Dzięki szybkiej interwencji pani Barbary maleńki kotek znalazł odpowiednią opiekę. Pomogły dwie mławskie lecznice oraz taksówkarz. – Jednak coś szwankuje w tym mieście, ponieważ straż miejska „umyła ręce” – uważa mławianka.
Mławianka uratowała 2-3 miesięcznego kotka, błąkającego się po ruchliwej ulicy Żwirki w Mławie, wczoraj – 3 października. Złapała zwierzę i usiłowała mu pomóc.
– Oceniłam, że kot jest w bardzo złym stanie i wymaga pomocy. Zadzwoniłam więc na straż miejską. Poinformowano mnie, że teraz nie mają wolnego wozu patrolowego i żebym poradziła sobie sama. Z kotem na rękach poszłam do lecznicy weterynaryjnej na ul. Kopernika. Tam pomogli umyć zwierzę i skierowali mnie na Wólkę – do lecznicy która ma umowę z miastem. Wezwałam taksówkę, kiedy taksówkarz – pan Wiesław – usłyszał, że śpieszę z pomocą, oświadczył, że zawiezie mnie za darmo. W lecznicy na Wólce początkowo stwierdzili, że nie mogą ode mnie przyjąć zwierzęcia, ponieważ powinno być przetransportowane przez straż miejską. Zatelefonowali do straży. Ku mojemu zaskoczeniu, dyżurny straży powiedział, że mojego zgłoszenia nie odnotowano. Na szczęście mam dowód – rejestr połączeń w moim telefonie. Zrobiłam też zrzut ekranu – opowiada zbulwersowana mławianka.
Przekonała pracowników lecznicy do udzielenia pomocy zwierzęciu.
– Kotek dostał antybiotyk. Jeśli wyzdrowieje przygarnę go – mówi nam pani Barbara.
Tak być nie może
Oburzona kobieta zapowiada skargę.
– Najbardziej bulwersujące jest dla mnie to, że pomocy nie uzyskałam i jeszcze strażnik wyparł się zgłoszenia. Poradziłam sobie, lecz nie każdy może biegać po mieście i szukać pomocy dla bezpańskiego zwierzęcia. Zdarza się, że ludzie nie reagują widząc ranne zwierzę, ponieważ nie chcą problemów. Tak być nie może. Trzeba coś zrobić w celu poprawy sytuacji. Planuję złożenie skargi w ratuszu – dodaje pani Barbara.
Natomiast taksówkarz – który za darmo zawiózł mławiankę – otrzymał od niej czekoladki.
Co na to strażnicy?
Każda strona ma swoje argumenty. Po wyjaśnienia udaliśmy się do siedziby straży miejskiej – 3 października. Jednak skierowano nas do rzeczniczki prasowej mławskiego ratusza. Jeszcze tego samego dnia zwróciliśmy się do urzędu miasta z zapytaniem. Dowiedzieliśmy się, że wyjaśnienie sprawy może potrwać. Jak tylko otrzymamy odpowiedź, poinformujemy opinię publiczną.
Jeżeli w lecznicy przyjmują zwierzęta tylko od straży miejskiej to dlaczego ta nie zabrała kotka ? Jakiś obłęd urzędniczy.
Kotek to ma szczęście, że dojechał na Wólkę, bo z tego co czytam i komentarzy to wcale nie o kotka tutaj chodzi
Przecież Pani Barbara dzwoniła do straży miejskiej o pomoc. Gdyby przyjechali i pomogli nie byłoby tego artykułu. Teraz płaczą że ich oczerniają. SKANDAL !
nie wiem po co komu jest ta straz miejska. to jest jakis urzedniczy wybryk. zenujace
tak licz na kielbisnkiego i pis. powodzenia z tym.
Czytając artykuł zauważam że jest on stronniczy. Pani redaktor tak się spieszyła że nawet nie poczekała na odpowiedz drugiej strony. Szybko można kogoś oczernić, tylko czy później autorzy tekstów wzniosą się na wyżyny i przeproszą?
Szanowny Ciekawski. Nikogo nie oceniamy. Druga strona miała szansę na odpowiedź jeszcze tego samego dnia. Tak się jednak nie stało. Obecnie czekamy na informację. Miejmy nadzieję, że dotrze do nas jak najszybciej. Wrócimy do tematu, jak tylko otrzymamy odpowiedź. Pozdrawiam
Do czego oni są? Kto ich rozlicza za wszystkie noepodjęte interwencje?
Zlikwidować tą instytucję!!!
Wogule po 1 straż miejska powinna być sprawdzana sprawnosciowo bo nasz nie wiem czy co kolwiek by zaliczyła . Otrzymac pomoc od straznika liczy sie z cudem .
Brawo dla Pani Barbary i dla Pana Wiesia, za postawę.
Co do Straży Miejskiej – bez komentarza, ale mam nadzieję, że ktoś wyciągnie konsekwencje.
Spotkać można w lecznicy M-WET na Wolce. Obcenie czeka tam 5 kotów do adopcji.
Jak można spotkać takiego milusiego kotka ja wczoraj spacerowałam po miescie i takiego kotka nie spotkałam.
Straż miejska nie interesuje się bezpańskimi zwierzętami bo nie ma kto za nie mandatów płacić. Gdyby Pani Barbara powiedziała że czyjś kot załatwia się na jej posesji to natychmiast by się pojawili i wlepili mandat.
Jak nie kto to może łoś….hahahha
Kotek miał szczęście tego dnia trafiając na tą panią. Co do straży miejskiej – gdyby zadzwoniła, ze kotek bez smyczy a właściciel obok stoi to by zaraz byli znając życie 🙂
Zlikwidować straż miejską! Po co oni są w ogóle? Tylko mandaty za złe parkowanie wystawiają i nic więcej. Pan Kiełbiński zbierał tyle podpisów na likwidację tej instytucji i nagle ta sprawa ucichła?