Zawsze interesowały mnie paradoksy. Świat zbudowany na zasadzie skutkowo-przyczynowej (albo może odwrotnie, bo przecież nie wiemy co było pierwsze: jajko czy kura…) powinien być racjonalny i przewidywalny. Powinniśmy wiedzieć dokładnie, co będzie, gdy podejmujemy określone działania. Mielibyśmy życie uregulowane – jak w zegarku.
Ale tak rzadko bywa. Dumali już o tym filozofowie determiniści i nie umieli ustalić, ile jest w naszym życiu konieczności a ile przypadku. Próbowałem ostatnio przebrnąć przez traktat księdza profesora Michała Hellera („Filozofia Przypadku”), ale nie dałem rady. To zbyt wyrafinowana materia.
Sfrustrowany, wziąłem rower i pojechałem do lasu. Ale tam w puszczy rower się zepsuł. Pękła przerzutka, łańcuch spadł i nie umiałem sobie z tym poradzić. Szedłem dłuższy czas narzekając w duchu, że nie mam czasu, a muszę pchać ten przeklęty rower. I wtedy, na środku duktu (rzadko uczęszczanego) zdarzył się mały cud. Zjawił się młody mężczyzna oferując pomoc. Odwrócił rower diagnozując problem. Założył łańcuch w taki sposób, że byłem w stanie kontynuować jazdę. Dziękowałem jemu i losowi, że są jednak ludzie życzliwi i bezinteresownie pomocni. Dojechałem do domu szczęśliwy i gotów opiewać świat. Ale tam wpadłem w przerażenie. Zginęły mi ważne przedmioty: komórka i elektroniczny klucz do samochodu ( a rezerwowego nie miałem). Następnego dnia miałem jechać w podróż. Te przedmioty były umieszczone z tyłu roweru, w torbie. Gdy mój wybawca odwrócił rower, musiały wypaść, bo torba nie była zbyt dobrze zapięta, a ja zapatrzony w łańcuch nie zwracałem uwagi na to, co dzieje się pod rowerem. Wróciłem na miejsce, aby przeszukać teren, nic jednak nie znalazłem.
Zacząłem się nawet zastanawiać czy aby na pewno ten „fachowiec” od rowerów nie zabrał mi tych rzeczy na zasadzie „triku” (pamiętam włoski film Vittorio De Sicci „Złodzieje rowerów”). Wyrzucałem sobie, że pozwoliłem mu naprawiać rower, bo lepiej było przecież wrócić do domu później, ale ze wszystkim. Do końca dnia żyłem w depresji.
Jednak nazajutrz, w południe, zadzwoniła kobieta w średnim wieku i oznajmiła, że znalazła wszystko, klucz i komórkę. Jakoż spotkaliśmy się zaraz w McDonalds i wszystko mi oddała. W ciągu dwóch dni, dwa razy dzięki mojej zgubie odzyskiwałem wiarę w ludzkość. Wszystko skończyło się happy endem, choć… swoje przeżyłem.
Wspominam o tym, bo ten przypadek unaocznił mi jak niewiele trzeba, żeby zmienić (i to radykalnie) nastawienie do świata. Piękny, weekendowy dzień może się zmienić w piekło (no, tym razem „piekiełko”), a potem znów (gdy sytuacja rozwinie się pomyślnie) okoliczności skłonią nas do zachwytów. To są te uzależnienia zewnętrzne, powodujące huśtawki nastrojów. Ale są też i wewnętrzne.
