Rozmawiamy z nowym dyrektorem mławskiego szpitala w czwartym dniu jego pracy. Od 1 marca stanowisko objął prawnik z wykształcenia – specjalista z NFZ – zdeterminowany odnieść sukces. – Chcę doprowadzić do tego, aby pacjent czuł się dobrze w szpitalu – mówi nam Waldemar Rybak, szef SP ZOZ w Mławie. Rozmawiała Iwona Łazowa
Można powiedzieć, że „za pracą” przeprowadził się pan
z Ciechanowa do Warszawy. Skąd pomysł, aby startować
w konkursie na szefa szpitala w Mławie?
Jestem zadowolony z decyzji o pracy w Mławie. Jednak był czas,
kiedy sam sobie zadawałem to pytanie. Początkowo poproszono
mnie, abym kogoś odpowiedniego zainteresował prowadzonym
konkursem na to stanowisko. Po przemyśleniu sprawy wyszło na
to, że posiadam wiele potrzebnych kwalifikacji, aby objąć stanowisko.
Jestem z Ciechanowa. Znam to środowisko i zagadnienia
związane z tym szpitalem i w ogóle z finansowaniem służby
zdrowia, prowadzeniem i rozliczaniem inwestycji. Tym wszystkim
zajmowałem się w NFZ przez prawie 11 lat. W NFZ realizowałem
projekty na skalę całego kraju i praca dawała dużą satysfakcję, ale
po pewnym czasie stała się monotonna, choć wymagała ciągłego
zaangażowania. Pomyślałem jednak, że trzeba zwolnić tempo
i zgłosiłem swoją kandydaturę na dyrektora szpitala w Mławie.
Zrobiłem to bez przekonania o słuszności tej decyzji. Problem
zaczął się, kiedy okazało się, że wszyscy członkowie komisji głosowali
na mnie. Skoro tyle osób mi zaufało, musiałem podjąć się
zadania. Uzgodniłem warunki ze starostą i musiałem się dogadać
z żoną, która nie wiedziała, że startowałem w konkursie. Najtrudniejsze
z tego wszystkiego były – najpierw rozmowa z żoną,
a potem z prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia. Dobrze
to rozważyłem. Miałem dużo wątpliwości. Ale trzeba w życiu
dokonywać zwrotów, coś trzeba zmieniać chociażby dla samego
zdrowia psychicznego. Zawsze podkreślałem, że jestem stąd i tu
jest moje miejsce.
Jak wyglądają pańskie dojazdy z Warszawy do Mławy?
Z Warszawy do Mławy jest o wiele bliżej niż odwrotnie, jeśli sobie
policzymy czas dojazdu. Zawsze chodziłem pod prąd i teraz też
jeżdżę pod prąd. Przez Łomianki jadę z Warszawy z maksymalną,
dozwoloną prędkością i widzę, jak ci ludzie z przeciwnego
kierunku stoją w korku. Dziś, w celu rozeznania alternatywnych
możliwości dojazdu do pracy, jechałem pociągiem przez godzinę
i 15 minut z dworca Warszawa Centralna.
Jakie są pierwsze wrażenia?
Jestem tu dopiero czwarty dzień. Po przejrzeniu dokumentacji
trudno przyzwyczaić się do liczb. Mnie tutaj brakuje dwóch zer.
W NFZ zetknąłem się z projektami na szerszą skalę, ale z podobnymi
problemami, które tak samo angażują emocjonalnie.
Doceniam pracę wykonaną przez mojego poprzednika, jednak
w mławskim szpitalu jest jeszcze sporo do zrobienia. Stopniowo
przyzwyczajam się do nowych realiów. Prowadzę rozmowy
z personelem. Zapoznaję się, jakie pracownicy mają kwalifikacje
i oczekiwania. Chcę, aby pracownicy dobrze się czuli w miejscu
zatrudnienia i wykorzystywali szanse rozwoju. Zapraszamy też do
pracy. Szansę mają wszyscy, którzy posiadają potrzebne szpitalowi kwalifikacje. Najbardziej są nam potrzebne pielęgniarki, także
te, które właśnie kończą szkołę. Mam nadzieję, że wielu ludzi
zwiąże z nami swoją przyszłość, a w naszym szpitalu będą coraz
lepsze warunki pracy. Część medyczna jest najważniejsza, jest też
sporo do zrobienia w zakresie pionu wspomagającego – spraw
administracyjnych oraz wdrożenia niezbędnych procedur.
Czy możemy spodziewać się zmian kadrowych?
Odbyłem już wiele rozmów z lekarzami, niektórych znam osobiście,
i powiem szczerze, że wcale nie musi się wiele zmieniać, jeśli
chodzi o sprawy personalne. Muszą jednak ulec zmianie zasady
i relacje międzyludzkie. To jest zależne w dużej mierze od moich
działań, że zmieni się odczucie pacjenta. Chcemy doprowadzić
do tego, aby w naszym szpitalu pacjent czuł się dobrze. Pewnej
poprawy wymaga działanie Szpitalnego Oddziału Ratunkowego.
Należy określić jasne zasady i wdrożyć procedury, żeby pacjent
nie musiał szukać i dopytywać się o to, co ma zrobić. Dużo musi
się też zmienić w otoczeniu części medycznej szpitala, to znaczy
w części logistycznej i w kwestii podejmowania decyzji na poszczególnych
etapach.
Czy wiadomo już, jakie są najpilniejsze potrzeby szpitala?
Pierwsze, co rzuciło się w oczy w Mławie, to warunki, w jakich ob-
sługuje się pacjentów w przychodni. Urągają one podstawowym
prawom pacjenta. Pacjenci siedzą w ciasnym, wąskim i ciemnym
korytarzu. To trzeba radykalnie zmienić. Muszę wspomnieć, że
na oddziałach szpitalnych są w miarę dobre warunki. Zauważyłem
też ciekawe zjawisko – ważniejszy powinien być pacjent,
ale tu najważniejszy jest sprzęt, jakieś zapasy, połamane meble
składowane na dole w garażach. Administracja jest na pierwszym
piętrze, a pacjent musi wchodzić na drugie piętro. Powinno być
zupełnie odwrotnie. To zamierzam zmienić. Oczywiście będą
potrzebne pewne środki inwestycyjne. Jestem po to, żeby proponować
rozwiązania i wskazywać sposoby ich realizacji, chociażby
w celu uzyskania akceptacji proponowanych rozwiązań.
Nie chciałbym jednak każdorazowo wyciągać ręki po środki do
starosty, chociaż oczywiście będzie moment na rozmowy. Zresztą
starosta ma ciekawe pomysły, a uważam, że i miasto jest zainteresowane
współpracą. Sporo wspólnie zdziałamy, jeśli będzie dobra
wola wielu podmiotów.
To nie może być tak, że podejmowane będą tylko doraźne działania.
Po załatwieniu terminowych spraw – i pełnym zapoznaniu
się z sytuacją ekonomiczną i personalną szpitala – zajmę się pracą
koncepcyjną. Myślę, że po miesiącu uda się opracować pewne
założenia – oczywiście w uzgodnieniu ze starostą. Tutaj muszę
odnieść sukces, to będzie też sukces szpitala.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad ukazał się w kwartalniku Mława Life wydawanym przez redakcję Nasza Mława.
Sukces szpitala nie oznacza sukcesu pacjentów