Stawiam to pytanie na wstępie, bo przyznam, że gdy jakiś czas temu usłyszałem o projekcie utworzenia tutaj krajowego ośrodka szkoleniowego dla tyczkarek, byłem głęboko pesymistyczny. Może mam już taką naturę, ale wydawało się to nieprawdopodobne. Bo skąd wziąć środki, wyposażenie, trenerów i wreszcie prawdziwe, wielkie talenty?
Sama idea pojawiła się jakieś dwa lata temu z inspiracji świetnego trenera skoku o tyczce Edwarda Szymczaka oraz byłego szefa warszawskiej Legii Janusza Żbikowskiego. Ten ostatni tak mocno wziął sobie ten projekt do serca, że wielu ludzi przekonał, nawet mnie. Pasja jest, jak wiadomo, zaraźliwa.
Dlaczego tyczka i dlaczego w Mławie?
Otóż Mława ma świetne, centralne położenie, przy trasie między Warszawą a Gdańskiem, ma też dobre połączenia kolejowe i drogowe. Pagórkowate tereny leśne na terenie miasta sprzyjają biegom i ćwiczeniom kondycyjnym. W pobliżu stadionu jest też hotel, pływalnia, siłownia i duży teren na dalsze inwestycje. Po dwuletnim okresie szkolenia w Mławie pojawiły się prawdziwe talenty. Są to dzieci (tzw. „krasnoludki”) i młodzicy, widoczni już na imprezach makroregionalnych.
W szczególności wymienić należy 13-letnią Gabrysię Goschorską, która już jest w swojej grupie wiekowej jedną z najlepszych tyczkarek w Polsce. Skacze w granicach rekordu Polski w tej kategorii. Także 15-letni David Ostrowski we wrześniu tego roku został srebrnym medalistą Makroregionalnych Mistrzostw Polski Młodzików w skoku o tyczce. Nagradzał go sam Tomasz Majewski.
Tajniki tej arcytrudnej konkurencji opanowują świetnie inni młodzicy jak 14-letni Mikołaj Łatka, czy 13-letni Patryk Berda. Ten sport wymaga od swoich mistrzów kociej zręczności oraz niezwykle twardej psyche. Zatem potrzebni są świetni trenerzy. Wspomniałem już Edwarda Szymczaka. To postać wielkiego formatu, wychował między innymi tak wybitnych tyczkarzy jak Mikołaj Kozakiewicz, Marian Kolasa, Mirosław Chmara, także Monika Pyrek czy Anna Rogowska, gwiazdy światowej tyczki. Trenuje u niego obecnie rekordzistka Izraela. Pan Szymczak jest szefem szkolenia w Mławskiej Akademii Lekkoatletycznej, dokąd dojeżdża z Gdyni. Ale także nasi sportowcy dojeżdżają do niego na AWF w Gdańsku.
Drugą wybitną postacią jest sam Janusz Żbikowski, kiedyś przecież także sportowiec-sprinter oraz wielokrotnie nagradzany trener młodzieży lekkoatletycznej. Wielu jego wychowanków wygrywało w mistrzostwach Polski, startowało w reprezentacji kraju, w różnych kategoriach wiekowych. Na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu w 1976 roku jego wychowankowie zdobyli srebrny medal w sztafecie 4 x 400 metrów mężczyzn (Jan Werner, Zbigniew Jaremski, Jerzy Pietrzyk, Ryszard Podlas). W latach 1986–1992 był szefem CWKS Legia Warszawa i w tamtych latach ten klub należał do najsilniejszych klubów sportowych Europy. Janusz Żbikowski obecnie mieszka w swoim rodzinnym domu w Mławie. Na cmentarzu parafialnym spoczywają jego rodzice, dziadkowie i pradziadkowie. Nadal regularnie uprawia jogging, pływanie i jazdę na rowerze. Lubi też marzyć i wierzy w to, że marzenia się spełniają.
Co już zrobiono?
Utworzono podstawowe struktury organizacyjno-szkoleniowe. Powstała Rada Programowa Akademii, składająca się z dyrektorów mławskich szkół, pod przewodnictwem rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, prof. dr. hab. Leszka Zygnera.
Z radą współpracują rodzice trenujących zawodników, pełnią tak bardzo potrzebną rolę działaczy. Przy pomocy wybitnego teoretyka sportu, prof. dr. hab. Henryka Sozańskiego, opracowany został tzw. „Mławski model lekkoatletyczny” uwzględniający wszystkie aspekty nowoczesnego sportu wyczynowego, konieczność wszechstronnego rozwoju atrybutów fizycznych i psychicznych. Młodzi tyczkarze będą także trenować biegi sprinterskie oraz z płotkami. Ci, którzy wykażą tam większy talent będą mogli specjalizować się w biegach. Wykształcono sześciu instruktorów oraz 30 sędziów lekkoatletycznych. Biskup płocki Piotr Libera mianował ks. prob. Sławomira Kowalskiego kapelanem Mazowieckiej Akademii Lekkoatletycznej.
