To ciekawa historia, poruszająca wiele serc. Mieszkająca w Ameryce 27-letnia kobieta przypuszcza, że jest dziewczynką porwaną z wózka w Legnicy w 1994 roku. Czy tak jest, rozstrzygną testy DNA.
Młoda kobieta stosunkowo niedawno dowiedziała się, że została adoptowana. Natychmiast rozpoczęła poszukiwania swoich biologicznych rodziców. Podczas przeszukiwania stron internetowych natrafiła na grafikę pokazującą prawdopodobny wygląd porwanej 26 lat temu Moniki z Legnicy.
Jak doszło do porwania?
Dziadkowie wówczas półtorarocznej dziewczynki byli z nią na spacerze. Przy okazji postanowili kupić leki dla dziecka w aptece. Gdy weszli oboje do środka, wózek pozostawili na zewnątrz budynku ze spotkanym na spacerze ojcem dziecka. Gdy wyszli z obiektu po dokonaniu zakupów, ani dziecka, ani ojca nie było. Ojca po kilku latach zatrzymano poza granicami Polski. Już w kraju oskarżono o porwanie i sprzedaż córki. W sprawie zapadł prawomocny wyrok, skazujący go za te czyny na kilkunastoletnią karę więzienia, którą odbywa w polskim zakładzie karnym od 2013 roku.
Co dalej?
Za pomocą i pośrednictwem amerykańskich oraz polskich stowarzyszeń zajmujących się pomocą w odnajdowaniu zaginionych doszło do poinformowaniu o tych przypuszczeniach potencjalnej rodziny kobiety.
Matka zaginionej Moniki przebywa za granicą i w związku z pandemią nie wraca do Polski. Gdy tylko tu dotrze, ma udostępnić materiał genetyczny do testów DNA, które mają rozstrzygnąć, czy istnieje pokrewieństwo między kobietami. Jednocześnie rozpoczęła się droga prawna. Interpol wystąpił z odpowiednimi wnioskami do polskiej policji, a ta ponownie rozpoczęła śledztwo w sprawie zaginięcia przed laty dziecka. Jeśli przypuszczenia Amerykanki się potwierdzą, będzie to jedno z odnalezień, do którego doszło najpóźniej, licząc od daty zaginięcie niemowlęcia.
Źródło: KPP Legnica