…nie chce, nie dba, żartuje – to dzisiaj za mało w wyliczance. Dziś raczej – nie lubi, gardzi, nienawidzi. I to nie na żarty. To jest powszechna sprawa. Uniwersalizm światowy. Nienawidzą się ludzie bliscy i ludzie dalecy. Nawet tacy (a może przede wszystkim), którzy się w ogóle nie znają. Na przykład na portalach społecznościowych. Brylują politycy. Ci z lewej i ci z prawej. Ci mali i ci wielcy. Po stronie opozycji (która się przez to wyeliminowała z gry) i po stronie rządowej (jak np. rozgrywki prezydenta Dudy z ministrem Ziobro; ten pierwszy zarzuca drugiemu zdradę, a ten drugi odwdzięcza się stwierdzeniem, że prezydent nie działa w zgodzie ze wskazaniami Ducha Świętego). Tak się dzieje w Polsce, w Europie i za oceanem. Po prostu ludzie teraz kochają się nienawidzić.
Ale i w nienawiści trzeba być kreatywnym. Nie wystarczą banalne zwroty jak: zdrajcy, zaprzańcy, targowiczanie, elity, salon, komuniści, złodzieje, faszyści, pisbolszewia, zaścianek czy ciemnogród. Wszak można ten język „ubogacić”, jak to niedawno uczynił z trybuny sejmowej (w dodatku „w żadnym trybie”) sam naczelnik państwa: „Zdradzieckie mordy i kanalie”. Rożni puryści etyczni wydziwiali. Bo niby powaga parlamentu jest naruszana i kultura wypowiedzi, takie tam. Dąsania pięknoduchów. Ten sam zwrot, wypowiedziany w trochę innej scenerii, na przykład w barze na Wygwizdowiu brzmiałby sentymentalnie. W stylu „mordo ty moja kochana”. Trzeba trochę wyobraźni i dobrej woli. Jednak wykształciuchy patrzą na świat inaczej. Zaplątani w informacyjnym bąblu tracą dziś poczucie humoru. Mówią, żeby regulować hate speech, zakazać. A po co, skoro się tak rozkręciliśmy…?
Zresztą, nie takie to proste. Niemcy chcą takie zakazy wprowadzić. I mają monumentalne problemy. Bo każdy przecież kto mówi po niemiecku brzmi trochę jakby używał mowy nienawiści. Może przejdą na esperanto? Do tego Niemcy są konfliktowi. Nie chcą nam płacić reparacji. Gdy pracowałem w niemieckiej firmie na ścianach wisiał plakat z mądrością głównego szefa: „Gotowość wchodzenia w konflikty jest nieodzowna, w przeciwnym razie ugodowość czy oportunizm prowadzi do działań wbrew własnym przekonaniom, czego skutkiem jest słabość kadry kierowniczej”(autentyczne!). I żeby nie być posądzonym o oportunizm musiałem toczyć ciężkie boje z moim niemieckim prezesem (w języku niemieckim, usposabiającym do zmagań), co ten wreszcie doceniwszy zaprosił mnie nawet na piwo (to znaczy na dwanaście piw….). Relacje osobiste polsko-niemieckie także nie były łatwe. Tam też wymagana była zadziorność. Dlatego pisarz Marek Hłasko miał zwyczaj bić pierwszego lepszego napotkanego danego dnia Niemca. Zwykle wypadało to na jego żonę, sławną niemiecką aktorkę Sonię Zieman. Przychodziła więc cała posiniaczona do studia filmowego.