Najbliższe plany
Poszukiwania dalszych talentów prowadzone będą daleko poza Mławą. Obejmą one około 1300 szkół podstawowych w siedmiu województwach Polski środkowej, północnej i wschodniej. Po wstępnych eliminacjach oraz po przeprowadzeniu testów wydolnościowo-lekarskich, zostanie wybrana grupa najlepszych do mistrzowskiego szkolenia: 15 dziewcząt oraz 5 chłopców. Chłopcy będą mieć, jak się zdaje, rolę mobilizowania dziewcząt do większego wysiłku, ale czy ten eksperyment się sprawdzi? Czy nie będą ich za bardzo rozpraszać? Tu mam wątpliwości…
W Mławie potrzebna jest skocznia z prawdziwego zdarzenia, nie ustępująca standardom światowym. Są już dwa wysokiej klasy zeskoki, w dalszej kolejności potrzebne są rozbiegi. Mają to być syntetyczne rozbiegi, jeden klejony, drugi wylewany. Jeżeli przewidziany w najbliższym czasie przetarg przebiegnie pomyślnie, budowa światowej klasy skoczni w Mławie rozpocznie się wiosną przyszłego roku. Jak dobrze pójdzie, mławianie będą mogli zobaczyć najlepszych tyczkarzy świata już w kwietniu podczas „I Międzynarodowego Halowego Mityngu – z tyczką przy muzyce w Mławie”. (Zaraz po halowych mistrzostwach świata w Birmingham).
Szansa na sukces
Ideę uczynienia z Mławy stolicy tyczkarstwa wspiera coraz więcej znanych nazwisk. Odbyło się w tej sprawie wiele spotkań, prowadzonych w rzeczowej atmosferze. Sam wziąłem udział w jednym z nich. Doszło do niego niedawno w siedzibie PKOL (Polskiego Komitetu Olimpijskiego), na samej górze budynku, z udziałem „góry” polskiego sportu. Obecna była Irena Szewińska, królowa lekkoatletyki, a także podwójny złoty medalista w pchnięciu kulą – Tomasz Majewski. Nie mógł niestety przybyć Marian Woronin, rekordzista w sprintach, zaprzyjaźniony z Mławą.
Był też znany dziennikarz z „Przeglądu Sportowego” Maciej Petruczenko lansujący ten projekt w prasie. Mławę reprezentował formalnie sekretarz miasta Mariusz Szczechowicz, a nieformalnie ks. proboszcz Sławomir Kowalski, kapelan Mławskiej Akademii Lekkoatletycznej i oczywiście Janusz Żbikowski. Przede wszystkim jednak reprezentowany był „czynnik polityczny” w osobie pani poseł Anny Cicholskiej, której poparcie może być krytyczne w sytuacji, gdy trzeba będzie pozyskać także uznanie Ministerstwa Sportu. Po tym spotkaniu jest raczej jasne, że wsparcie ze strony Polskiego Związku Lekkiej Atletyki oraz Urzędu Miasta Mława nie podlega dyskusji. Ale wyzwanie jest nadal wielkie, a założenia ambitne.
Niektórzy powiedzą: „Pomarzyć dobra rzecz…”. Właśnie, bardzo dobra! Trzymajmy kciuki za realizację tych planów, a ci, którzy mogą, niech się do ich urzeczywistnienia przyczyniają. W szczególności polecam tę sprawę Świętemu Mikołajowi oraz wszystkim honorowym obywatelom miasta.
Bo sport jest piękny i Mławie będzie z nim do twarzy.
Artykuł ukazał się również w grudniowym numerze kwartalnika „Mława Life” – magazynu wydawanego przez portal „Nasza Mława”.
Czasopismo dostępne jest m.in. w naszej redakcji przy Alei Piłsudskiego 5a w Mławie (budynek biura nieruchomości), w Miejskiej Bibliotece Publicznej oraz w Miejskim Domu Kultury.
Jeżeli to ma być krajowy ośrodek to czemu wymuszane jest żeby Miasto finansowało projekt. Proponuje niech twórcy tego projektu pozyskają pieniądze sami .
Dlatego, że jest to Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Po drugie – burmistrz sam to obiecał. Nikt go nie zmuszał. Po trzecie są pieniądze na takie projekty w Ministerstwie Sportu. Można otrzymać spore dofinansowanie.
Szczerze projekt na miliony złotych trenujących bedzie nie wiele , moim zdaniem jezeli to ma byc dla innych takze to proponuje niech Ministerstwo wyłoży pieniązki a nie Urząd Miasta takie moje zdanie .
Syntetyczne rozbiegi być muszą, to oczywiste. Jednak cała bieżnia na stadionie powinna być syntetyczna. Pamiętam, że to obiecał burmistrz na początku roku lub w zeszłym, nie pamiętam dokładnie. Głupio będzie gdy przyjadą do Mławy tyczkarze a tylko rozbiegi będą syntetyczne. Reszta po staremu. Jak to będzie wyglądało….? Syntetyczna bieżnia obok rozbiegów powinna być priorytetem.