Posłużę się przypadkiem z Ameryki, o którym czytałem. W południowych stanach żył sobie spokojny mężczyzna w średnim wieku, bogobojny i ustabilizowany. Dom, żona, dwoje dzieci, dobra, stabilna, dochodowa praca. Wydawałoby się żadnych huśtawek nastrojów. I tak przez dwadzieścia lat! Jednak pewnego dnia żona chcąc znaleźć coś dla siebie w Internecie natknęła się na wielką kolekcję zdjęć pornograficznych i to z dziećmi! Zawiadomiła policję. Mąż został aresztowany. Ale ponieważ miał czyste policyjne konto, sędzia skierował go na przymusową terapię. Tam go zbadano i (najwyraźniej przypadkowo) odkryto mały guz w czaszce. Guz usunięto i ten gentleman zaczął się zachowywać bez zarzutu. Wrócił więc do rodziny. Po jakimś czasie zaczął się znowu interesować pornografią dziecięcą. Ale wtedy nie skierowano go już do sądu tylko na badania. Okazało się, że znowu ten guz się pojawił i znowu go usunięto i znowu gość zachowywał się przyzwoicie. Podobno tak jest do dziś. Happy end? Ten kazus został opisany jako graniczny i jednostkowy w poważnym naukowym piśmie i w sposób naturalny zaczął budzić dyskusje, już nie tylko medyczne, ale filozoficzne. Na ile nasze zachowanie naprawdę od nas zależy? Również w zakresie moralności. Czy nasz mózg, w którym jest ośrodek decyzyjny, ma wszystkie dane, aby podjąć dobrą decyzję? Czy reakcje biochemiczne mają wpływ na nasze wybory i nasze zachowanie? Czy może tylko nam się wydaje że jesteśmy autonomiczni? Jeżeli tak, to jak to się odzwierciedli w sferze odpowiedzialności prawnej, moralnej?
A politycznej? (bo to jest rubryka polityczna…) Niektórzy politycy też może mają jaki guz w głowie? Bo komu mogą przeszkadzać białe róże? Nawet jeśli są symbolem oporu. W Wenezueli demonstranci rzucają fekaliami w polityków. Potrafią robić z takich „surowców” koktajle Mołotowa. I też ich rozumiem, bo zbyt wiele im obiecywano. Zbyt wielkie jest ich rozczarowanie. Ale jeśli ktoś twierdzi, że białe róże są złym symbolem (symbolem „skrajnej głupoty i skrajnej nienawiści”), to może się zdarzyć że właśnie białe róże nabiorą znaczenia politycznego (tak jak kiedyś, w pierwszych latach 70. goździki w Portugalii). Tu może zadziałać prawo paradoksu i nieodgadnionych przypadków. Lepiej nie igrać z losem…
Post Scriptum do felietonu „Czy polityka jest poważna”:
Do „Hejtera”. Szacunek za merytoryczny komentarz. Zgadzam się, że „środki pomocowe” z USA nie są duże. Ale ich redukcja ma rangę symbolu. Od dłuższego już czasu polityka rządu w Stanach nie uwzględnia polskich interesów. Od kiedy PiS doszedł do władzy jest jeszcze gorzej. I to zarówno w czasie administracji Obamy jak i Trumpa. Widać, że polska polityka zagraniczna nie przekonuje. Nie porównywałbym też Polski i Ukrainy, bo nasi sąsiedzi ze Wschodu nie należą przecież ani do Unii ani do NATO. Amerykanie nie mają wobec nich zobowiązań. Mogą grać tą kartą i negocjować z Rosją. Nas raczej nie przehandlują. Chociaż… Co do czystek w armii moim zdaniem rząd idzie za daleko. Amerykanie, jak wiadomo, chętnie korzystali z doświadczeń nawet tych oficerów, co do których nie było wątpliwości że mają komunistyczną przeszłość (vide: Irak i akcja generała Czempińskiego). Te sytuacje są opisane i to pozytywnie w ważnych amerykańskich publikacjach (niektóre pozycje mam w domu). Z tego co wiem i widzę, armia jest nie tylko zdziesiątkowana, jeśli chodzi o kadrę, ale i zdemoralizowana. Oficerowie tego nie ukrywają. Natomiast odnośnie 1992 roku chciałem tylko podkreślić, że wojsko zachowało się bez zarzutu. Zgadzam się, że dekomunizacja odbywa się zbyt późno. Ale stanowczo jestem przeciw odpowiedzialności zbiorowej. Mamy wystarczająco dużo „teczek” i innych dowodów aby ukarać winnych. Zamiast uderzać w ludzi którzy przypadkowo otarli się o służby należałoby nagłośnić przypadki naprawdę rażące.
„Prostownik” zdaje się porównywać członków podkomisji smoleńskiej Macierewicza z prawdziwymi uczonymi, noblistami. To porównywanie jabłek i pomarańczy. I zasługuje naprawdę na włączenie do „festiwalu drwin”. Jeśli panowie Berczyński czy Nowaczyk otrzymają Nobla przyrzekam, że osobiście i publicznie zjem własny kapelusz na mławskim rynku.