Mowa nienawiści to wymysł Amerykanów. Ci mają jeszcze gorzej. Tam hate speech jest praktykowany głównie przez prezydenta Trumpa. Sądy tego nie ogarną. „Washington Post” obliczył, że w ciągu ostatniego półrocza Trump wygłosił prawie półtora tysiąca oświadczeń, które kwalifikują się jako mowa nienawiści albo są ewidentnie fałszywe, albo totalnie wprowadzają w błąd. „Vanity Fair” pisze, że Trump głosi wszem i wobec: „nienawidzę wszystkich w Białym Domu, oprócz kilku osób, które też nienawidzę”. Z drugiej strony Trump robi wiele, żeby zdezorientować Koreańczyków (oczywiście północnych). W przemówieniu wygłoszonym w ONZ wyraźnie zagroził im wojną atomową, bo ciągle przesyłają mu wątpliwe uprzejmości, których on sobie nie życzy (na przykład, że jest niepoczytalny itd.). Dzięki temu amerykańska opinia publiczna dodaje mu punktów w sondażach za każdy dzień bez wojny atomowej. To się nazywa skuteczność! (on i tak jest w podeszłym wieku i na szczęście nie pamięta kodu nuklearnego…)
Tymczasem w Polsce schodzimy na mieliznę. Każdego z kim się nie zgadzamy obrzucamy sloganem „lewak”, który już nic nie znaczy. A czemu na przykład nie „prawak”? Bądźmy kreatywni. Język oddaje stan naszego ducha. Mówi o tym słynne dzieło Victora Klemperera „LTI (Lingua Tertii Imperii) o języku Trzeciej Rzeszy.
Duch, dusza, dziś nikogo nie rusza. Liczą się przyziemne przymioty. Minister Jaki odkrył „hatakumby” i trudno się do tego odnieść bo nie znam takiego zwierza. Roman Sklepowicz zaś, prawnik i ekspert TVP Info żongluje starymi, wytartymi zwrotami (w dyskusji telewizyjnej). Chciał coś soczyście powiedzieć na temat kobiet biorących udział w demonstracjach feministycznych. I stwierdził, że są to kobiety które nie chodzą do dyskotek bo nikt nie chce ich „bzykać”, nikt „nie pociągnął za majtki”. Brzydka, trywialna jest mowa takiego „eksperta”. W końcu zarzekał się, że wolałby już pójść do łóżka nawet z własną żoną! (czyżby?). Cóż, na bezrybiu i rak rybą, a na bezplusiu i minus plus… Dobił mnie jednak Ryszard Makowski, proponując publiczne rozważania czy panie demonstrantki są urodziwe. Dla mnie Barbara Nowacka, Kazimiera Szczuka czy Manuela Gretkowska są interesujące pod każdym względem. Może mam wypaczony gust, wyrobiony jeszcze przed Okrągłym Stołem. Ale pogarda i okazywanie macho do mnie nie przemawiają. Wpadłem w tak wielką traumę, że postanowiłem pojechać do Ciechanowa. Akurat tego dnia był występ (stand up) satyryka Tomasza Jachimka pt „Dojmujące poczucie bezradności”. Ale nie pojechałem. Za bardzo się poczułem bezradny…
Panie Danielu, a propos nienawiści. Pan Ekspert Roman Sklepowicz mówił o protestujących kobietach tak – cytuję: „Ładne laski idą na dyskotekę, a brzydkie, których nikt nie chce bzykać, idą na demonstracje – mówił Sklepowicz w rozmowie z kolegą ze studia Marcinem Rolą. Na tym jednak nie poprzestał. – Stałem i patrzyłem i oceniałem: którą bym bzyknął? I mówię: ta? O Jezus, o Boże. Tak stałem i myślałem: kto to rucha? Doszedłem do wniosku, że nikt. I dlatego idą w tej manifestacji – kontynuował prawnik swoje seksistowskie uwagi, ku zadowoleniu towarzyszącego mu dziennikarza.”
No cóż, z jakiegoś powodu Pan Sklepowicz postanowił obwieścić nam wszystkim, że ma niskie libido. Współczuje, jednak to można leczyć. Ale czy da się wyleczyć z nienawiści? Pogardy? Chęci poniżania?
Jest tak jak Pan pisze panie Danielu.Ludzie nie mają do siebie zaufania,traktują się jak wrogowie,często się nienawidzą.To wpływa na jakość życia.Do tego te podziały polityczne .Kościół mógłby wyciszać konflikty,ale często dokłada do pieca.