Zablokowano możliwość wjazdu na torowisko w Mławie w miejscu, gdzie dwukrotnie doszło do katastrofy kolejowej. Niedawno w porzucony na torach samochód wjechał pociąg. O zdarzeniu napisaliśmy wiele razy – ostatnio TUTAJ.
Skąd ten nietypowy problem?
Przed kilkudziesięciu laty ul. Płocka przecinała w tym miejscu tory, na ich poziomie. Później zbudowano w pobliżu wiadukt. Aby doprowadzić do niego ruch na wysokości dzisiejszej oczyszczalni zmieniono bieg trasy. Samochody zamiast jechać prosto skręcają po łuku lekko w lewo. Stary asfalt został i można nim jechać prosto – aż do torów. Kiedyś na jego końcu były zabezpieczenia blokujące wjazd na tory, ale zbiegiem lat uległy zniszczeniu. Natomiast przy ostatnim remoncie torowiska całkowicie znikły ich pozostałości. Blokować wjazd miał głęboki rów, ale akurat w tym miejscu spłycał się praktycznie do poziomu asfaltu. Na domiar złego, nocą kierowcy widzieli inne jadące za torami wprost w ich kierunku pojazdy.
Osoby niezorientowane nie mogły przewidzieć, że te samochody nie jadą na wprost, ale po łuku drogi skręcają na pobliski wiadukt. Kierowcy dwukrotnie w ostatnim czasie pojechali prosto na torowisko. W przypadku drugiego zdarzenia skończyło się to zderzeniem z lokomotywą i jej pożarem oraz zagrożeniem dla prawie 400 osób.
Jak wygląda zabezpieczenie?
W ostatnich dniach wykonano zabezpieczenia torowiska. Z obu stron torów usypano wał ziemny dzięki któremu już nie widać nocą świateł samochodów z naprzeciwka, a przed nim zamontowano bariery drogowe z elementami odblaskowymi. Uniemożliwiać ma to przypadkowy wjazd na tory.
Niestety kilkadziesiąt metrów dalej, gdzie pod wiaduktem musi zmieścić się torowisko oraz droga gruntowa takie niebezpieczeństwo dalej pozostaje, choć z prawej strony drogi są filary i oznakowanie, które powinno ostrzec kierowcę.
Jak to mówią, mądry Polak po szkodzie…