Policjanci z pułtuskiej drogówki uratowali życie 44-latkowi. Ruszyli z pomocą po tym, jak otrzymali zgłoszenie o znalezieniu mężczyzny, który chciał odebrać sobie życie.
– W niedzielę do dyżurnego pułtuskiej komendy wpłynęło zgłoszenie o targnięciu się na swoje życie przez mężczyznę. Na miejsce pojechali szybko policjanci z wydziału ruchu drogowego. Gdy dojechali, mężczyzna nie miał oznak życia, nie oddychał, jego twarz była sina. Policjanci rozpoczęli czynności resuscytacji krążeniowo-oddechowej – zdradza podkom. Milena Kopczyńska z KPP w Pułtusku.
W trakcie reanimacji mężczyzna zaczął oddychać. By udrożnić drogi oddechowe, funkcjonariusze ułożyli go w pozycji bocznej ustalonej, monitorowali czynności życiowe do czasu przyjazdu pogotowia ratunkowego. Przytomny 44-latek trafił pod opiekę lekarzy.
Zawsze czytam takie wieści z mieszanymi uczuciami. Uratowali – ale co uratowali? Życie w sensie biologicznym, nic więcej. W Polsce niedoszłego samobójce czeka najpierw przymusowa obserwacja w psychiatryku, a jeśli nie zdiagnozuja depresji albo innej choroby, to na tym „pomoc” się kończy. Człowiek wraca do tych samych problemów, które pchnęły go do zamachu na życie. Do problemów, które nikogo nie obchodzą. Plus łatka wariata/histeryka/nieudacznika (niepotrzebne skreślić).
Smutne.