Zdaniem resortu zmniejszenie liczby studentów przypadających na jednego wykładowcę to konieczność. Chodzi o zagwarantowanie odpowiednich warunków kształcenia.
To dlatego Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego chce wprowadzić nowe zasady finansowania instytucji naukowych. Pomysł jest taki by wprowadzić limity liczby studentów przypadających na jednego wykładowcę. Jeśli stosunek liczby nauczycieli akademickich do liczby studentów będzie zbytnio odbiegał od przyjętego optimum (1:11-13), skutkiem ma być zmniejszenie ministerialnej dotacji.
Co ciekawe ponad połowa ankietowanych przez CBOS (55 proc.) popiera takie rozwiązanie, ale zarazem aż 21 proc. badanych nie potrafiła ustosunkować się do tej kwestii. Projekt największe uznanie zdobywa wśród najmłodszych badanych (62 proc. poparcia w grupie wiekowej 18-24 lata), a także wśród osób mających własne doświadczenia z systemem kształcenia wyższego: posiadających wyższe wykształcenie (70 proc.), uczniów i studentów (70 proc.) oraz specjalistów i kadry kierowniczej (70 proc.).
Oczywiście, że jest za dużo studentów. To wiadomo było już kilkanaście lat temu. Ale żadna ekipa tego tematu nie ruszyła ponieważ obawiała się , że straci poparcie w elitach nauczycielskich. Każdy z nich miał po kilka fuch. Środowisko akademickie swoją zachłannością wyrządzili krzywdę społeczeństwu. Wielu ludzi jest sfrustrowanych nie mogąc podjąć pracy zgodnej z poziomem ich wykształcenia. Jet to też ogromne marnowanie pieniędzy. Szczególnie przez państwowe uczelnie gdyż wielu ludzi wyjeżdża z Polski na stałe a rachunek za ich edukację na poziomie wyższym płacą wszyscy podatnicy, także ci którzy woleli wziąć sprawy w swoje ręce i zamiast tracić pieniądze i czas na uczelni podejęli się prowadzenia działalności gospodarczej. Zamiast dofinansowywać uniwersytety dofinansujmy tworzenie efektywnych i trwałych miejsc pracy.