Trzeba skończyć z partyjnym myśleniem. Dzielenie ludzi na tych z PiS i na tych z PO (czy ich przystawek) sprawia, że nasz kraj nie może się rozwijać. Już kiedyś takie partyjne, albo inaczej mówiąc – koteryjne myślenie doprowadziło nasz naród, nasz kraj, nasze państwo do zguby. Skończyło się rozbiorami. Dlatego lepiej nie myśleć takimi kategoriami. Ale rzeczywiście PiS i PO nie poprawiły naszej sytuacji, nadal u nas za pracę w większości przypadków płaci się mniej niż za tę samą pracę w Anglii, Niemczech czy Szwecji. Nadal dostajemy gorsze towary do hipermarketów. A Pan Daniel Kortlan opowiada się niestety po jednej ze stron – sztucznie wykreowanych w naszym kraju. Opowiada się po stronie antypisu. Oczywiście nie zarzucam Panu Danielowi, że chce zniszczyć nasz kraj. Chodzi tylko o to, że wyraźnie staje po jednej ze stron. Aż to się zrobiło nudne.
Hejter, bo zawsze mnie interesowało dlaczego my tu w Polsce za tą samą pracę co na Zachodzie dostajemy mniej pieniędzy. Na przykład opiekun ludzi starszych, ile możesz zarobić w Niemczech, a ile w Polsce? A z drugiej strony, dlaczego za te same towary co np. w Niemczech płacimy więcej, albo tyle samo, a one są gorszej jakości, nawet pod tymi samymi nazwami (np. proszki do prania, ciastka). Czy my jesteśmy gorszym krajem UE?
Niech przyjdzie w końcu rząd, który do ZMIENI. Tego nie zmienił rząd PO, nie zmieni teraz rząd PiS. Więc po co te partyjne wojenki polsko-polskie? Niech przyjdzie rząd, który to zmieni. Bo PO i PiS to w gruncie rzeczy to samo, w kwestiach podstawowych. A pan Kortlan nie lubi PiS i pokazuje to w felietonach. Może odniesie się Pan do tego o czym ja tu napisałem? Dlaczego w UE jesteśmy traktowani gorzej? Zarówno za PO jak i za PiS? Jak obywatele drugiej kategorii? Podałem przykład zarobków, cen oraz jakości dostarczanych tu towarów.
Hejter, a ja Cię poproszę, jeśli można, właśnie o rozwinięcie tematu:
„Zielona wyspa na mapie Świata jaką była Polska z jej wspaniałymi wynikami gospodarczymi, jakos nie odnosiła się do życia zwykłych jej Obywateli. Kto się interesuje ekonomią, to wie skąd się taki efekt na papierze wziął i nie będę rozwijał tematu”. Bardzo proszę. Jestem ciekawy odpowiedzi.
Paradoksem jest to,iż nasze pozornie uregulowane życie jak w zegarku,często staje się nie przewidywalne. A polityka często nie racjonalna. Bo komu może przeszkadzać kolor kwiatów lub tematyka felietonów???
Proszę Pana, tak jak pisałem likwidacja srodkow pomocowych, to wylacznie wewnętrzna sprawa USA i nie mi ona zadnej rangi symbolu. W takim samym stopniu dotknęła by ona polityków PO gdyby wygrali wybory. Wówczas zapewne pisano by o efekcie podsłuchów i afery kawiarnianej. Nie porównywałem Polski do Ukrainy, tylko zwróciłem uwagę lub miałem to na celu, ze utrata tych srodkow nie dotyczy wylacznie Polski.
Czy Nas przehandlują? Oczywiście, ze tak i to bez mrugnięcia okiem, jezeli bedzie to dla nich korzystne. Tak było przed wojną w jej trakcie i po niej. Nie wiem czy Pan zauważył ale gospodarczo, to juz Nas przehandlowano(np. rurociąg bałtycki).
