Coraz większe problemy z wolnymi karetkami powodują, że zamiast ambulansów do chorych wysyłane są śmigłowce lub strażacy.
Jeden problem generuje kolejny, tak wynika z opisu istniejącej obecnie na Mazowszu sytuacji spowodowanej pandemią.
Pogotowie ma dużo zgłoszeń o osobach chorych wymagających hospitalizacji. Gdy w karetce na noszach leży zainfekowany Covid-19 problem dopiero się rozpoczyna. Niejednokrotnie niema gdzie go zawieźć, najbliższe szpitale mają zajęte wszystkie miejsca. By rozwiązać ten problem, karetka wiezie do oddalonego ponad 100 km szpitala, co trwa. Później stoi w kolejce do szpitalnego oddziału ratunkowego co również zajmuje dużo czasu. Gdy już po wielu godzinach wróci, musi zostać zdezynfekowana. Później rusza ponownie w trasę niejednokrotnie powtarzając przewlekłą procedurę. Skutek jest taki, że brakuje zespołów, które mogą udzielić pomocy.
Dlatego gdzie można dysponowani są strażacy, a nierzadko helikopter LPR. W tym drugim przypadku również trzeba wykorzystać strażaków, którzy zabezpieczą lądowisko.
Piloci nie latają tylko wtedy gdy tankują
Śmigłowce, które wykonywały po kilka lotów, teraz w tym samym czasie mają ich około dwudziestu. Piloci twierdzą, że obecnie nie latają tylko wtedy gdy tankują. Ostatecznie pracę, którą może wykonać 2 czy 3-osobowy zespół karetki, wykonuje kilkanaście osób (zabezpieczenie śmigłowca), co jeszcze bardziej utrudnia właściwe i szybkie udzielanie pomocy. Ponadto ratujący ze wszystkich służb są przemęczeni, bo niejednokrotnie pracują nie 40 godzin tygodniowo – jak normalny etat – a 80 czy 120.