Wojciech Kowalski przez 20 lat walczył na boisku. W wieku 87 lat popularnego „Kiwaja” dopadł poważny kryzys – nie był w stanie chodzić. Ale dzięki rehabilitantom z Domu Opieki Villa Trojany stanął na nogi.
Urokliwy ośrodek pod Mławą
Gmach dawnej szkoły otoczony ogrodem i piękną altaną. Tu, w Żmijewie-Trojanach mieści się Villa Trojany – Całodobowy Dom Opieki, Dom Spokojnej Starości.
Prawdziwy Dom
Seniorzy otoczeni troskliwą i fachową opieką czują się tu komfortowo. Wykwalifikowany personel, mnóstwo przestrzeni, cisza, spokój. Zabiegi, rehabilitacja, ale i wyjątkowa atmosfera sprawiają, że w tym niezwykłym miejscu zdarzają się niezwykłe historie. Oczywiście niezwykłym ludziom.
Wojciech „Kiwaj” Kowalski przez 20 lat był piłkarzem. Zaczynał tuż po wojnie, jako 15-latek w grającej w C klasie Ciechanowiance. W 1957 roku klub przemianowano na Juranda Ciechanów. To z Jurandem odniósł jeden z największych sukcesów, awansując w 1962 roku do A klasy.
- Skąd ten „Kiwaj”? Jeszcze z lat szkolnych, a pochodzi właśnie od umiejętności kiwania się. „Kiwajem” byłem wszędzie, nie tylko na boisku – ludzie na mieście zawsze tak się do mnie zwracali – wspominał Wojciech Kowalski w rozmowie z portalem Ciechanów Inaczej. Był piłkarskim symbolem Ciechanowa – szczególnie miło wspominał mecze-święte wojny z Mławą czy Płońskiem. Potem oddał się innej pasji – bieganiu. Przebiegł ponad 50 maratonów, a w relacjach z imprez biegowych często znajdziecie informację, że Najstarszym uczestnikiem biegu jak zwykle był Wojciech „Kiwaj” Kowalski z Ciechanowa.
Wydawało się, że „Kiwaja” nic nie jest w stanie zmóc, ale jednak czas to trudny przeciwnik. Kiedy 87-letni Wojciech Kowalski na początku kwietnia trafił do Villi Trojany, nie był w stanie chodzić. Na szczęście tu znalazł się pod opieką fachowców nie lada. Codzienne ćwiczenia pod czujnym okiem rehabilitantów z Domu Opieki oraz odpowiednie zabiegi lekarskie sprawiły, że już po dwóch tygodniach poruszał się samodzielnie. Spacery na świeżym powietrzu są dla zdrowia bezcenne, ale „Kiwajowi” było mało. Ruch i sport to jego żywioł, a że Villa Trojany stwarza idealne warunki do ich uprawiania, więc pan Wojciech dzielnie wskoczył na rower! „Kiwaj” to naprawdę twardy zawodnik.
Zresztą posłuchajcie sami.
- Wtedy to były inne czasy. Na początku nie mieliśmy żadnego trenera, a trening polegał na tym, że wychodziliśmy na boisko i po prostu kopaliśmy na bramkę. Ciężko w ogóle mówić o treningach, jeśli mieliśmy na całą drużynę tylko jedną piłkę – mówił „Kiwaj” dla Ciechanów Inaczej. – Szatnię stanowiła drewniana buda, kąpaliśmy się albo w rzece, albo wcale. Ale jak grali! „”Kiwaj” – pan Kowalski – robił młynki z przeciwnikami, „Czarny” – napastnik z potężnym strzałem, kiedyś od tego pękła poprzeczka – może była spróchniała, ale wrażenie rozeszło się po mieście” – pisał na forum gazeta.pl użytkownik o nicku Stary. Co ciekawe „Kiwaj” zaczynał jako napastnik, ale potem cały czas grał jako obrońca. Ale o kiwaniu nie zapominał – oryginał! Kilka dni temu w Villi Trojany hucznie świętowano imieniny pana Wojciecha.
Panie Wojtku – życzymy stu lat!
Znam Pana Wojtka od lat . Grali z moim ojcem w piłkę w Ciechanowie .Opowieści o swojej przygodzie z piłką mój ojciec często zaczynał od KIWAJA. Mieszkaliśmy obok siebie. Pamiętam jak przychodził na mecze Mazovii już jako wierny kibic,..pamiętam równiez jak zaczął biegać swoje okrążenia w koło boiska w szkole nr 6 na którym my mali chłopcy graliśmy w piłkę. Wiele razy zazdrościłem mojemu koledze z klasy Jackowi , ze miał takiego ojca .
Pozdrawiam serdecznie
Adam Nawotka