Polska polityka zagraniczna bez względu na władze, ktora bedzie ją prowadziła, silna moze byc tylko wówczas, kiedy będziemy miec argumenty do jej prowadzenia. Czesc tych argumentów nalezy stworzyc(gospodarka, infrastruktura itp) a czesc mamy za darmo, jak np. położenie. To praca od podstaw, niestety w Naszym demokratycznym społeczeństwie przewidziana na lata świetlne. Mamy przeciez przykład Mlawy, gdzie przeciez nie ma układów i nepotyzmu(cytuje słowa burmistrza) ale kiedy przedłożyli byśmy takie chwalebne zachowanie na cały Kraj a tam przeciez układy i nepotyzm występują, to współczuje niektórym Naszym Sojusznikom oczekiwującym na Nasz rozwój. Co do tego rozwoju, to chyba dosyć dużo osob spostrzeglo w latach poprzednich dziwną zależność. Zielona wyspa na mapie Świata jaką była Polska z jej wspaniałymi wynikami gospodarczymi, jakos nie odnosiła się do życia zwykłych jej Obywateli. Kto się interesuje ekonomią, to wie skąd się taki efekt na papierze wziął i nie będę rozwijał tematu.
Co do zdziesiątkowanej armi. W roku rządów starej koalicji z wojska odeszło 124 generalow(słyszał Pan o tym?) a za rządów obecnej 137. Ciekawe, prawda? Jest różnica? JEST. W prasie pojawiła się wzmianka i moze nikt nie zwrócił na nią uwagi, ze teczki osobowe części żołnierzy przechowywane były w MON a nie zgodnie z ustawą w IPN. Zostały do niego zwrócone. Wie Pan, pozostało honorowe odejście:)
Co do znaczenia Naszej Armii, to mam takie przeczucie, ze tych kilkunastu żołnierzy USA znaczy wiecej niż Nasza Armia. Absolutnie nie mam tu na myśli wyszkolenia, wartości bojowej czy merytorycznej Naszych Żołnierzy, tylko przy takim przeciwniku z jakim mamy doczynienia, tak po prostu jest, bo za tymi żołnierzami stoi gospodarka, technologia i zaplecze, którego My nie mamy.
Na koniec, nikt przypadkiem o służby się nie ociera. To są bardzo świadome działania obydwu stron. Dlatego napisałem konkretnie o żołnierzach, ktorzy swoje nauki pobierali w ZSRR. Pan podał przykład działania bojowego i do takiego nikt nie ma zastrzeżeń. Jednak to INFORMACJA jest najcenniejszą bronią a bez niej prowadzenie działań mija się z celem i jej wlasnie według niektórych nalezy strzec.
Felieton miał byc o polityce i niech taki zostanie. Wszyscy jednak w niej uczestniczymy i pomimo wielu różnic w jednym mamy wspólne zdanie. Każdemu z Nas tak do końca nie odpowiada żadna partia. Warto by było czesc rozwiązań wziąć z prawej strony, czesc z lewej, trochę ze środka i cos by się z tego ulepiło. Tylko każdy ulepił by cos innego. Chyba juz nadszedł czas aby podnieść progi wyborcze i defakto przejść na system dwupartyjny. Mi osobiście obecna sytuacja wydaje się komfortowa. U władzy jest jedna partia(nie piszę tu, ze jestem jej zwolennikiem) i tą jedną partię mozna po czterech latach ocenić. Wydaje mi się, ze komfortem było by miec pozniej wybór drugiej partii a nie zlepku kilku interesów, układów i nepotyzmu.
Moze o tym napisze Pan kolejny felieton, choćby na przykładzie USA.
„„Prostownik” zdaje się porównywać członków podkomisji smoleńskiej Macierewicza z prawdziwymi uczonymi, noblistami. To porównywanie jabłek i pomarańczy”
Hm… nigdy nie porównywałabym jabłek i pomarańczy, bo uważam, że nasze rodzime jabłka są o wiele bardziej wartościowe niż pomarańcze, ponadto wiele osób woli smak jabłek niż pomarańczy, to tak jakby Pan porównywał prawdziwego uczonego z wybitnym i uznanym poetą, pisarzem, aktorem czy muzykiem – tu nie można porównywać.
Uważam, że lepiej by było, gdyby Pan napisał zgniłych jabłek z pełnowartościowymi.
Ktoś mi kiedyś powiedział: „Jeśli chcesz rozbawić Pana Boga, powiedz mu o swoich planach”. Święte słowa…