Ostatnio było głośno o tak zwanych „Małpkach”, które miały wydatnie się przyczyniać się do alkoholizmu społeczeństwa. Wśród pomysłów jak temu zaradzić było podniesienie ceny. Od 1 stycznia 2021 r. małe butelki alkoholu o pojemności 100 ml i 200 ml zostaną obłożone dodatkową opłatą 25 zł od litra 100% alkoholu. Sprytni dystrybutorzy już starają się uniknąć tej opłaty.
Do sprzedaży w jednej z ogólnopolskich sieci sklepów osiedlowych trafiły butelki o pojemności 350 ml. Napoje o zawartości 28% alkoholu są sprzedawane w 3 smakach oraz bez dodatków smakowych. Trunek ten, choć wódką nie jest, bo ta musi mieć 40% alkoholu, ale przypomina ją opakowaniem.
Obecnie nie cieszą się jeszcze zainteresowaniem, ale od stycznia powinno się to zmienić wraz z wejściem specjalnej opłaty, która w teorii ma pomóc w walce z alkoholizmem. Przełoży się ona na podwyżkę cen małpek w hurcie co najmniej o 1 zł w przypadku 100 ml wódki 40-proc. oraz o 2 zł w przypadku 200 ml wódki 40-proc. W efekcie za pół litra wódki kupionej w jednej butelce zapłacimy najmniej ok. 19-21 zł, a ten sam alkohol w małpkach 100 ml będzie kosztować 30-32 zł, czyli przynajmniej o 50% więcej.
Wprowadzenie objętości 350 ml o zawartości alkoholu 28% ma realną szansę wbić się w cenową lukę i zapotrzebowanie niezamożnych a potrzebujących klientów.
Podnoszenie cen na alkohol to ewidentnie chęć wyciągnięcia więcej pieniędzy do kasy państwa, całe gadanie o tym, że to walka z alkoholizmem jest beznadziejna.
Hipotetyczny alkoholik, który ma rodzinę i do domu przynosi resztki wypłaty, teraz przyniesie jej jeszcze mniej, bo głód picia jest silniejszy. Już lepiej dla rodzin było by obniżyć cenę alkoholu, bo przynajmniej taki przykładowy Kowalski, miałby więcej pieniędzy na inne rzeczy, bo to co ma wypić i tak wypije.
Problemem, który pcha ludzi w alkoholizm lub w narkotyki jest po prostu chęć (emocjonalnego) wyrwania się z poczucia swojej beznadziejnej sytuacji w której się jest, lub w przypadku rodzin patologicznych, poprawienie sobie samopoczucia tzn zatuszowania uczucia bycia nikomu nie potrzebnym czy to rodzinie czy społeczeństwu.
W ten sposób chociaż krzywdzący, odnajdują oni odrobinę „spokoju” w swojej głowie.
Państwo nie powie tego oficjalnie, bo jest w pewnym stopniu odpowiedzialne za taki stan rzeczy. Mimo wszystko iż teraz jest mniejsze bezrobocie co automatycznie przekłada się na zmniejszenie nędzy wśród obywateli co = mniej patologi, to jednak jest wiele rodzin, które od lat miały problemy finansowe i kolejne ich pokolenia powinny dostać więcej wsparcia psychologicznego bo te, które oferuje NFZ jest po prostu śmieszne.
Zamiast ograniczyć sprzedaż alkoholu w środku nocy (bo kto kupuje wtedy, trzeźwy?) to podwyższają cenę, która jest i tak niska. Ale wiadomo są takimi ofermami, że nie potrafią powstrzymać przemytu. Dziwi mnie, że Kościół przymyka oczy na rozpijanie Polaków. Mają polityków na smyczy a nic z tym nie robią.