednak przeciez wszyscy są niewinni-no nie mam racji? Nikt nie współpracował a nawet jak już te teczki się ujawni, to przeciez Oni je sfabrykowali. Tak Pan ma racje, ze polityka śmieszy i tumani ale chodzi w niej zawsze o to samo. Władza i pieniądze. Zapominamy zawsze jednak dodać jednego aspektu-interesy. Te są doskonale juz widoczne na takim zaściankowym teatrze politycznym jak choćby nasza Mława, więc o czym My tu mówimy, gdy porównamy potencjały rynków:). Tam tez chodzi o umowy, kontrakty, lukratywne inwestycje o ktore toczy się „walka” w tysiącach rządowych przetargów. Dlatego odpowiadając na Pańskie pytanie, czy polityka jest poważna odpowiadam, tak zawsze jest poważna, bo w niej chodzi o pieniądze. Niestety, zawsze pozostaje problem „komisji”, „przewodniczącego”, ” misiewiczow” i trudno tu rozdzielić głupotę od świadomego działania. Tak jest w kazdej z partii i każda partia w mniejszym lub większym stopniu się bez tego nie obejdzie. Podsumowując, szukajmy jednak zawsze faktów a nie tego, co nam się chce pokazać, chowają to prawdziwe dno.
Żyjemy w matriksie. Wszystko to tylko spadające kolumny cyferek…
POlityka nie jest poważna. Polityka to jeden wielki kabaret!